Służba nie drużba

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Witajcie w Åre. To małe i urokliwe szwedzkie miasteczko. Wokół lasy, jeziorka i zapierające dech w piersiach krajobrazy. W pobliżu bardzo przyjemny narciarski stok, główna atrakcja nie tylko dla okolicznej społeczności. No i zima. Chyba wieczna. Każdy amator skandynawskich kryminałów od razu wyczuje, iż to idealne warunki dla siedliska zbrodni i wylęgarnia patologii. Piękno i straszno. Nieomal jak w innym przytułku wszelakiej maści kryminalistów – naszym polskim Sandomierzu.

  • Netflix

Oczywiście nie tego po Åre spodziewa się biedna Hanna (Carla Sehn), przyjeżdżając tam na dwumiesięczny wymuszony urlop. Sztokholmska policjantka ma na głowie proces o zniesławienie ze strony "kolegów" z pracy i niecierpliwie wyczekuje wyroku. Do tego dochodzi bolesne rozstanie z partnerem i konieczność wyprowadzki. Życiowo poobijana, bezdomna i samotna, stara się złapać spokój i poczucie stabilizacji. Plan był prosty: relaks i mentalny restart. Kobieta nie zdąży jednak choćby rozpakować toreb w nowym miejscu, a już dostaje powiadomienie o zaginięciu pewnej nastolatki. Hanna to ponad wszystko pracoholiczka, od razu więc zgłasza się do udziału w poszukiwaniach, a potem poprosi o tymczasowy werbunek do lokalnej policji. Służba nie drużba.

Pięcioodcinkowy pierwszy sezon "Morderstw w Åre" to nierówny jakościowo dyptyk, opowieść o dwóch osobnych kryminalnych sprawach połączonych tą samą parą detektywów. Od pierwszej części, "Co skrywa śnieg", można się niestety odbić. Razić może realizacyjna sterylność i telenowelowa inscenizacja. Reżyserski duet – Alain Darborg i Joakim Eliasson – krąży gdzieś na granicy stereotypowej obyczajówki, a kryminalne tropy zostawia bardzo niezdarnie. W jednym domu małżeńska zdrada, gdzie indziej łamiący etyczne zasady nauczyciel czy prowadzący biznes sąsiedzi kreujący się na majętnych, choć groźba bankructwa zagląda im w oczy. Każdy z tych wątków potraktowany jest bardzo powierzchownie: "kryzysowe" cechy postaci są tak naprawdę jedynymi, jakie posiadają. To jednowymiarowe pozy i figury podejrzanych. Pisanie o aktorstwie jest z zasady ciężkim kawałkiem chleba (bo dla jednego coś jest wiarygodne, dla drugiego nie), ale nie raz można odnieść wrażenie, iż nie mamy tu do czynienia z profesjonalistami, tylko ludźmi z ulicznej łapanki. Tym bardziej iż nie pomaga im toporny scenariusz.

  • Netflix

Dwa ostatnie odcinki, zatytułowane "Co skrywa cień", oferują jednak ciekawszą tajemnicę. Dają do tego nadzieję, iż w kolejnych sezonach serial będzie zmierzał w dobrym kierunku. Tym razem ginie były zawodowy narciarz, aktualnie biznesmen. Podejrzanych jest oczywiście kilku, ale na pierwszy plan wychodzi młode para: niezrównoważony psychicznie pastor Oleg (Björn Elgerd) i wzruszająca Rebecka (Amalia Holm). To też na pewnej płaszczyźnie klisza – toksyczny związek, oddany Bogu przemocowiec i beznadziejna ofiara – ale twórcom udaje się wyjść poza prosty rysunek, nadać tej relacji emocjonalnej głębi. Szczególnie w scenie, gdy zrozpaczona i rozsypująca się na kawałki kobieta niemal bez słów prosi Hannę o pomoc i ratunek. Prawdziwe i ładne. "Co skrywa cień" jest też lepsze pod względem oprawy: operatorskich pomysłów, budujących napięcie sklejek montażu równoległego i po prostu utrzymującej w napięciu, nie tak rozlazłej intrygi. Dostateczny z plusem. Czasem to wystarcza.

Mniejsza o dwa dania główne, czyli zabójstwa, zagadki i śledztwa. "Morderstwa w Åre" na wyższy poziom wyciąga na pewno przekonująca Carla Sehn. Jej Hanna umiejętnie oddaje pomału gojące się rany, jednoczesne egzystencjalne zagubienie i nadającą sens wszystkiemu zawodową determinację. Udaje się jej znaleźć wspólny język z policyjnym partnerem Danielem (Kardo Razzazi). Ten jest z kolei w zupełnie innym życiowym momencie. Niby ustatkowany i wyczekujący narodzin pierwszego dziecka, ale również nie potrafi choćby na chwilę zapomnieć o pracy. To dwoje idealistów, między którymi zaufanie i zrozumienie pojawia się naturalnie, a później oczywiście przechodzi w przyjaźń. Dynamika między Hanną i Danielem nadaje ton "Morderstwom w Åre". Od razu do głowy przychodzi szereg klasycznych kryminałów i słynnych detektywistycznych duetów – ale to nie miejsce na porównania. To wciąż serial zbyt grzeczny i na zaciągniętym ręcznym, ale widać, iż Alain Darborg i Joakim Eliasson uczą się od najlepszych.
Idź do oryginalnego materiału