Człowiek może pokonać Imperium i dokonać skoku na największego kasyno w galaktyce, a i tak będzie mu brakować tej adrenaliny, której dać mu może wyłącznie polowanie na legendarny skarb kosmicznych piratów. Przynajmniej tak wynika z historii Kay Vess, która powraca w ostatnim już dodatku do Star Wars: Outlaws – A Pirate’s Fortune. Była to dla twórców okazja na pożegnanie się z bohaterką i jej niesforną załogą w epickim stylu. Szkoda zatem, iż niekoniecznie garnęli się do tego, by ją wykorzystać.
Spis Treści
- Fabuła
- Rozgrywka
- Misje poboczne
- Podsumowanie
Kup Star Wars: Outlaws (XSX)
Robótka na boku
Całość zaczyna się kompletnie niepozornie, od dziwnego pikania na pokładzie naszego statku, które – jak się okazuje – wydawane jest przez transponder pozostawiony tam przez oryginalnego właściciela. Na nim natomiast znajdujemy nagranie znanego fanom serialu animowanego Star Wars: Rebelianci pirata Hondo Ohnakiego, naprowadzającego nas na lokalizację legendarnego, pirackiego statku. Nim się obejrzymy, wpakujemy się w niemałą kabałę w odległej mgławicy pod kontrolą Rokańskich Łupieżców.

O ile jednak Wild Card ujmował pomysłem na historię, A Pirate’s Fortune wypada pod względem narracji zdecydowanie bardziej standardowo, by nie powiedzieć, iż słabo. Poza ekscentrycznym Hondo, który odgrywa tutaj rolę kosmicznego Jacka Sparrowa, nie napotkacie na swojej drodze ani jednej interesującej postaci, a i cały wątek skarbu potraktowany został po macoszemu. Najciekawiej wypadają te elementy historii, które z głównym wątkiem mają najmniej wspólnego, jak chociażby wizyta u starego przyjaciela Hondo, obfitująca w dość niespodziewane sytuacje. Aż chciałoby się, by twórcy poświęcili ten dodatek jego przeszłości, aniżeli skarbowi, którego poszukuje.
Pośród gwiazd
Na plus zaliczyć trzeba natomiast fakt, iż A Pirate’s Fortune jest całkiem zróżnicowane. Sporą część czasu spędzamy chociażby za sterami statku, w dodatku mowa tu nie tylko o Śmiałku, ale też o R93 Refraktorze, czyli pirackiej jednostce, którą otrzymujemy na własność po ukończeniu rozszerzenia. Nie cieszcie się jednak za bardzo, bo polatać nim można wyłącznie po nowej lokacji – systemie Khepi – aczkolwiek lata się nim naprawdę przyjemnie. R93 Refraktor oferuje bowiem dwa tryby lotu – defensywny ze sporą zwrotnością oraz ofensywny ze zwiększoną siłą ognia kosztem zdolności manewrowych.

Poza tym pod względem rozgrywki nie znajdziecie tu niczego, co odbiegałoby od podstawowej wersji gry. To wciąż całkiem przyjemny, acz dość prosty miks strzelanki TPP ze skradanką i to właśnie te dwa elementy stanowią podstawę wszystkich misji naziemnych. Pochwalić trzeba natomiast to, iż tym razem twórcy nie zamknęli nas wyłącznie w jednej lokacji, ale pozwalają pobiegać po kilku planetach. Mowa oczywiście o tych dobrze Wam już znanych, bo nowych otwartych plansz tutaj brak, a jedyne świeże lokacje to właśnie wspomniany wcześniej system Khepi i baza piratów gdzieś w jego środku.
Dorabianie do emerytury
Przejście całości powinno zająć Wam około trzech godzin. A Pirate’s Fortune bynajmniej nie należy do największych rozszerzeń, ale czas zabawy wydłużyć można sobie poprzez wykonywanie misji szmuglerskich dla nowej frakcji – Ligi Handlowej. Ich misje polegają na przemycie towaru z punktu A do B, więc nie jest to nic skomplikowanego, ale różne typy towarów i poziom trudności zależny stanu zapełnienia ładowni sprawiają, iż każda kolejna fucha jest nieco inna. Wykonane zadania wynagrodzą nas nie tylko rozmaitymi gadżetami, ale też ulepszeniami statku, pozwalającymi na podjęcie się trudniejszych wyzwań. Miły dodatek, ale bynajmniej nie jest to coś, na co chciałbym poświęcać swój wolny czas.
Niefortunny koniec pirata
A Pirate’s Fortune trudno nazwać jest zawodem, bo nie spodziewałem się po nim zbyt wiele, ale wciąż uważam, iż zmarnowano jego potencjał na zwieńczenie historii Kay Vess. Dodatek średnio broni się ponadto jako awanturnicza historia, bo choć postać Hondo i perypetie z nim związane wypadają nieźle, to już wątek pirackiego skarbu (czyli oś historii, jakby nie było) poprowadzono bez polotu. Nie bawiłem się wprawdzie źle – możliwość polatania nowym statkiem, solidny model rozgrywki z podstawki i szereg poprawek, które wprowadzono do gry w ciągu ostatnich miesięcy, skutecznie przyciągały mnie do ekranu. Niemniej, przez cały czas nie mogłem pozbyć się uczucia, iż Kay Vess, Nix i ND-5 zasługiwali na godniejsze pożegnanie.
Star Wars: Outlaws – recenzja (XSX). Świetne pomysły, zaledwie poprawne wykonanie
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie EA.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.