W ramach tej rezydencji w ciągu sześciu lat kilkadziesiąt osób pracowało nad książkami, tłumaczeniami, czasem nad samą możliwością powiedzenia „piszę dalej”.
Spotkania literackie u Radziwiłłów
Na przełomie października i listopada 2025 pałac gościć będzie dziewięcioro twórców, ale w tym czasie wydarzy się coś jeszcze: „Spotkania literackie u Radziwiłłów”. 6 i 7 listopada do Antonina przyjadą osoby piszące, których książki zostały uhonorowane znaczącymi nagrodami literackimi.
Literatura nie kończy się na werdykcie. W Antoninie, w ramach programu „Goście Radziwiłłów”, powstaje jej mniej widoczna część – praca, rozmowa, wymiana. Tegoroczne „Spotkania literackie u Radziwiłłów” przypominają, iż nagrody za twórczość mają sens tylko wtedy, gdy poprzedza je proces.
Nagrody literackie mają dynamikę fajerwerku: błysk, napięcie, decyzja. Kiedy zapada werdykt, przez chwilę wydaje się, iż oto rozstrzygnięto coś ważnego. A jednak literatura powstaje w innym tempie. Jej rytm to nie seria finałów, ale praca długiego trwania: szkice, poprawki, próby, rozmowy, cisza niezbędna do namysłu.
Dlatego jeżeli chcemy mówić o nagrodach sensownie, musimy widzieć je w systemie, a nie w izolacji. Ten system obejmuje także rezydencje twórcze, mentoring, warsztaty i spotkania z pisarzami, którzy przeszli już drogę od debiutu do uznania. To nie dodatki, tylko konieczne rusztowanie.
Antonin – przestrzeń ciągłości
Rezydencja nie jest nagrodą w klasycznym sensie (nie wynagradza efektu), ale inwestycją w proces: w czas, infrastrukturę, w dostęp do rozmów, które porządkują myślenie o tekście. I właśnie dlatego ma znaczenie większe niż pojedynczy laur – nie zastępuje go, ale nadaje mu kontekst. To ważne: rezydencja nie formatuje, nie sprowadza pisania do jednej metody, tylko stwarza warunki. W literaturze rzadko wygrywa spektakl – przeważnie wygrywa cierpliwość. Antonin odpowiada właśnie na tę potrzebę.
Przez kilka edycji pobytom towarzyszyły seminaria z Przemysławem Czaplińskim i Piotrem Śliwińskim – krytykami, którzy od lat umieją przenieść spór o literaturę z poziomu doraźnych ocen na poziom pojęć i kategorii.

fot. M. Adamczewska
W tym roku formuła została poszerzona: obok pracy własnej pojawiają się „Spotkania literackie u Radziwiłłów” – cykl otwartych rozmów z autorami i autorkami, których książki są rozpoznawalne nie tylko z list nagród, ale z języka i konsekwencji poetyk.
Nie chodzi o to, by „opowiedzieć przepis na sukces”. Raczej o to, by zobaczyć, jak różne bywają trajektorie: od poezji do prozy i z powrotem, od małych wydawnictw do szerokiego obiegu, od prac nad pojedynczym tomem do projektów wieloletnich. Do Antonina przyjadą Małgorzata Lebda, Anouk Herman, Michał Witkowski, Joanna Wilengowska, Jul Łyskawa i Antonina Tosiek – zestaw twórców, który dobrze pokazuje, iż literacki ekosystem żywi się różnorodnością.
Zaproszeni artyści wskazują mapę możliwych rozmów, rozpiętą między doświadczeniem a debiutem, różnymi modelami pracy, językami i generacjami.
System, nie sezon
Kłopot z dyskusją o nagrodach polega często na skróceniu perspektywy: „kto wygrał?” i „czy słusznie?”. Użyteczniejsze pytanie brzmi: „co z tego wynika?” – dla osób piszących, dla obiegu, dla czytelników. Nagroda bez infrastruktury wcześniejszej i późniejszej jest jak fajerwerk nad pustym polem: piękny, ale gwałtownie gaśnie (nie mówiąc o straszeniu zwierząt). Inaczej dzieje się, gdy stawiamy na ciągłość – gdy za werdyktem stoją miesiące, a czasem lata pracy instytucji, redakcji, programów rezydencyjnych. Wtedy pojedynczy błysk nie tyle kończy historię, ile uruchamia następną fazę: czytania, dyskusji, tłumaczeń, nowych spotkań.

