Spider-Man: Bloodlines – recenzja. Człowiek pająk według J.J. Abramsa.

pograne.eu 18 godzin temu

J.J. Abrams – reżyser, scenarzysta oraz producent w jednym. To on stał za sukcesem serialu Lost: Zagubieni oraz pomógł wykreować uniwersum Cloverfield. Wskrzesił również kultowego Star Treka i wyreżyserował dwie odsłony nowej trylogii Gwiezdnych wojen. Gdy człowiek tego kalibru ma zielone światło od Marvel Comics na miniserię o Spider-Manie, nie można takiej lektury przegapić. Oto Spider-Man: Bloodlines – składająca się z pięciu zeszytów historia pióra J.J. Abramsa oraz jego syna, Henry’ego Abramsa.

Tak samo, ale inaczej

Przedstawiona tutaj opowieść toczy się w świecie alternatywnym i nie wlicza się ona do głównej serii o Człowieku-Pająku. Warto jednak dać jej szansę ze względu na interesujące podejście do postaci. Bohatera poznajemy podczas walki z zupełnie nowym przeciwnikiem — Cadaverousem. Spider-Man wychodzi ze starcia zwycięsko, jednak płaci za to ogromną cenę: w walce traci prawą rękę oraz ginie jego żona – Mary Jane.

Peter, pozbawiony kończyny, porzuca rolę superbohatera, aby całkowicie skupić się na pracy reportera. Zostawia swojego nastoletniego syna Bena pod opieką cioci May, a sam włóczy się po świecie, aby poradzić sobie ze stratą. Jak nietrudno się domyślić, chłopak nie jest zwykłym dzieckiem.

Od tej pory śledzimy losy Bena, który próbuje odkryć tajemnice swojej rodziny. Idzie odczuć, iż jest to dzieło pisane przez ojca i syna. Relację Petera z potomkiem dość dobrze nakreślono, a sam chłopak ma trochę własnego charakteru. Szkoda, iż seria posiada tylko pięć zeszytów, przez co nie nie wgłębiamy się wystarczająco w narracje i cała akcja wydaje się pospiesznie poprowadzona.

Chciałoby się zobaczyć więcej z codziennego życia. Mimo wszystko historia broni się jako całość. To klasyczna opowieść o akceptacji i szukaniu własnej tożsamości, co dla młodych ludzi jest teraz bardzo ważne. Próżno szukać tu oryginalności, ale przedstawiono to w przyjemnej formie.

Spider-Man w nowym wydaniu

Za rysunki odpowiada Sara Pichelli. Rysowniczka zajmowała się wcześniej Spider-Manem w wersji Milesa Moralesa. Na dodatek, gdy jeszcze pracowała dla IDW, rysowała również Star Treka. Przyznam szczerze, iż na początku nie podobał mi się jej styl, później jednak przekonywałem się do niego coraz bardziej. Autorka świetnie oddaje ekspresje na twarzach bohaterów. Jest to w jakiś sposób inne i, moim zdaniem, pasuje do klimatu opowieści. W końcu Bloodlines to komiks, gdzie nie ma miejsca na żarty. To nieco poważniejsza opowieść o Spider-Manie i taki styl się tutaj sprawdza.

Szczególnie główny czarny charakter ma świetny design – połączenie wielkiej maszyny z organicznymi elementami i masą kabli. Powiedziałbym, iż to wszystko skręca lekko w klimaty horroru i muszę przyznać, iż spodobało mi się to podejście. Rzadko można oglądać Spider-Mana w tak brutalnym wydaniu. Nie nastawiajcie się jednak na latające kończyny, jest krwawo, ale bez przesady. Przez to natomiast, niestety, wydaje się, iż całość nie ma dynamiki. Rysowniczka bowiem stawia bardziej na szokujące kadry niż faktyczne efektowne starcia.

Brzmi znajomo

Komiks dość ciekawie podchodzi do mitologii Człowieka-Pająka, sugerując nam pewne tropy. Główny przeciwnik nie jest całkowicie płaskim czarnym charakterem. Mimo iż jego powody do bycia złym są dość oklepane, to nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze. Rozumiemy, jakie wydarzenia sprawiły, iż wstąpił on na ścieżkę występku, ale raczej nie zagości on na stałe w galerii wrogów Pająka. Stanowi jednak miłą odskocznię.

Wierni fani mogą poczuć się trochę zawiedzeni faktem, iż Peter robi tutaj za postać drugoplanową. Oczywiście to wszystko ma podłoże fabularne, odgrywa bowiem rolę ojca, którego nigdy nie ma, kiedy się go potrzebuje. Bloodlines to opowieść o Benie i jego dziedzictwie, jako nowego Spider-Mana.

Na koniec wspomnę, iż komiks niestety nie jest dostępny w Polsce. jeżeli jednak ktoś będzie chciał go przeczytać, to w zeszłym roku w Stanach trafiło do sprzedaży zbiorcze wydanie obejmujące wszystkie pięć zeszytów.

Podsumowanie

„Spider-Man: Bloodlines” jest w porządku. Ma kilka ciekawych pomysłów, ale nie jest to obowiązkowa lektura, bardziej ciekawostka. Chociaż muszę przyznać, iż chciałbym spędzić z tymi postaciami więcej czasu, może wtedy byłoby nieco lepiej. Całość broni się pomysłem, pomimo faktu, iż jest to historia napisana pośpiesznie.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału