Niespełna tydzień temu słowacki parlament przegłosował ustawę, która ma doprowadzić do zastąpienia dotychczasowego nadawcy publicznego. Decyzja większości parlamentarnej spotkała się z silnymi protestami ze strony partii opozycyjnych, pracowników mediów publicznych, a także międzynarodowych organizacji pozarządowych. Co dalej z mediami w Bratysławie?
Nowe polityczne rozdanie w Bratysławie
Południowy sąsiad Polski przechodzi aktualnie swoiste polityczne przesilenie. We wrześniu ubiegłego roku władzę w kraju przejęła koalicja nacjonalistycznych partii na czele z premierem Robertem Fico. Zmiana układu sił w parlamencie oraz zwycięstwo Petera Pellegriniego, kandydata opcji rządzącej w wyborach prezydenckich w kwietniu tego roku, utorowały drogę do przeprowadzenia gruntownych zmian w słowackim prawodawstwie. Zmiany te najpierw dotknęły prawa karnego, co także wywołało liczne kontrowersje. W drugiej kolejności rząd Ficy rozpoczął reorganizację mediów publicznych.
Słowacja z nowym nadawcą publicznym
Projekt zakłada, iż w miejsce dotychczasowego Radia i Telewizji Słowacji (RTVS) powstanie Słowacka Telewizja i Radio (STVR). Dyrektor nowych mediów miałby być wybierany przez dziewięcioosobową radę powoływaną przez parlament, ministerstwo kultury oraz ministerstwo finansów. Rozwiązanie spotkało się z silnym oporem ze strony różnych środowisk. Koalicja rządząca konieczność wprowadzania zmian argumentuje stopniową utratą obiektywizmu oraz brakiem równowagi opinii w RTVS. Innego zdania są ugrupowania opozycyjne, które uważają, iż zmiany w mediach mają na celu przejęcie przez rząd kontroli nad rynkiem medialnym w kraju, w tym także nad mediami prywatnymi, tak jak ma to miejsce na Węgrzech. W geście protestu, podczas głosowania nad projektem, opozycyjni parlamentarzyści wyszli z sali obrad.
Sprzeciw pracowników RTVS i organizacji dziennikarskich
Jednakże proponowane zmiany napotkały opór nie tylko ze strony części klasy politycznej, ale także samych pracowników RTVS. Przedstawiciele mediów publicznych zorganizowali protest – marsz przeszedł w ubiegły czwartek z siedziby radia pod budynek parlamentu. Do protestu dołączyły się również organizacje dziennikarskie. W związku z tym Europejska Federacja Dziennikarzy zaapelowała do Komisji Europejskiej. W specjalnym oświadczeniu przewodniczącej EFJ, Mai Sever, czytamy:
Słowacki rząd tworzy organ propagandowy pod własną kontrolą, zarówno pod względem administracyjnym, jak i finansowym. Wzywamy Komisję Europejską, by rozważyła nałożenie stosownych kar na Słowację.
Ustawa wejdzie w życie w lipcu, pod warunkiem, iż zostanie podpisana przez prezydenta Pellegriniego, który objął urząd w połowie czerwca bieżącego roku. Niemniej veto ze strony głowy państwa jest mało prawdopodobne z uwagi na silne powiązania prezydenta z premierem Fico. Ponadto ugrupowania obydwu polityków razem współtworzą rząd, co wręcz wyklucza możliwość zablokowania ustawy. Działania w tej sprawie podjął Michal Šimečka, lider partii Postępowa Słowacja, największego ugrupowania opozycyjnego w kraju. Polityk zapowiedział złożenie skargi do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przyjętej ustawy. Optymistycznie do całej sytuacji nie jest nastawiony aktualny dyrektor RTVS, Ľuboš Machaj, który w wywiadzie dla Denník N określił zmiany jako czarny dzień dla mediów i nadawców publicznych na Słowacji.
Europejska Unia Nadawców: to cios dla demokracji
Oprócz organizacji dziennikarskich, takich jak Europejska Federacja Dziennikarzy (EFJ) czy też Reporterzy Bez Granic (RSF) głos w sprawie zabrała Europejska Unia Nadawców. W oświadczeniu EBU z 21 czerwca czytamy:
Przyjęcie projektu o mediach publicznych przez słowacki parlament, bez publicznych konsultacji, to cios dla demokracji oraz wolności prasy na Słowacji
W odpowiedzi na głosy sprzeciwu, głos zabrała Martiną Šimkovičová, szefowa resortu kultury w rządzie Ficy. Jeszcze podczas debaty w parlamencie ministra przywołała przykład Polski i zmian w mediach publicznych po wyborach parlamentarnych w październiku 2023 roku. Zaznaczyła, iż wówczas na Słowacji nie pojawiały się głosy o naruszeniu systemu demokratycznego. Co ciekawe, jeszcze w kwietniu tego roku ze Šimkovičovą spotkała się z Věrą Jourovą, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej. Spotkanie dotyczyło wolności prasy oraz bezpieczeństwa dziennikarzy u południowych sąsiadów Polski.
Słowacja poza Eurowizją?
W obliczu narastających problemów mediów publicznych trudno będzie wyobrazić sobie, iż nowy nadawca słowacki zainteresuje się powrotem Słowacji na Eurowizję. Biorąc pod uwagę okoliczności wprowadzanych zmian oraz liczne porównania do sytuacji węgierskich mediów, bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Słowacy, tak jak Węgrzy, na dobre porzucą koncepcję uczestnictwa w konkursie. Ponadto nadawca już kilka tygodni temu zapowiedział, iż nie powróci do rywalizacji w przyszłym roku. Dyskusyjna może pozostawać także kwestia członkostwa nowej telewizji słowackiej w EBU.
Historia Słowacji na Eurowizji
Słowacy chęć uczestnictwa w konkursie wyrazili już w 1993 roku, kiedy wystąpili w eliminacjach do konkursu, tzw. Kvalifikaciji za Millstreet. Próba okazała się bezskuteczna i Słowacja na swój debiut musiała czekać do kolejnego roku. RTVS wysłało swojego reprezentanta w sumie siedem razy. W tym trzy razy w latach 90-tych (1994, 1996, 1998), następnie w latach 1999-2008 nastąpiła długa przerwa. Słowacja powróciła na Eurowizję po debiucie Czech. Cztery razy z rzędu nie awansowała jednak do Wielkiego Finału. Niepowodzeniem zakończył się występ wysoko typowanej przez fanów Kristíny, a najbliżej finału uplasował się duet Twiins, na 13. miejscu w półfinale. W 2012 roku Słowacja uplasowała się na samym dnie półfinałowej tabeli i na stałe wycofała się z konkursu.
Źródła: eurowizja.org; reuters.com; press.pl; rmf24.pl; x.com; spectator.sms.sk