Star Wars: Visions – recenzja 3. sezonu. Życie wróciło do galaktyki

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Seriale z uniwersum Gwiezdnych Wojen od lat borykają się z wtórnością. Większość projektów wałkuje ten sam okres oraz wykorzystuje w kółko te same postacie. Zdarzają się jednak wyjątki – seriale, które przypominają nam, jak bogate oraz różnorodne potrafi być to uniwersum. Takim wyjątkiem jest właśnie Star Wars: Visions. Pierwsze 2 sezony były powiewem świeżego powietrza, którego ta marka bardzo potrzebowała. Czy 3 sezon też się takim okazał?

Tym razem za wszystkie odcinki odpowiadali twórcy japońscy, tak samo jak w pierwszej serii. Z uwagi na to nie mamy aż takiej różnorodności jak w okresie drugim, co uważam za lekkie rozczarowanie. Poprzednia odsłona jest dla mnie jednym z najlepszych projektów o Gwiezdnych Wojnach przede wszystkim przez to, ile technik animacji oraz oryginalnych fabuł i konceptów udało się napchać do zaledwie paru dwudziestominutowych miniatur. Studia pochodziły z kompletnie różnych stron świata, co było bardzo widoczne w przygotowanych przez nie historiach. Tutaj mamy natomiast odcinki, które nie wyróżniają się dla mnie w żaden znaczący sposób i w których wkrada się wtórność.

Fot. kadr z odc. Pieśń Czterech Wiatrów

Nie uważam jednak, żeby ten sezon ustępował poprzednim odsłonom Star Wars: Visions – wręcz przeciwnie. Nie ma tutaj ani jednego epizodu, z którego nie czerpałem rozrywki. Zdarzają się jednak takie, które są po prostu dobre i nic ponadto to. Takim okazał się dla mnie Pieśń Czterech Wiatrów, ukazujący walkę księżniczki-rebeliantki z Imperium. Fabuła jest całkiem urocza, animacja też wyszła nieźle (choć wyraźnie gorzej niż w pozostałych odcinkach), ale nie ma tutaj nic, czego byśmy już nie widzieli. Łowcy Nagród i Przemytniczka stawiam na pewno wyżej, ale one również mnie nie urzekły.

Po raz pierwszy otrzymujemy kontynuację odcinków z poprzednich sezonów. 3 historie dostały rozwinięcie w postaci Pojedynek: Rewanż, Dziewiąty Jedi: Dziecko Nadziei oraz Zagubieni. Wszystkie z nich są na naprawdę wysokim poziomie, a dzięki temu, iż twórcy nie muszą poświęcać czasu w wprowadzanie postaci i świata przedstawionego, mogą skupić się na bardziej rozwiniętej fabule. Można by się przyczepić, iż zamiast tworzyć nowe opowieści, twórcy odkopują to samo, ale akurat te konkretne odcinki aż prosiły się o poszerzenie. Zwłaszcza Dziewiąty Jedi. Pojedynek był też przez długi czas moim ulubionym epizodem, także miło było wrócić do tego zakątka Gwiezdnych Wojen.

Fot. kadr z odcinka Rajski Ptak

Rajski Ptak opowiada z kolei o padawance, która musi poradzić sobie po utracie wzroku. Nie miał on zbyt wciągającej fabuły, ale wizualny sposób ukazania tutaj mocy jest wybitny. Podążanie za bohaterką i obserwowanie tego, w jaki sposób zaczyna postrzegać ona rzeczywistość po utracie kluczowego zmysłu potrafi naprawdę zachwycić. Animatorzy wykazali się tutaj ogromnym talentem, za pomocą którego ten epizod wybija się na tle pozostałych opowieści .

Skarb Yuko jest za to bardzo prostą historią, która ukazuje relację małego chłopca z niedźwiedziem-droidem, który się nim opiekuje. Nie mamy tutaj niezwykłej animacji ani zbyt oryginalnej fabuły, ale to, jak urocza i ocieplająca serce jest to historia sprawia, iż jest to chyba mój drugi ulubiony odcinek tego sezonu. Po obejrzeniu czułem się jak po wypiciu ciepłej herbatki w jesienny wieczór, a uśmiech od razu pojawił mi się na ustach. Gwarantuję, iż po tym epizodzie od razu poczujecie się lepiej, a BILY na pewno stanie się jednym z waszych ulubionych mechanicznych towarzyszy ze świata Star Wars.

Fot. kadr z odc. Czerń

Jeden odcinek okazał się za to dokładnym przeciwieństwem tego, co właśnie opisałem. To również najlepszy odcinek nie tylko tego sezonu, ale i również całego Visions. Jest nim Czerń – niezwykle psychodeliczna historia, w której będący na skraju śmierci szturmowiec doświadcza przerażających, niemalże horrorowych wizji. Połączenie przepięknej, chaotycznej oraz niepokojącej animacji ze świetnym jazzowym soundtrackiem zamienia ten epizod w niezwykłe doświadczenie. Nie mamy tutaj żadnych dialogów, ale są one kompletnie niepotrzebne. Twórcom wystarczy wyłącznie część audiowizualna, by w pełni ukazać, jak brutalne i przerażające potrafi być życie żołnierzy pod wodzą Imperium. Bez względu na to, czy ktoś lubi Gwiezdne Wojny, czy też nie, Czerń jest fenomenalną krótkometrażówką, którą każdy powinien obejrzeć.

Tak samo jak poprzednie, trzeci sezon Star Wars: Visions uważam za naprawdę udany. Różnica jakościowa odcinków jest zauważalna, natomiast poziom nigdy nie spada poniżej pewnej poprzeczki. Najgorsze epizody są tutaj sympatyczne, natomiast te najlepsze – absolutnie zjawiskowe. Naprawdę polecam zapoznać się z tą antologią, zarówno doświadczonym fanom uniwersum, jak i tym, którzy nigdy się nim znacząco nie interesowali. Osobiście liczę, iż w końcu zaczniemy bardziej regularnie dostawać projekty z taką ilością charakteru w świecie Gwiezdnych Wojen.


Fot. wyróżniająca: materiały promocyjne

Idź do oryginalnego materiału