Stuhr zapisał syna do brytyjskiej szkoły leśnej. "Dzieci bawią się błotem"

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. instagram.com/maciej_stuhr


Maciej Stuhr i jego żona robią wszystko, by ich rodzina była najszczęśliwsza. I zapewniają dzieciom sprzyjające warunki do nauki, rozwoju i odpoczynku. Ich wspólny syn nie musi spędzać długich godzin w murach szkolnych. Zamiast tego uczy się na łonie natury.
Niedawno Maciej Stuhr zamieszkał z rodziną na wsi: żoną Katarzyną Błażejewską-Stuhr, ich synem Tadeuszem, który ma już osiem lat i nastoletnim synem dietetyczki z poprzedniego związku. O swoim życiu z dala od Warszawy małżonkowie opowiedzieli we wspólnym wywiadzie w nowym numerze "Twojego stylu". Ciekawym wątkiem jest edukacja ich młodszej pociechy. - Wybraliśmy mu nietypową formę nauki, czyli brytyjską szkołę leśną. Gdy Tadek się urodził, przeczytałem o przedszkolach w Norwegii, gdzie dzieciaki siedziały w lesie i uczyły się w harmonii z naturą. Zakochaliśmy się z Kasią w tej anachronicznej wizji - opowiada Maciej Stuhr w nowym "Twoim Stylu", a jego żona kontynuuje. - Najpierw zapisaliśmy Tadzika do leśnego przedszkola w Warszawie, więc kalosze po pachy, tzw. wodery, towarzyszą nam od lat - dodaje żona aktora. Jak wygląda nauka w takiej niepopularnej jeszcze placówce?


REKLAMA


Zobacz wideo Jakim ojcem jest Maciej Zakościelny?


Maciej Stuhr tłumaczy, jak wygląda szkoła leśna jego syna
Syn Macieja Stuhra i Katarzyny Błażejewskiej ceni sobie dzieciństwo spędzane na łonie natury. Przedszkole leśne, do którego wcześniej uczęszczał, zakłada, iż dzieci aż 80% spędzają na powietrzu. Przebywając wśród zieleni, rozwijają swoją kreatywność. Tam nie tylko się bawią, ale i się uczą. - Szkoła leśna jest naturalnym ciągiem dalszym. Panuje w niej ta sama zasada: nie ma zabawek, dzieci bawią się patykami, szyszkami, błotem. Gdy Tadek wraca do domu, wygląda jak człowiek demolka. Cały w błocie. Codziennie. I szczęśliwy - chwali Maciej Stuhr, który nie wyobraża sobie, by jego syn siedział ciągle z nosem w telefonie czy przed komputerem.


Wiejskie życie Macieja Stuhra i jego bliskich
Maciej Stuhr śmieje się, iż nie umie odpoczywać więcej niż dziesięć minut. Chciałby wziąć przykład z sąsiada, który potrafi leżeć na leżaku i rzucać tylko psu piłkę. On i jego żona są ciągle bardzo aktywni, choćby wtedy, gdy mogliby sobie zafundować wolny dzień. - Bałem się przeprowadzki na wieś. Teraz coraz trudniej mi sobie wyobrazić powrotu do miasta. Być może będzie trzeba to zrobić, jak chłopcy podrosną i będą chcieli chodzić na randki (...). Na razie rozkoszujemy się życiem na wsi. Siedzimy w ogrodzie, umysł się resetuje... - zdradza aktor, a jego żona opowiada, co zajmuje im dnie, gdy nie muszą zajmować się swoim życiem zawodowym. - W ogrodzie można tyle zrobić. Mam szklarnię i kilkadziesiąt grządek, co roku ich przybywa. Maciek wyrywa chwasty, kosi trawę, rąbie drewno, przekopał kawał działki i zakładał trawnik. Zawsze można wyczyścić staw z liści, pozbierać gałęzie - dodaje Katarzyna Błażejewska-Stuhr.
Idź do oryginalnego materiału