fot. M. Adamczewska
Antonin jest pod tym względem laboratorium dobrej praktyki: łączy czas na pisanie z czasem na rozmowę. Bez tej drugiej sfery literatura łatwo zamienia się w samotny bieg; bez pierwszej – w cykl wystąpień o książkach, których jeszcze nie było okazji napisać. Ekosystem działa wtedy, gdy te dwie energie spotykają się w jednym miejscu.
Dlaczego tacy goście? Można odpowiedzieć najprościej: bo w ostatnich latach właśnie te nazwiska kształtują różne odnogi polskiej literatury – od intensywnej, materialnej poezji, przez prozę tożsamościową i regionalne imaginaria, po narracje ryzykowne formalnie. Ale ważniejsza od samej listy jest logika doboru: zestawić głosy rozpoznawalne z tymi, które dopiero wchodzą w obieg szerzej, pokazać, iż uznanie to nie koniec drogi, tylko nowy jej odcinek, a w końcu uświadomić, iż rozmowa między różnymi poetykami nie jest kurtuazją, ale realną metodą rozwoju.

fot. J. Jurek
W tej perspektywie „Spotkania literackie u Radziwiłłów” nie są ozdobnikiem rezydencji, tylko jej naturalnym dopełnieniem.
Wciąż za mało mówimy o tym, iż wsparcie literatury jest polityką kulturalną, a nie „ładnym gestem”. To nie tylko honoraria i sala na wydarzenie; to także decyzja o budowaniu ciągłości: przewidywalnego programu, partnerstw, powtarzalnych formatów, które dają poczucie, iż warto planować książki nie „od nagrody do nagrody”, ale „od sezonu pracy do sezonu pracy”. Z tej codzienności rodzą się rzeczy, które później widzimy w finałach: konsekwencja stylistyczna, dojrzałość kompozycyjna, odwaga, by nie iść krótszą drogą.
Praktyka zamiast mitu
Programy rezydencyjne odczarowują mit samotnego geniusza. Pisanie pozostaje pracą samotną, ale literatura – nie. Literatura jest wspólnotowa: ktoś wysłucha, ktoś zapyta, ktoś odradzi zbyt łatwe rozwiązanie. W tej sieci spotkań rezydencja jest jednym z węzłów. Drugim – wymiana z nagradzanymi autorami i autorkami, którzy umieją nazwać własne wybory i opowiedzieć, co się dzieje po sukcesie: jak utrzymać tempo, jak chronić język przed autoplagiatem, jak nie pomylić widoczności z pracą.

fot. Janusz Jurek
Warto też odwrócić popularny schemat myślenia: to nie rezydencja ma „przygotować” do nagrody; to nagrody powinny uwzględniać długą pracę, która dzieje się poza kadrem. Tylko w takim układzie system jest uczciwy – docenia nie tyle fajerwerk, ile paliwo, które go umożliwiło.
Jeśli więc myślimy o nagrodach poważnie, spójrzmy na nie w perspektywie kilku lat, nie tygodni. Zobaczmy, ilu autorów przeszło przez program rezydencyjny, ilu wróciło z nową książką, ilu znalazło redaktora, wydawcę, rozmówcę. Zobaczmy, jak rozmowy z doświadczonymi pisarkami i pisarzami zmieniają praktykę tych, którzy dopiero zaczynają. Bo dopiero w takiej skali widać, co naprawdę zostaje.
Rezydencje w Antoninie i „Spotkania literackie u Radziwiłłów” są właśnie po to: by to, co wartościowe, miało szansę wybrzmieć dalej niż do następnego werdyktu. Nagrody są ważne. Ale jeszcze ważniejsze jest to, co dzieje się pomiędzy – praca u podstaw, z której później wyrasta cała reszta. W tym sensie listopadowy program w Antoninie to nie epizod, ale fragment większej opowieści o tym, jak budować literacki ekosystem z myślą o przyszłości. I jak sprawić, by dobre decyzje jury miały w czym zakorzenić się na dłużej niż jeden sezon.
Na „Spotkania literackie u Radziwiłłów” do Antonina zapraszamy wszystkich zainteresowanych. Pełny program wydarzenia dostępny jest ⇒ tutaj.





