„Smok Diplodok” – rodzinna podróż przez granice wyobraźni – recenzja filmu

pananimacja.pl 2 miesięcy temu

Prawdziwa sztuka może przekraczać granice rzeczywistości. Stwierdzenie może banalne, ale doskonale oddające nieoczywisty charakter, fantastyczną formę i wzruszającą wymowę filmu „Smok Diplodok”. Bo animacja Wojciecha Wawszczyka, zrealizowana na bazie legendarnych komiksów Tadeusza Baranowskiego, stanowi właśnie hołd wobec sztuki wyobraźni i wzorcowy przykład kina familijnego.

Sztuka poświęceń, czyli fantastyczna droga do stworzenia

Ponad dekadę trwało urzeczywistnienie planów Wojciecha Wawszczyka, reżysera animacji, który wymarzył sobie stworzenie „Smoka Diplodoka”. Ekranizacja komiksowych pomysłów Tadeusza Baranowskiego, przede wszystkim albumów „Podróże Smokiem Diplodokiem” oraz „Antresolka Profesora Nerwosolka”, stanowiła wyjątkowe wyzwanie. Nie tylko za sprawą gatunkowej formy, ale też popkulturowych szyfrów. Bo z komiksów, na których wychowały się co najmniej dwa pokolenia fanów, postanowiono zrealizować pełnometrażową animację atrakcyjną dla współczesnego widza. I to się naprawdę udało! W prawdziwie fantastycznym stylu.

Wieloświatowa podróż do krainy wyobraźni

„Smok Diplodok” stanowi autotematyczną opowieść o sztuce, bo na pierwszym poziomie obserwujemy losy Tadka, rysownika i scenarzysty komiksowego, który poszukuje weny i odpowiedniej formy artystycznego wyrazu. To oczywiście alter ego Baranowskiego. Bohater nękany przez szaloną wydawczynię jest zmuszony przejść do trudnych kompromisów. Autorska ambicja musi zostać poświęcona na rzecz komercjalizacji sztuki. Zabrzmiało to może nazbyt poważnie, ale twórcy animacji znaleźli doskonałą metaforę, aby przedstawić ten motyw w formule kina familijnego!

I w tym kontekście pojawia się tytułowy smok, adekwatnie jeszcze dziecko, które jest bohaterem komiksu rysowanego przez Tadka. Diplodok, tak samo wrażliwy, jak odważny malec, odseparowany od swoich rodziców, wyrusza w magiczną podróż, aż do granic świata wyobraźni. Granic, które wyznacza oczywiście autor, ale także samoświadome postacie animacji. To wyjątkowy spektakl fantazji, nasycony feerią barw, zamieszkiwany przez niejednoznaczne postacie.

Bohaterowie z fantazją i własną świadomością

Jest zatem naznaczony manią wielkości czarodziej Hokus-Pokus (Borys Szyc), zwariowany, nieco przewrażliwiony, ale diablo inteligentny Profesorek Nerwosolek (Arkadiusz Jakubik) i jego zaradna, empatyczna asystentka, Entomologia (Małgorzata Kożuchowska). Wszyscy różni, choć równocześnie podobni, jako iż ich celem jest pomóc Diplodokowi w ocaleniu rodziców, a tak naprawdę – jak się później okazuje – całego świata fantazji. Zagrożeniem jest zaś potężna biel, anomalia czasoprzestrzenna, która może zniszczyć uniwersum Tadka.

Przekraczanie granic, poszukiwanie sensu

„Smok Diplodok” to historia o dorastaniu, zrozumiała i bardzo przystępna, ale też atrakcyjna – niezależnie od wieku. Choć seans jest dedykowany przede wszystkim dzieciakom, to tak naprawdę nie ma górnej granicy dla odbiorców. Ba, motyw poświęcenia się dla sztuki, a co za tym idzie szukanie własnego miejsca w świecie, to motywy opracowane w tak interesujący, formalnie nieoczywisty sposób, iż projekt polskich twórców można wprost porównać do najlepszych standardów znanych z filmów Pixara.

Pełnometrażowa animacja, zrealizowana komputerowo, natomiast z ważnymi fabularnie elementami kina aktorskiego, to niezwykła i wielowymiarowa opowieść. Oddająca duch komiksowego pierwowzoru, z charakterystycznym, groteskowym humorem i żartami słownymi, jest też po prostu owocem wyobraźni i wielkiej pasji artystów, którym przewodzi Wojtek Wawszczyk. Bo prawdziwa sztuka może przekraczać granice rzeczywistości, a „Smok Diplodok” powinien zapisać się złotymi literami w historii polskiej animacji i kina familijnego.

Idź do oryginalnego materiału