
Stanisław Linowski przyznaje, iż na planie "Niebo. Rok w piekle" Tomasz Kot wywoływał w ekipie coś na pograniczu zachwytu i niepokoju. – Kończyliśmy scenę i mówiliśmy: przecież on dobrze gada. Poszlibyśmy za nim – podkreśla aktor. Opowiada, jak Kot nieświadomie stał się "przewodnikiem" całej ekranowej sekty.