"Stranger Things" wraca z rozmachem i szykuje nas na ostateczne starcie – recenzja 1. części 5. sezonu

serialowa.pl 2 godzin temu

Wracamy do Hawkins. Po długim okresie oczekiwania wreszcie otrzymaliśmy od Netfliksa 5. sezon jednego z jego największych hitów. Czy „Stranger Things” zaczęło pożegnanie w dobrym stylu? Recenzujemy całą część 1.

„Stranger Things” to serial, który trochę wymyka się logice. Stworzona przez braci Matta i Rossa Dufferów, podpisujących się wszędzie jako The Duffer Brothers, produkcja z sezonu na sezon coraz bardziej testowała cierpliwość widzów, każąc im za każdym razem czekać jeszcze dłużej na kolejne odcinki. Teraz, ponad trzy lata po finale 4. sezonu, wreszcie doczekaliśmy się premiery kolejnej, finałowej już serii. Czy powrót do Hawkins po takim czasie przynosi jeszcze uczucie nostalgii, które było jedną ze składowych wielkiego sukcesu tego serialu?

Stranger Things sezon 5, część 1 – hit Netfliksa powraca

Muszę przyznać, iż nigdy nie pojmowałem fenomenu „Stranger Things” – owszem, nostalgiczny klimat lat 80. ujął mnie, gdy serial debiutował, ale choćby wtedy podchodziłem do niego z pewnym dystansem. Gdy produkcja serwisu Netflix zaczęła zmieniać się w prawdziwą serialową bestię – za słupkami oglądalności rósł też rozmach całego serialu – kwitowałem to tylko wzruszeniem ramion. Owszem, pod względem realizacyjnym „Stranger Things” to absolutny top, a z każdym sezonem i rosnącym budżetem mogliśmy przekonać się o tym coraz bardziej. Szkoda tylko, iż proporcjonalnie do rosnącej ilości efektów specjalnych serial tracił swojego ducha.

„Stranger Things” (Fot. Netflix)

Bracia Dufferowie przy okazji tego, jak i poprzedniego sezonu z lubością opowiadali o skali całego projektu, a ich przekaz można byłoby skrócić do „Nie kręcimy jednego sezonu serialu, kręcimy osiem (lub dziewięć) filmów”. Twórcy z nieskrywaną euforią bawili się zabawkami, które mogli sobie kupić za pieniądze Netfliksa, ale miało to też swoje konsekwencje – przerwy między sezonami zaczęły wydłużać się do absurdalnych wręcz rozmiarów i o ile poprzednio można było zrzucać winę na pandemię, to w 2025 roku trudno znaleźć na to wytłumaczenie. W międzyczasie młodzi aktorzy zdążyli już dorosnąć, a choćby wyrosnąć ze swoich ról – podczas gdy w serialu minęły ledwie cztery lata, w rzeczywistości upłynęła przecież niemal dekada.

To może i drobiazg, ale ciężko mi udawać, iż dwudziestokilkulatkowie grający nastolatków są w tym wiarygodni – nie są, zwłaszcza iż przecież dobrze pamiętamy ich w znacznie młodszym wydaniu. Twórcy w jednym z wywiadów przyznali, iż pogodzili się z tym faktem, więc wygląda na to, iż i my musimy, jeżeli chcemy się dobrze bawić podczas oglądania nowego sezonu. Powinniśmy dać radę, zwłaszcza iż nowe odcinki przynoszą w mojej opinii spore odświeżenie po niezbyt udanej 4. serii. jeżeli więc nie przeszkadza wam, iż nastolatków walczących ze złem dzięki sile przyjaźni (i kilku supermocy) grają jak najbardziej dorośli ludzie, powinniście bawić się naprawdę dobrze. Choć – to wniosek po obejrzeniu wszystkich czterech odcinków – wad nie brakuje.

Stranger Things sezon 5, część 1 – co słychać w Hawkins?

Gdy kolejny raz słuchałem o tym, jak wielką produkcją będzie nowy sezon „Stranger Things”, iż każdy kolejny odcinek to tak naprawdę osobny film, myślałem tylko o tym, iż zamiast ośmiu przeciętnych filmów chętniej zobaczyłbym jeden porządny serial – coś, czego nie dane było mi uświadczyć przy okazji 4. sezonu. Trzeba jednak oddać twórcom, iż poprawili sporo błędów z tamtych odcinków, dzięki czemu tegoroczną odsłonę ogląda się znacznie lepiej. Przede wszystkim, bohaterowie znów są razem, koniec z rozbijaniem całej historii na kilka równoległych wątków, które na koniec zostają gwałtownie sklejone na ślinę. W finałową rozgrywkę bohaterowie wchodzą zjednoczeni. I tam, gdzie wszystko się zaczęło.

