"Squid Game" wraca z 3. sezonem, a my sprawdzamy, czy to godne zakończenie hitu Netfliksa – recenzja

serialowa.pl 3 godzin temu

Największy hit w historii Netfliksa powrócił z finałową odsłoną. Od dziś w ofercie streamingowego giganta możecie oglądać 3. sezon „Squid Game” – jak wypada serial?

Pół roku czekania na nowy sezon? W 2025 roku brzmi to jak marzenie ściętej głowy. A jednak, 3. seria „Squid Game” – będąca zarazem tą ostatnią – właśnie trafiła w całości do Netfliksa, gdzie od grudnia widnieją wszystkie odcinki odsłony poprzedniej. Ekipa na czele z twórcą, Hwang Dong-hyukiem, pracowała nad dwoma sezonami jednocześnie, dzięki czemu świat tym razem nie zapomniał, co słychać u bohaterów.

Squid Game sezon 3 – co się dzieje w finale serialu?

Ci dalej znajdują się na morderczej arenie. Zaczynamy bowiem w tym samym miejscu, w którym zostawiliśmy akcję w 2. sezonie. Rebelia Gi-huna (Lee Jung-jae) spaliła na panewce, Lider (Lee Byung-hun) wrócił na swoje miejsce u sterów, a rzeszę graczy niemiłosiernie przetrzebiono. Zawodników zostało dokładnie 60. Przed nami sześć odcinków (widziałem już wszystkie) i trzy finalne gry. Co się zmieniło?

„Squid Game” (Fot. Netflix)

Śmierć Jung-bae (Lee Seo-hwan) w finale 2. sezonu na oczach głównego bohatera, sprawiła, iż Gi-hun zatracił się w życiowej beznadziei. Gracz nr 456 najpierw błaga strażników o odstrzelenie, a potem biernie przechodzi przez grową rzeczywistość, snując się niczym żywy trup i obierając sobie za cel Dae-ho (Kang Ha-neul) – to ten, który w trakcie walk został wyznaczony po zbiór amunicji. Misja zakończyła się fiaskiem, a jemu najbliżej jest do „winnego”.

Wydaje się, iż jedynym, co popycha Gi-huna do przodu, jest chęć zemsty na fałszywym żołnierzu. Choć z czasem ulegnie to zmianie, w trakcie pierwszej rozgrywki – w której bohaterowie zmuszeni są bawić się w bestialską wariację gry w chowanego – uczestnicy symbolicznie zwracają się przeciw sobie. Nie minie wiele czasu, nim gracze zaczną padać jak muchy. Także ci, których zdążyliśmy polubić w 2. sezonie.

Squid Game sezon 3 – dużo wątków, mało czasu

Twórcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, iż czasu do końca zostało niewiele. Wobec czego w każdym odcinku poświęcamy chwilę na to, by pożegnać tę czy inną postać i godnie domknąć wątek. Przy okazji sporo czasu spędzamy również poza samą areną, przyglądając się dalszym perypetiom No-eul (Park Gyu-young), strażniczki z Korei Północnej, która wyrasta na najciekawszą postać całego sezonu.

„Squid Game” (Fot. Netflix)

Ci, którym w poprzedniej serii brakowało wątku Jun-ho (Wi Ha-joon), tym razem powinni czuć się usatysfakcjonowani. Brat Lidera pojawia się na ekranie regularnie, pomimo tego, iż bezwzględny nadzorca gry na początku serii naznacza go jako cel. Sceny rozgrywające się na łodzi są ciekawą odskocznią od rzeczywistości areny, jako iż kapitanowi Parkowi (Oh Dal-su) coraz bardziej zaczyna palić się tyłek.

Co ciekawe, przy tych wszystkich rozwinięciach wątków pobocznych (warto wspomnieć jeszcze choćby o m.in. intrygującym następcy Thanosa czy szamance, której liczba wyznawców regularnie się powiększa), zaskakująco kilka czasu spędzamy z tymi, którzy w 2. sezonie byli najciekawsi – Gi-hunem i Liderem. Obaj są w gruncie rzeczy największymi nieobecnymi finałowej odsłony i zmienia się to w pewnym stopniu dopiero w ostatnim odcinku.

Na ekran powracają też VIP-owie (czy ktoś za nimi tęsknił?) zwani inaczej szychami, których obecność sprowadza się do irytująco powtarzalnych i sarkastycznych komentarzy na temat tego, co dzieje się na arenie. Ten – w zamyśle metafilmowy (?) – wątek bije po oczach sztucznością i drewnianym aktorstwem, a każdy kolejny fragment nie wnosi absolutnie nic poza tym, co widzieliśmy już jakieś 37 razy.

Squid Game sezon 3 – jak wypada finał hitu Netfliksa?

Pomiędzy tymi wszystkimi tragicznymi historiami i obrazami krwawej przemocy Hwang Dong-hyuk usiłuje przekazać widzom lekcję o ponoszeniu odpowiedzialności za wybory, ale z drugiej strony wprowadza na arenę noworodka (ten element fabuły zdradził już jeden ze zwiastunów), burząc cały motyw u podstaw. Regularne puszczanie oka do widzów, zestawiając ich z rozkochanymi w brutalnej rozrywce VIP-ami może i działa… ale tylko w teorii.

„Squid Game” (Fot. Netflix)

Scenariuszowo jest tu zdecydowanie za mało mięcha, by zwrócić uwagę na problem, iż czerpanie przyjemności z wzajemnego eliminowania się graczy może przynieść frajdę. Sekwencje growe działają w „Squid Game” dlatego, iż są najlepiej nakręconymi fragmentami w całej serii, podczas gdy reszta serialu pozostaje mizernie zrealizowanym i generycznie napisanym pamfletem na ciąg za pieniądzem. Co gorsza, wszystko – całkiem dosłownie zresztą – zostaje podane nam na tacy.

„Squid Game” traci swój czar z sezonu na sezon z jednego prostego powodu – potencjał wyczerpał się na pierwszej odsłonie. Tymczasem finał wraz z jego zaskakującą ostatnią sceną (takiego cameo nie spodziewał się chyba nikt) zapowiada, iż uniwersum będzie rosło w siłę. Cóż, wydaje się, iż trudno zrobić porządny serial o szkodliwej sile pieniądza na tej samej platformie, która zamienia jego koncept w… reality show.

Jeśli to wszystko wam jednak nie przeszkadza, 3. sezon „Squid Game” pozostaje względnie bezbolesnym seansem. Znów pewnie posypią się rekordy oglądalności, kolejne gry (mamy tu też skakankę i podniebną rozgrywkę w kalmara) raz jeszcze odbiją się viralowym echem, a popyt na kolejnych uczestników będzie rósł w najlepsze. Hej, gdyby chodziło o 152 miliony złotych, to sami pewnie byście skorzystali, co?

Squid Game – 3. sezon już dostępny na Netfliksie

Idź do oryginalnego materiału