Zygmunt Solorz to nie tylko założyciel Grupy Polsat Plus, ale również biznesmen stojący za między innymi Telewizją Polsat, Netią, Eleven Sportem, Premium Mobile oraz Plus Bankiem. Biznesmen od pewnego czasu tkwi w sporze z własnymi dziećmi, które, jego zdaniem, nie są gotowe do przejęcia fortuny. Kto zatem będzie na ich miejscu?
REKLAMA
Zobacz wideo Smaszcz o karierze w TV. Ogląda śniadaniówki?
Zygmunt Solorz podjął przełomową decyzję. Wspomniał o dzieciach
Biznesmen porozmawiał z "Forbesem", gdzie ogłosił, jakie zmiany planuje w najbliższym czasie. - Kilka tygodni temu zmieniłem zdanie i na miejsce dzieci, jako beneficjenta, któremu służy fundacja w Liechtensteinie, wpisałem Fundację Polsat, czyli również dzieci - przekazał. - Wszystkie dzieci, w szerokim tego słowa znaczeniu. Fundacja Polsat istnieje od 25 lat i jej główną misją jest pomaganie dzieciom - doprecyzował. Solorz jest zawiedziony postawą własnych dzieci, które, jak uważa, chciały przyśpieszyć sukcesję. - To zaszło tak daleko, iż cały majątek przekażę Fundacji Polsat. Straciłem zaufanie do moich dzieci. Miałem tego dosyć - zaznaczył biznesmen. Początkowo chciał wszystko oddać trójce dzieci, czyli Tobiasowi, Piotrowi i Aleksandrze. Nie znalazł jednak z nimi nici porozumienia. - Okazało się, iż oni chcieli to wszystko otrzymać dużo wcześniej, niż ja zaplanowałem im przekazać. No wiecie, dzieciom trzeba zaufać, więc się zgodziłem. Ale potem zobaczyłem, iż są niegotowi i niewdzięczni. Żeby robić biznes, trzeba się wiele nauczyć - dodał w wywiadzie.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Napięta atmosfera w Polsacie po decyzji Solorza. W kuluarach mówi się o "kryzysie" [PLOTEK EXCLUSIVE]
Zygmunt Solorz mówi o oszustwie. "Pismo było skomplikowane"
Biznesmen nie był zadowolony z kroków, jakie zostały podjęte przez jego dzieci. Kilka miesięcy temu Tobias Solorz, Piotr Żak i Aleksandra Żak postanowili zasugerować członkom zarządów i rad nadzorczych w głównym firmach Solorza, aby ci zastanowili się dwukrotnie nad przyjmowaniem poleceń od osób, które od pewnego czasu mają do nich uprawnienia. Uczulali także na kwestię podpisywania dokumentów. Dziś wiemy, iż miarka się przebrała. - Polegałem na tym, co mówią mi dzieci, i to był duży błąd. A one mówiły, iż to najlepszy scenariusz dla fundacji i biznesu - przekazał Solorz. - Moje dzieci wprost mnie oszukały. Pismo było skomplikowane, z odnośnikami do paragrafów innych dokumentów prawnych, których ja nie mam w głowie - dodał. - Jak każdy rodzic chciałem moim dzieciom zapewnić wszystko, co najlepsze. Zapewniłem im dobre i dostatnie życie, u mnie pracowały, wszystko, co mają, zawdzięczają mi. I tak powinno być, bo jest to normalne w każdej rodzinie. No, ale widocznie chciały więcej i szybciej, wbrew moim planom i moim kosztem - twierdzi Solorz.