Najnowsza "Śnieżka" Marka Webba ("500 dni miłości" i "Niesamowity Spider-Man") przedstawia w roli głównej Rachel Zegler, odtwórczynię bardki Lucy Gray Baird w "Igrzyskach śmierci: Balladzie ptaków i węży" oraz Marii z remake'u musicalu "West Side Story" w reżyserii Stevena Spielberga. Rola Złej Królowej przypadła zaś znanej z "Wonder Woman" izraelskiej aktorce Gal Gadot.
Jeszcze zanim film doczekał się światowej premiery, wywołał mnóstwo kontrowersji. Poszło m.in. o komentarze Zegler, która zasugerowała, iż animacja z lat 30. jest przestarzała światopoglądowo, o krasnoludki wykonane w CGI, a także przeszłość Gadot w Siłach Obronnych Izraela.
Potem doszły niepochlebne opinie ekspertów i widzów. "Rachel Zegler i Gal Gadot, które w innym wypadku nazwano by godnymi szacunku aktorkami, teraz zmuszone są do wykonywania rutynowych czynności. Przez to też dają najnudniejszy występ w swoim życiu" – stwierdził Peter Bradshaw z brytyjskiego dziennika "The Guardian".
"Ta Królewna Śnieżka może nie być najgorszą aktorską adaptacją animowanego kamienia milowego, aczkolwiek jest mocnym kandydatem do najnudniejszej. Film zdobywa punkty w kategorii opowieści na dobranoc" – podkreślił David Fear z czasopisma "Rolling Stone".
Frekwencja w kinach na "Śnieżce"
Tymczasem jak donoszą zagraniczne portale (w tym Forbes i Deadline) "Śnieżka" początkowo notowała dobre wyniki oglądalności w kinach. Z dnia na dzień frekwencja zaczęła jednak spadać. "Film stracił 66. proc. dochodów z premiery. Po 10 dniach wpływy w USA wynoszą 66 mln dol." – czytamy.
Te wyniki wypadają bardzo źle, szczególnie w zestawieniu z kosztami, które ponieśli producenci przy realizacji "Śnieżki". Najpierw mówiono o budżecie, który miał wynieść 270 mln dol., ale później podano ostateczną kwotę: 350 mln dol.
Jak ustalił Forbes, poza USA produkcja zarobiła jeszcze 76 mln dol, czyli łącznie 143 mln, co i tak nie jest zadowalającym wynikiem, przynajmniej obecnie. "Film musi zarobić ok. 700 mln dol., by wyjść na czysto" – podano.