Kiedy zbliżało się lato, od razu powiedziałem żonie, iż nie zamierzam spędzać wakacji z jej rodzicami i siostrą. Zdecydowanie nalegałem, żebyśmy wyjechali sami. No bo dlaczego to moja rodzina miałaby finansować ten wyjazd?
Moja żona, chociaż założyła ze mną rodzinę i urodziła dziecko, nie potrafiła odciąć się od swojej pierwszej rodziny, zwłaszcza od matki i siostry. Nie mogła zrozumieć, iż teraz jej rodziną jestem ja i nasz syn, a nie jej rodzice. Do tego oddawała połowę swojej pensji rodzicom, zupełnie ignorując nasze potrzeby i naszego syna. A ja ciągle czułem się krytykowany – zawsze coś robiłem nie tak. Czy to kupiłem niewłaściwy samochód, czy źle bawiłem się z dzieckiem.
Żona zawsze słuchała swojej matki, siostry i ojca. Ich zdanie było dla niej świętością. Kiedy wracała do domu po wizycie u nich, zaczynała prawić mi kazania, jakbym był nieudacznikiem. W dodatku, ciągle powtarzała, iż odejdzie, iż mnie nie potrzebuje i iż powinienem być wdzięczny, iż mam taką wspaniałą żonę. A teściowa tylko dolewała oliwy do ognia, grożąc, iż kiedyś zostanę sam jak palec.
W naszym małżeństwie było wiele dobrego, ale nieustanne wtrącanie się rodziny żony rujnowało nasze relacje. Znosiłem to przez sześć lat. Aż w końcu doszło do kłótni o wakacje z jej rodziną. Powiedziałem, iż nie pojadę, a na dodatek nie zamierzam tego sponsorować. Znowu zaczęły się groźby i wyzwiska. Wtedy spakowałem walizki żony, wysłałem ją do rodziców, zostawiłem ze sobą syna i zmieniłem zamki.
Po tygodniu u rodziców, żona zaczęła mnie błagać o powrót. Nagle zrozumiała, iż mnie potrzebuje i iż jej słowa były nie na miejscu. Odpowiedziałem krótko:
– Wnoszę pozew o rozwód. Spotkamy się też w sądzie w sprawie naszego dziecka. A ty ciesz się życiem z rodzicami i siostrą.
Przeczytaj także: Tego dnia mąż pożegnał się na zawsze i zostawił nas bez dachu nad głową. Myślał, iż pieniądze załatwią wszystko, ale los miał dla mnie inny plan
Miesiąc później żona zdała sobie sprawę, iż takie życie jej nie odpowiada. Błagała mnie, żebym jej wybaczył, uklęknęła choćby przede mną na kolana. Teraz jesteśmy razem od 16 lat, mamy także córkę. Zrozumiała na własnej skórze, iż czasami warto przemyśleć swoje obietnice, zanim się je spełni. Dopiero gdy człowiek zda sobie sprawę, iż może wszystko stracić, zmienia swoje podejście do życia.