Steczkowska ma ośmioro rodzeństwa. Jej matka była nauczycielką muzyki, a ojciec dyrygentem. Gdy Justyna miała 5 lat, cała rodzina przeprowadziła się do Stalowej Woli. To właśnie w tym wieku piosenkarka doznała urazu. Spadła z roweru, uderzyła głową o beton, straciła przytomność i przez tydzień pozostawała w śpiączce. w tej chwili ma 52 lata, ale wciąż pamięta, co czuła w tamtym momencie.
REKLAMA
Zobacz wideo Narożna przesłuchała "Gaję". Nie ma dobrych wieści dla Steczkowskiej
Justyna Steczkowska przeżyła śmierć kliniczną. Potem przestała się bać
Gwiazda wróciła wspomnieniami do wydarzeń sprzed lat w rozmowie z "Dobrym Tygodniem". - Znalazłam się już po drugiej stronie, przeżyłam śmierć kliniczną. Byłam wśród aniołów. Pamiętam, iż to było coś dobrego dla mnie i było mi przyjemnie. Wiem, iż poza naszą rzeczywistością jest też inna. Śmierć jest tylko zamianą światów - opowiadała. Po tej sytuacji przestała bać się śmierci i uwierzyła, iż istnieje życie pozagrobowe. Warto dodać, iż Steczkowska jest bardzo wierząca. Jej tata w młodości był księdzem. Porzucił sutannę dla matki Justyny. Opisywaliśmy tę historię tutaj. - Ufam, iż jesteśmy kowalami swojego losu, ale też wierzę w Boga, który nad nami zawsze czuwa - mówiła piosenkarka, cytowana przez pomponik.pl.
Justyna Steczkowska była w śpiączce. Po tygodniu "sprowadziły ją szepty"
Teraz artystka ponownie wróciła do tematu śmierci klinicznej w rozmowie z Zuzanną Falzmann. W podcaście "FeelZenn" zdradziła więcej szczegółów z wypadku. - Takie wrażenie, iż znalazłam się na pewno w innej przestrzeni. To jest oczywiste, iż tam byłam, iż to nie był świat realny, do którego przywykłam jako dziecko, świat namacalny, w którym jest materia. Była to absolutna wolność, absolutne piękno i trudne do wytłumaczenia uczucie miłości, które cię wtedy otacza, spokoju, zrozumienia, empatii - przyznała.
Dodała, iż każdy, kto przeżył coś podobnego, ma podobne odczucia. - Ogarniająca cię miłość jest nie do opisania słowami. Mówiąc szczerze, nie bardzo się chce wracać z tamtej przestrzeni. To jest takie uczucie, jakiego tutaj trudno jest zaznać - powiedziała. Według Justyny w kluczowym momencie to jest indywidualna decyzja konkretnego człowieka, czy chce wrócić na ziemię. Ona postanowiła wrócić. - Sprowadzały mnie szepty, prośby moich rodziców albo ludzi, którzy mnie kochali czy rodzeństwa. Coś powodowało, iż wiem, iż muszę wracać - podsumowała. Wierzysz w życie pozagrobowe? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.