Starożytny honor we współczesnym wydaniu. Recenzja: Ronin

itomigra.blogspot.com 2 dni temu

Choć tekst o pierwszym z grudniowych komiksów już się pojawił (SW: Mroczne Droidy- TUTAJ), to dopiero teraz oficjalnie otwieramy styczniowy panel. Mamy na tę okazję specjalny tytuł. Klasyczny, mocny, fundamentalny. Czy warto sobie nim zawracać głowę? Sprawdzimy!

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Ronin
to zamknięty album złożony z sześciu zeszytów miniserii, która swego czasu wstrząsnęła komiksowym światem. Rzuciła nowe światło na obrazkowe opowieści wypełnione superbohaterstwem i zaprezentowała czytelnikom wybuchową mieszankę tradycji i współczesności, magii i nauki, Wschodu i Zachodu. Wymienianie tych wielowymiarowych składowych mogłoby trwać niesamowicie długo- ale o wszystkim możecie przeczytać w załączonym do albumu wstępie autorstwa Jenette Kahm, prezeski i wydawcy DC. Nie będziemy się powtarzać, zaznaczymy jednak, iż Ronin rzutował na gaimanowskiego Sandmana i być może zainspirował Neila do stworzenia swojego dzieła- a tego odpuścić nie mogliśmy.

Komiks uważany jest za przełomowy, ale- co niezwykłe- w całości powstał w jednej głowie- Franka Millera. Ten uzdolniony scenarzysta i rysownik znany jest z prac nad Daredevilem, Sin City i Batmanem, jednak to właśnie Ronina uważa się za największe z jego osiągnięć. Teraz majsterzyk (oprawiony w twardą okładkę z etykietką DC Black Label) może cieszyć i polskich odbiorców. Dziękować za to możemy wydawnictwu Egmont i klubowi Świat Komiksu.

Zarys fabularny:


"W odległej przeszłości władca z feudalnej Japonii zostaje pokonany przez istotę czystego zła – demona Agata. Młody wojownik, któremu nie udało się ochronić władcy, staje się pozbawionym pana samurajem – roninem – i przysięga demonowi zemstę. W niedalekiej przyszłości wielka korporacja w miejskiej dżungli Nowego Jorku przygotowuje się do wypuszczenia śmiertelnie niebezpiecznej nowej technologii. Jedynymi osobami, które starają się sprzeciwić jej wprowadzeniu są niepełnosprawny telepata i bezkompromisowa dowódczyni ochrony.

Kiedy te dwa światy się zderzą, marzenia i rzeczywistość zleją się w ostatecznej, apokaliptycznej bitwie – a w sercu chaosu samotny samuraj stanie przed ostatecznym testem swojej wierności."

Wrażenia:


Jestem fanem starych produkcji- to prawdopodobnie wiecie. Uwielbiam pierwsze komiksy Marvela i produkcje Złotej i Srebrnej Ery Komiksów. Kocham styl Sandmana i możliwe, iż to znacznie wpłynęło na moją ocenę, ale Ronin uświadomił mi pewną rzecz. Wręcz zazdroszczę tym, którzy pierwszy raz mieli okazję się zetknąć z tym wizjonerskim dobrem podczas premiery w latach 80'. Wtedy przeczytana historia rozłupałby mi czaszkę. Komiks jest niesamowity, fantastyczny, przełomowy, kontrowersyjny... ale niestety się zestarzał. Teraz nie zaprezentował sobą niczego nowego... ale wtedy?


Muszę przyznać, iż takie patrzenie z perspektywy znacznie utrudniło ocenę. Chaotyczna narracja spowalniała czytanie (często gubiłem wątek podczas przeskoków lokalizacji), rozmazana kreska, brak wyrazistości i gra kolorów (która w Sandmanie doprowadzona została do perfekcji), tutaj z jednej strony pobudzała wyobraźnie, z drugiej wymagała totalnego skupienia, by ogarnąć kto jest kim (wyjątkowo wszystkie twarze w komiksie wyglądały dla mnie identycznie). Brzmi jak trudny w odbiorze komiks? Właśnie. W tym rzecz. W późniejszych dziełach (które poznałem wcześniej niż Ronina) dopracowano ten styl- ale wtedy był przełomowy i angażujący. Był czymś świeżym, co wywoływało euforię u czytelnika, stanowiąc odmianę od prostych superbohaterskich historii.


Podobnie z fabułą- dla mnie? Nic odkrywczego. Mieszanek starożytności i współczesności jest mnóstwo. Od powrotów do przeszłości, po odkrywanie historycznych klątw. choćby na świeżo można przytoczyć przykład produkcji, w której przenikają się czasy- Avengers i ich prehistoryczni odpowiednicy TUTAJ. Gdyby nie słowa wstępu, pewnie nie zwróciłbym uwagi na wiele aspektów istotnych dla Ronina. Wątek biotechnologiczny nie zrobiłby na mnie wrażenia, a bohaterkę przyjąłbym jako "kolejną silną kobietę" (niezależnie od koloru skóry). Wtedy, w czasie kiedy emancypacja dopiero zaczynała raczkować, był to ważny głos popkulturowy! Podobnie zresztą, jak sztuczna inteligencja. W Roninie? Futurystyczna wizja w świecie rozwijającej się dynamicznie technologii, ekscytująca nerdów. Współcześnie? Przesiąkliśmy już tematem SI, jej korzyściami i zagrożeniami, tak głęboko, iż rozwiązania stosowane w Roninie, przyjmujemy jako oczywistość, a nie zaskakujący plot twist mający nas wgnieść w fotel.


Podsumowując- doceniam podwaliny, które Ronin stworzył pod współczesną popkulturę, ale zaznaczyć muszę, iż nie jest to najlepszy komiks, jaki czytałem. Podobał mi się, ale polecam go jako ciekawostkę i must have w kolekcjonerskich zbiorach komiksowych. jeżeli chodzi o rozrywkową lekturę na wieczór... pewnie znajdziecie bardziej urzekające historie.

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do naszego Facebooka
TUTAJ złapiecie własny egzemplarz
Idź do oryginalnego materiału