Słońce, pełen chill — „Jamaica No Probem”! Polska Wycieczka prezentuje wakacyjny singiel!

strefamusicart.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: Jamaica No Probem


Podróż na Jamajkę, przypadkowo usłyszane zdanie i spontaniczne muzyczne spotkania… Tak, zupełnie niespodziewanie zrodził się utwór Jamaica No Problem Polskiej Wycieczki, w którym gościnnie słyszymy również Gabi. Singiel ukazuje się nie tylko w sieci, ale również na wyjątkowym wydaniu winylowym.

Pierwsze zdanie, jakie usłyszałem po wylądowaniu na lotnisku w Montego Bay brzmiało „Jamaica, no problem”. I takie właśnie były te dwa tygodnie spędzone w kolebce muzyki reggae. Pełne spokoju, słońca i jamajskiego luzu — wspomina Tomek „Rass Tomi” Jankowski, jeden z uczestników corocznej muzycznej wyprawy do ojczyzny Boba Marley’a.

Był to także czas niezwykle inspirujący. Na yardzie u Normana Granta powstał wyjątkowy mural wykonany przez Leszka. Janusz rzeźbił w drewnie figurki, a Tomek napisał piosenkę. Utwór, który został nagrany już po powrocie do Polski. Bez napinki, bez żadnego parcia czy presji. Po prostu: Jamaica no problem. Polska Wycieczka (tak o ekipie zwykł mawiać Tomek Łada) zaprosiła do współpracy uznanego producenta Krystiana „K-Jah” Walczaka. Wspólnie z Gabi Budzianowską (Shashamane, Natural Mystic) oraz międzynarodowym składem muzyków (m.in. Aleksander „Aca” Kazić, Simony Leónidy Gonzales, Radek Pilarz) stworzyli utwór doskonale oddający klimat wyprawy i lokalnej atmosfery.

Na winylowym singlu (i tylko tutaj) dostępna jest również dubowa wersja piosenki, zmiksowana na Jamajce przez znanego ze współpracy z Dubtronic Kru, Maxem Romeo czy Jah9. mistrza gatunku — Omara „Jallanzo” Johnsona. Całość została zmasterowana przez Mariusza Dziurawca (As One Studio).

HISTORIA PIOSENKI:
Podróż do kolebki muzyki reggae chodziła mi po głowie już od kilku (jak nie kilkunastu) lat. Nie raz zresztą rozmawialiśmy od tym z Sebastianem. Trochę pół żartem pół serio odgrażaliśmy się naszym drugim połówkom, iż kiedyś przyjdzie taki moment i pojedziemy. Tak mniej więcej w połowie ubiegłego roku coś we mnie pękło. Zmęczony i przytłoczony pracą, z wyraźnym syndromem wypalenia, wiedziałem, iż muszę coś gwałtownie z tym zrobić. Inaczej zwariuję. I wtedy nieśmiało powiedziałem mojej Kasi – „Kochanie chcę się wybrać na Jamajkę”. „Zrób to, może w końcu wyluzujesz” – usłyszałem w odpowiedzi. I tak się zaczęło. Do pomysłu, jak się łatwo domyśleć, gwałtownie dołączył Sebastian, a potem jeszcze Marek oraz Janusz. Zaczęliśmy intensywne przygotowania do corocznej styczniowej „Muzycznej wyprawy”. Tomek z NaJamajkę.pl co jakiś czas przesyłał informacje i szczegóły przyszłej eskapady. Kilkanaście dni przed planowanym wylotem napisał, iż będą na miejscu instrumenty i może uda nam się napisać, a potem nagrać jakąś piosenkę, bo ma zaprzyjaźnione studio. Ziarenko zostało zasiane. choćby Seba co rusz motywował – myśl nad piosenką. „Spoko, zobaczymy, nic na siłę” – odpowiadałem. Zresztą co innego miałem wtedy w głowie. Praca, emocje i jakieś dziwne przeświadczenie, iż to zbyt piękne i jeszcze coś się może wydarzyć. Jak biblijny Tomasz – jak nie zobaczę i nie dotknę, to nie uwierzę. No i wykrakałem. Kilka godzin przed rozpoczęciem podróży odwołali nam lot z Poznania do Frankfurtu i było pewne, iż nie zdążymy na samolot na Karaiby. Bang! Moja wyczekiwana „droga do Jah” miała się skończyć już na starcie? Co to, to nie! Szczęśliwie polecieliśmy dzień później. Kiedy w końcu po blisko 30 godzinach w podróży (przez Niemcy, Szwajcarię i Dominikanę) wylądowaliśmy na lotnisku w Montego Bay usłyszeliśmy od naszego opiekuna „Jamaica – no problem”. I faktycznie – kolejne dwa tygodnie były właśnie takie…

