Starożytność można kochać tak bardzo, iż poświęci się jej życie. Wiemy to doskonale. Nie każdy miłośnik antyku ma jednak takie samozaparcie, jak pan Giuseppe Corrente, który w zeszłym miesiącu, w wieku 92 lat, obronił pracę magisterską na temat prawa starożytnego Rzymu na uniwersytecie w Neapolu.
Pan Giuseppe uczęszczał na zajęcia już w latach 50. ubiegłego stulecia, jednak ze względów finansowych zmuszony był przerwać studia. Przerwa ta potrwała aż 70 (!) lat. Corrente wrócił na uczelnię jako dziewięćdziesięciolatek, marząc o tym, by wreszcie uzyskać tytuł magistra. Jego praca pt. Aspekty prawne rodziny rzymskiej spotkała się z uznaniem profesorów, którzy 12 listopada 2025 r. przyznali mu dyplom wyższej uczelni.
Zaraz po obronie podkreślali ogromne zaangażowanie niezwykłego studenta, zaś prof. Carla Masi Doria, kierowniczka wydziału prawa na Uniwersytecie Fryderyka II, podziwiała fakt, iż pan Corrente cytował z pamięci rozległe fragmenty Digestów Justyniana (najobszerniejszej z trzech części wielkiej kompilacji prawa rzymskiego podjętej w VI w. n.e. przez cesarza Justyniana I Wielkiego).
Mikołajowa niespodzianka Lente
W ramach pozytywnych śródziemnomorskich wiadomości mamy też dobre wieści ze sklepu Lente. Na naszych półkach czeka na Was zatrzęsienie cudeniek idealnych na prezenty: perfumy, biżuteria, kawa i herbata, drobiazgi do domu, zestawy tematyczne i inne.
Teraz, na hasło MIKOŁAJ, możecie skorzystać z 15% rabatu na wszystko! Zapraszamy na lente-magazyn.com/sklep
Tureccy pracownicy gospodarki odpadami zdecydowali się otworzyć bibliotekę. Nie byle jaką – składa się ona wyłącznie z książek, które miały trafić na wysypisko.
Biblioteka, zlokalizowana w dzielnicy Çankaya w Ankarze, powstała po tym, jak pracownicy służb sanitarnych zaczęli zbierać książki wyrzucone do śmieci. Gromadzili je przez miesiące, a gdy wieść o ich kolekcji się rozeszła, książki zaczęli im przekazywać także okoliczni mieszkańcy. – Zaczęliśmy dyskutować o pomyśle stworzenia biblioteki z tych książek. A gdy wszyscy go poparli, przystąpiliśmy do dzieła – mówi burmistrz dzielnicy Çankaya, Alper Tasdelen, kierujący lokalnym samorządem, który nadzorował otwarcie biblioteki. Miało ono miejsce we wrześniu 2017 roku.
Biblioteka mieści się dawnej fabryce cegieł i liczy kilka tysięcy woluminów: od literatury pięknej po książki popularnonaukowe. Jest też popularna sekcja dziecięca z komiksami oraz cały dział poświęcony badaniom naukowym. Dla dwujęzycznych gości dostępne książki w języku angielskim i francuskim. Publikacje wypożyczane są także szkołom, uczestnikom programów edukacyjnych, a choćby więźniom.
Biblioteka jest często wypełniona dziećmi pracowników miejskich i uczniami z pobliskich szkół. Oferuje strefę wypoczynkową i możliwość gry w szachy, a szczególnie popularna jest wśród cyklistów, którzy jeżdżą w pobliskiej dolinie i zatrzymują się na szybką lekturę i filiżankę herbaty.
Wyjątkowa biblioteka w Ankarze
Wielkie odrodzenie rysiaiberyjskiego
Dwie dekady temu w Hiszpanii i Portugalii żyło niespełna 100 osobników rysia iberyjskiego – wspaniałego dzikiego kota typowego dla tego półwyspu. Obrońcy zwierząt byli przerażeni, tym bardziej, iż samice w wieku rozrodczym stanowiły tylko jedną czwartą. Jednak dzięki wysiłkom na rzecz ochrony oraz mądremu zarządzaniu siedliskami, prowadzonym w ramach programu LIFE+ Iberlince wspieranego przez Unię Europejską, liczebność rysi gwałtownie wzrosła i, co najważniejsze, nie wykazuje oznak spowolnienia!
Dziś tych niezwykłych kotów jest już kilka tysięcy. Miguel Simón, emerytowany dyrektor programu, skwitował to słowami: – Gdyby ktoś powiedział mi 20 lat temu, iż osiągniemy takie wyniki, pomyślałbym, iż zwariował!
