Opętanie jest w tej chwili najbardziej rozpoznawalnym filmem Andrzeja Żuławskiego i to nie tylko dzięki rankingowi horrorów czasopisma IndieWire, w którym uplasował się na pierwszym miejscu. Horror z fenomenalną rolą Isabelle Adjani status kultowego zyskał na długo wcześniej – poprzez otwarcie na nieskończoność interpretacji dzięki plastycznym obrazom i symbolice oraz, przede wszystkim, nieokiełznanym i bezwstydnym podążaniem za emocjami. Tymi trudnymi, niechcianymi, prowadzącymi do toksycznych i wyniszczających zachowań.
Berlin Zachodni, tuż przy Murze, lata 80. Mark wraca do domu po zakończeniu misji szpiegowskiej po wschodniej stronie Muru Berlińskiego, aby dowiedzieć się, iż jego małżeństwo z Anną jest adekwatnie martwe. Małżonkowie gwałtownie porzucają wszelkie pozory cywilizowanego zachowania, gdy prawdopodobnym okazuje się romans kobiety. Korzenie coraz bardziej komplikującej się sytuacji, w tym eskalacji przemocy psychicznej i fizycznej stosowanej przez parę, sięgają jednak o wiele głębiej niż trywialny pozamałżeński związek – wędrują w mrok zapętlających się relacji, odgrywanych w kółko traum i pogłębiającego szaleństwa.
W kinie Żuławskiego zawsze najważniejsze były emocje o granicznej intensywności, ukazywane bez cenzury i zahamowań, z bezrefleksyjnymi zachowaniami bohaterów natychmiast podążającymi za swoimi odczuciami, choćby miały prowadzić do najgorszych, najbardziej wyniszczających rezultatów. Te przerażające emocjonalne przeżycia są największą siłą Opętania. To do nich można odnieść tytuł, zwłaszcza, iż w filmie stricte opętania przez demona się nie uświadczy, jednak substytut tej nieludzkiej siły kumuluje się w doświadczanych przez bohaterów emocjach. Gdy Mark cierpi po rozpadzie związku zamyka się w pokoju hotelowym na tydzień, tracąc poczucie czasu, nie śpiąc, nie jedząc, nie myjąc się. Anna lekkim gestem przykłada sobie do szyi pracującą piłę do mięsa, kiedy nie może już znieść rozmowy z mężem, który próbuje przymusić ją do pozostania w związku. Mark za chwilę idzie w jej ślady kalecząc sobie ręce. Po odkryciu kłamstwa Anny mężczyzna w porywie zazdrości i bólu, bije ją po twarzy tak długo, iż cała scena staje się najpierw groteskowa, potem cyrkowa, aż w końcu męcząca. Przykłady można mnożyć – Opętanie utkane jest z momentów kuriozalnych zachowań bez filtra, jaki nadały kultura, dobre wychowanie i moralność.

Perłą w koronie niezrównoważenia jest słynna scena w metrze, cytowana bardziej lub mniej pośrednio w wielu innych dziełach kultury audiowizualnej, a która przyniosła Adjani nagrodę w Cannes i Cezara. Jest ona też wspaniałym przykładem tego jak Żuławski pracował z aktorami, jak bardzo stawiał na fizyczność zbliżającą się do granicy wydolności. Mało zwraca się uwagę ile siły fizycznej w odegranie tej sceny, kręconej niemal w jednym ujęciu, musiała włożyć filigranowa Adjani, a przecież prawdopodobnie nie obyło się bez dubli. Takie podejście do ludzkiej emocjonalności zyskuje na aktualności obecnie, w dobie poppsychologii zalewającej nas w social mediach ze wszystkich stron. Samych emocji być może nie ocenia, ale już sposób ich wyrażania i przeżywania obarcza wieloma regułami, a za stosowanie się do nich lub nie dość nonszalancko stawia poważne psychologiczne diagnozy. Seans Opętania współcześnie otwiera widzów na być może jedną z niewielu okazji do bezpiecznego przeżycia trudnych lub zbyt intensywnych uczuć w sposób, który podpowiada instynkt – bez autocenzurowania się czy poczucia winy za niewłaściwe ich performowanie. Z drugiej strony przyzwyczajenie do racjonalizowania, autodiagnozowania i nadmiernego analizowania swojej psychiki może skutkować wstrząsem lub odbiciem się od treści w czasie seansu — wynikającym ze zderzenia z podejściem zupełnie odwrotnym, nastawionym na bezkompromisowe i wręcz atawistyczne przeżywanie w ciele, nie w głowie.
Żuławski ten przekaz wspiera całą gamą środków filmowych, z czego zabawa konwencją horroru i melodramatu wysuwa się na pierwszy plan. Wprawne oko zagorzałych fanów wyłapie liczne nawiązania do włoskiego kryminału giallo oraz kampowe podejście do dramatu rodzinnego. Jednak atmosferę horroru tworzy przede wszystkim deliryczna praca kamery, swoimi nagłymi najazdami, krążeniem wokół bohaterów, niekomfortowymi zbliżeniami i ustawieniem pod niekonwencjonalnymi kątami przypominającymi stan maligny. To psychotyczne roztańczenie wzmacnia poczucie niepokoju, wytrąca z przyzwyczajeń i nie daje widzowi odpocząć ani na chwilę, utrzymując go w poczuciu surrealizmu i ciągłego zagrożenia. Z pracą kamery celowo kontrastuje paleta kolorystyczna filmu, wyprana z żywych barw, utrzymana w chłodnej tonacji, z wybijającym się głębokim granatem ikonicznej sukienki bohaterki Adjani. Razem dają poczucie realizującego się w szarej codzienności koszmaru sennego, z którego nie można się wybudzić, bo jest rzeczywistością.
Rankingi rządzą się swoimi prawami, z których najważniejszą regułą jest to, iż co jakiś czas musi powstać nowy. Oficjalne namaszczenie Opętania na numer jeden światowego horroru przez zagraniczną pracę cieszy i tak być powinno. Film należał i należy do absolutnej klasyki nie tylko gatunku, ale w ogóle kinematografii, a test na ponadczasowość i współcześnie zdaje bez problemu.
Korekta: Magda Wołowska
Tekst powstał w ramach patronatu medialnego nad Timeless Film Festival Warsaw, który odbywa się w Warszawie w dniach 7-14.04.2025 r.