Temat piosenki pojawił się już w czasie naszego pobytu na Jamajce. Wracaliśmy z festiwalu Rebel Salute, kierując się do kolejnego miejsca na mapie naszej wyprawy, czyli Treasure Beach, niewielkiej rybackiej wioski położonej na południu wyspy w regionie Saint Elizabeth. Mieliśmy tam spędzić kolejne cztery dni. Jeszcze w busie Tomek, nasz przewodnik, przypomniał to, o czym pisał już wcześniej. Nie pamiętam dokładnie czy było to w drodze z Priory do Nine Mile, czy może już po wizycie w miejscu urodzin i pochówku Boba Marleya. Spoglądając z okna busa na jamajskie wzgórza i wioski zacząłem nucić sobie „Jamaica, no problem”. Potem była nocna impreza na plaży, po której Tomek zostawił nam gitarę. I tak mając do dyspozycji instrument – choć z zerwaną wcześniej struną – dwa dni później miałem w zasadzie gotową piosenkę. Grupa gwałtownie podchwyciła melodię, która towarzyszyła nam już do końca wyprawy. Raz nawet, jeszcze w Treasure Beach, przy okazji jam session u Fishermana, wykonaliśmy ją razem z lokalnymi muzykami. Wówczas już wiedzieliśmy, iż musimy ten utwór koniecznie zarejestrować. Z racji bogatego programu wyprawy, nie było szans, by zrobić to na miejscu. Będąc jeszcze na wyspie napisałem do K-Jah, który od razu podłapał temat i umówiliśmy się na dalsze działania już po naszym powrocie do Polski.

Prace nad piosenką zaczęliśmy na początku lutego. Bez żadnego ciśnienia i nacisków, pozwalając kompozycji dojrzeć i nabrać konkretnych kształtów. Najważniejsze było złapanie odpowiedniego brzmienia i vibe’u. Oczywiście ustaliliśmy sobie wstępnie jakieś ramy czasowe, ale nie były one sztywne. Chcieliśmy tylko, zdążyć z wszystkim do Ostróda Reggae Festival, czyli ostatniego punktu programu jamajskiej wyprawy. Ten brak pośpiechu się opłacił. Poza naszą Polską Wycieczką po projektu zaczęli sukcesywnie dołączać znakomici goście, którzy nie tylko wnieśli mnóstwo swojego talentu, ale przede wszystkim serca. Ten wspominany wcześniej vibe udzielił się nam wszystkim. Wokalnie wsparła nas Gabriela z zaprzyjaźnionej formacji Shashamane (znana też z Natural Mystic czy Ziggie Piggie) obdarzona bodaj najbardziej „czarnym” głosem na polskiej scenie reggae. Gabi zaśpiewała bridge oraz piękne chórki. W tym ostatnim wsparła nas również Patrycja, ukochana K-Jaha. Na perkusji zagrał Radek Pilarz na co dzień bębniący w zespole Kamila Bednarka, a ten tłusty bas to dzieło Aleksandara ”ACA” Kazića (znany chociażby ze współpracy z Treesha). Kolejnym międzynarodowym akcentem są gitary, które na Dominikanie nagrał Simony Leónidy Gonzalez. Gitara rytmiczna i klawisze to już dzieło K-Jaha, który również zmiksował i wyprodukował całość. Na sam koniec smaku temu wszystkiemu w swoim As One Studio dodał Mariusz Dziurawiec aka Actiwator Mario Dziurex (mastering). Do tego, rzecz jasna, nasza Polska Wycieczka, która spotkała się w pewien piękny kwietniowy weekend w studiu w Jarocinie, czyli Anita, Dagmara, Iwona, Justyna, Magda, Janusz, Konrad, Leszek, Marek, Rafał, Sebastian oraz niżej podpisany. Swój znak odcisnął także szef wyprawy Tomek, który swoje ślady rejestrował na Jamajce. A skoro już o tym kraju mowa, to tam również powstała wersja dub’owa „Jamaica no problem”, a choćby ich kilka. Odpowiada za nie prawdziwy mistrz gatunku Omar Johnson aka Jallanzo the Dub Wizard mający na swoim koncie współpracę z takimi osobistościami jak Max Romeo, Luciano, Vybz Kartel , Jah 9 czy Dubtronic Kru. Tego na początku nie było w planie, a wyszło gdzieś w trakcie pracy nad piosenką. Podobnie jak nie było w planach winyla. A ten w limitowanej edycji zawierający na jednej stronie singlową wersję utworu, a na drugiej dub (dostępny tylko na czarnym placku) ukazuje się wraz z piosenką. Wydawcą nie kto inny jak Zima Records, co było naturalnym wyborem. Ta piękna okładka to dzieło Michała Stachowiaka.

Zawsze wchodząc do studia w roli wokalisty, towarzyszy mi mniejszy lub większy stres. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Nie przepadam za tym elementem pracy muzyka. Tym razem jednak dziwnie dobrze pracowało mi się w studiu. Bez stresu, bez napinki. Poszło bardzo sprawnie i na totalnym luzie. Chyba cały czas działa na mnie ten jamajki klimat. Mam nadzieję, iż i Wy go poczujecie za sprawą piosenki i teledysku złożonego z filmików, jakie nasza ekipa nakręciła na Jamajce. W jedną całość złożył to niezawodny Mateusz Adamiak. Tego też początkowo nie było w planach.
Co tu dużo mówić. Jaram się na maxa. Dzięki wszystkim za tą przygodę, która, mam wrażenie, przez cały czas trwa i dzięki wspaniałym ludziom wokół trwać będzie dalej. Łapcie zatem każdą chwilę i to, co dobre. Łapcie Jamajkę, bo Jamaica – no problem…

Tomek „Rass Tomi” Jankowski

Idź do oryginalnego materiału