A jednak. Program okazał się tak skuteczny, iż gatunek rozprzestrzenił się daleko poza planowany obszar, a ugruntowane populacje rysia żyją już w hiszpańskich regionach Andaluzji, Kastylii-La Manchy i Estremadury oraz po drugiej stronie granicy, czyli w południowej Portugalii.
Ryś iberyjski wciąż oficjalnie uważany jest za gatunek zagrożony, ale, po raz pierwszy od lat, został usunięty z listy gatunków zagrożonych krytycznie.
Ryś w obiektywie Pawła Czapczyka
Historia wielkich powrotów
Warto wiedzieć, iż między 1850 a 1950 rokiem około 3.5 miliona Włochów wyemigrowało do Argentyny. W XIX wieku przybywali tam głównie mieszkańcy północy kraju; w XX wieku – przede wszystkim ci z południa. Włoska diaspora w Argentynie uważana jest za drugą na świecie pod względem liczebności i pierwszą pod względem koncentracji – w niektórych prowincjach choćby 30% mieszkańców ma włoskie korzenie, co doskonale widać w kulturze oraz słychać w używanych przez nich nazwiskach.
Młoda Argentynka Flor postanowiła w ostatnie wakacje poznać kraj swoich przodków i udała się do Kampanii. Poza Neapolem i innymi miastami, chciała zobaczyć okolicę, w której dorastał jej ojciec. Zdecydowała się więc na podróż do małej średniowiecznej wioski Castel San Lorenzo. Postanowiła nocować w airbnb, wybierając pensjonat prowadzony przez niejakie Margheritę i Enzę. Miały one bardzo wysokie oceny w serwisie – i to we wszystkich kategoriach. Dziewczyna, wybierając się w podróż tak daleką od domu, chciała znaleźć miejsce, w którym będzie mogła czuć się bezpiecznie i komfortowo; znalazłszy ich profil, bez wahania kliknęła więc przycisk ‘rezerwuj’.
Flor przywiozła ze sobą do Włoch stare rodzinne zdjęcia i, przeglądając je już na miejscu, ku swojemu zdumieniu odkryła, iż zarezerwowała dokładnie ten dom, w którym urodził się jej ojciec! Co więcej, gospodynie potwierdziły, iż ich rodzina kupiła ten dom wiele lat temu od dziadków Flor. Tym samym historia zatoczyła koło, a młoda Argentynka znalazła się dokładnie w miejscu, z którego jej rodzina wyruszyła w świat. Margherita i Enza pomogły Flor dotrzeć do lokalnych archiwów i odtworzyć historię jej rodziny. Do dziś pozostają w kontakcie, a dziewczyna rozważa kolejną podróż do Włoch.
Cypryjczycy wybierają zieleń
Na Cyprze od jakiegoś czasu kwitnie inicjatywa „I Go Green” („Wybieram zieleń”). Osoby odpowiedzialne za projekt wybierają szkoły, które chcą upiększyć swoją okolicę, a wcześniej przeprowadzają analizę roślin, które mogą zostać posadzone w danym miejscu, aby upewnić się, iż będą się one dobrze rozwijać. Później zaczyna się wielkie sadzenie, a następnie: sumienne dbanie o zieleń. Dzieci zajmują się nią razem z rodzicami i dziadkami – korzysta więc nie tylko przyroda, ale i rodzina!
Do tej pory do programu zgłosiły się 44 cypryjskie szkoły, a uczniowie powoli zaczynają namawiać do podobnej działalności znajomych… z zagranicy. I tak na przykład, szkoła podstawowa w Agrokipia gościła niedawno uczniów i nauczycieli ze szkół w Katalonii. Jak powiedziała nauczycielka muzyki z katalońskiej szkoły, Maria Soler, ważne jest, by wychodzić poza granice lokalnych społeczności, tak aby inspirować innych. W ten sposób dobre pomysły możemy wdrażać także w naszych szkołach i rodzinach. Celem jest przecież lepsza przyszłość całego świata.
I rzeczywiście – do chwili obecnej zainteresowanie projektem wyraziły m.in. ONZ, UNESCO, Grecja, Serbia i Holandia. Koszt inicjatywy to około 500 000 euro rocznie. Środki na Cyprze pochodzą z grantów europejskich; w „I Go Green” działa też wielu wolontariuszy, którzy oferują swoją wiedzę w dziedzinach związanych z architekturą zieleni.