„Stranger Things” (Fot. Netflix)

Jak wygląda stan gry w Hawkins, dowiadujemy się adekwatnie z jednego radiowego monologu Robin (Maya Hawke), która jak na tacy wykłada nam całą sytuację. Miasto zostało objęte kwarantanną przez wojsko, które również eksploruje Drugą Stronę, próbując dowiedzieć się o niej jak najwięcej i przy okazji prawdopodobnie wykorzystać do własnych celów. Jedenastka (Millie Bobby Brown) pozostaje w ukryciu, ale jednocześnie przygotowuje się do starcia z Vecną (Jamie Campbell Bower), ucząc się coraz lepiej korzystać z własnych mocy. Można adekwatnie powiedzieć, iż bohaterowie stworzyli w Hawkins coś na wzór działającego po cichu ruchu oporu – wobec wojska, ale przede wszystkim wobec zagrożenia, które czai się po Drugiej Stronie i oczywiście dość gwałtownie zacznie się wyłaniać.

Dzięki ponownemu zebraniu bohaterów w jednym miejscu ogląda się ich znacznie lepiej niż 4. sezonie, dynamika jest wtedy zupełnie inna. Nie da się jednak nie zauważyć, iż mówimy o postaciach, które na przestrzeni tych pięciu sezonów nie zmieniły się praktycznie wcale. Wygląda na to, iż rozwój całej mitologii serialu odbył się właśnie kosztem postaci, które są chyba jeszcze bardziej powierzchowne niż zwykle i trudno napisać o nich cokolwiek konkretnego. A szkoda, bo w przeszłości to właśnie te nerdowskie dzieciaki były tym, co stanowiło o sile „Stranger Things”.

Wraz z tym, jak serial zaczął rosnąć, scenarzyści coraz bardziej tracili ich z oczu, a dziś Jedenastka i spółka zdają się już być jedynie środkiem do celu, coraz mniej w nich ludzi z krwi i kości. Tym bardziej dziwi mnie, iż w nowych odcinkach przedstawiono kolejnych nowych bohaterów (do obsady dołączyła m.in. Linda Hamilton z „Terminatora”), a jedna z postaci będących dotychczas na trzecim lub choćby czwartym planie dostała całkiem spory wątek. W tym samym czasie taki Lucas (Caleb McLaughlin) czy Mike (Finn Wolfhard) jak po sznurku biegają od punktu A do punktu B, ale godzinę po seansie nie będziemy już prawie o nich pamiętać. Podobne zarzuty można mieć odnośnie postaci Hoppera (David Harbour), który na całego przybrał rolę ekranowego twardziela gotowego skopać tyłki każdemu – człowiekowi i potworowi. Żadne retrospekcję z umierającą córką nie pomogą już w nadaniu mu głębi.

Stranger Things sezon 5, część 1 – czy to udany powrót?

Chyba tylko o Willu (Noah Schnapp) można powiedzieć, iż widać jego rozwój w nowych odcinkach, choćby jeżeli sporą ich część spędza w konwulsjach. Twórcy obiecywali, iż w tym sezonie dowiemy się więcej o jego połączeniu z Vecną i faktycznie dotrzymują słowa, fundując nam przy okazji spory cliffhanger, po którym normalnie od razu rzucilibyśmy się na kolejne odcinki. Zamiast tego musimy jednak poczekać jeszcze miesiąc. I w sumie jest na co czekać, bo 5. sezon „Stranger Things” to póki co całkiem udana mieszanka powrotu do korzeni serialu z rozmachem, który wyraźnie upodobali sobie bracia Dufferowie.

„Stranger Things” (Fot. Netflix)

Tempo nowych odcinków jest naprawdę wysokie – jeżeli twórcy dociskają hamulec, to tylko po to, by za moment jeszcze mocniej wcisnąć gaz i choć odcinki wciąż są, jak na telewizyjne standardy, bardzo długie, to póki co brakuje tu dłużyzn, z którymi kojarzę poprzedni sezon. To w dużej mierze zasługa skondensowania liczby wątków i zgromadzenia bohaterów – tych na przestrzeni wszystkich sezonów zrobiła się już cała chmara – w jednym miejscu. Tu już nie ma czasu w zatrzymywanie się i partyjkę Lochów i smoków (a tego akurat szkoda), wszystko dzieje się szybko, momentami może zbyt szybko. Twórcy zajawiają czasem inne wątki, jak choćby rysujący się trójkąt miłosny z Nancy (Natalia Dyer), Jonathanem (Charlie Heaton) i Steve’em (Joe Keery), ale po chwili sami je porzucają.

Oczywiście to dopiero półmetek, więc finalna ocena nowego sezonu „Stranger Things” może się jeszcze zmienić, ale póki co powiedziałbym, iż mimo wad – przede wszystkim chodzi mi o to, jak traktowani są bohaterowie – jest to zaskakująco porządny sezon. Inna rzecz, iż podchodziłem do niego z nisko zawieszoną poprzeczką, adekwatnie bez żadnych oczekiwań. Choć na kilka pytań, m.in. o dalszy los Max (Sadie Sink), udzielono już odpowiedzi, większość tajemnic Hawkins i Drugiej Strony wciąż czeka, by rzucić na nie więcej światła. I widząc, jak bardzo twórcy odkładają w czasie rozwiązywanie poszczególnych wątków i zagadek, boję się chaotycznego i skleconego na gwałtownie finału.

Stranger Things sezon 5 – część 1 dostępna na Netfliksie

Idź do oryginalnego materiału