Triumf odwagi i wyobraźni.
Jedną z największych sensacji na scenie klubowej elektroniki w ostatnich latach było pojawienie się w 2016 roku wytwórni Nyege Nyege Tapes z ugandyjskiej Kampali. Dzięki organizowanemu przez jej szefów festiwalowi, zachodni świat zachwycił się muzyką serwowaną przez artystów ze wschodniej i południowej Afryki. Z jednej strony były to egzotyczne gatunki takie, jak singeli czy acholi, a z drugiej nowatorskie wariacje na temat bass music, nasycone nieznanymi wcześniej wpływami. W dużej części nagrania te miały eksperymentalny sznyt, dlatego szefowie Nyege Nyege Tapes w 2018 roku powołali do życia sub-label o nazwie Hakuna Kulala, dedykowany typowo klubowemu graniu. Pierwszym jego wydawnictwem była EP-ka producenta działającemu pod pseudonimem Slikback.
Pięć utworów z „Lasakaneku” otworzyło młodemu producentowi z Nairobi drogę na Zachód. Freddy M. Njau wychował się na kenijskich odmianach dancehallu i hip-hopu, by później odkryć dla siebie EDM, trap i wreszcie gqom. Ta mieszanka różnych wpływów zaowocowała tak oryginalną muzyką, iż z miejsca upomniały się o nią eksperymentalne tłocznie z Niemiec – PAN i Cosmo Rhythmatic. Wyjazd artysty z występami do Azji przyniósł z kolei jego współpracę z wytwórnią SVKVLT. Slikback dotarł także do Polski – i podbił widownię krakowskiego Unsoundu. Po serii cyfrowych kompilacji, zawieszanych na Bandcampie, producent przygotował konceptualny materiał, który ukazuje się w tej chwili nakładem brytyjskiej Planet Mu.
Początek jest mylący: rozpoczynający płytę „Snow” to łagodny IDM wypełniony świetlistą elektroniką. Oto bowiem tuż za chwilę uderza „Knot” – masywny dubstep osadzony na sprężystych breakach i wypełniony syntezatorami w stylu sci-fi. „Sekli” przenosi nas na teren rozedrganego gqomu, łączącemu plemienny bit z perkusyjnymi efektami. W „Guerilla” i „Duality” młody producent znów penetruje dubstep, zestawiając zwaliste rytmy z falującymi basami i klawiszowymi arpeggiami. Chwilę ukojenia przynosi „Sembance Of Composure”, ale już „Taped” zaskakuje udziwnionym tech-stepem, wnoszącym poszatkowane głosy na połamanym pulsie. Wypełniony kakofoniczną nawałnicą bitów „Trars” wiedzie nas do „Sheltered” i „Spend”, rozedgranych od gqomowych rytmów. Całość wieńczy orgiastyczny „Fracture”, zestawiając zawodzące klawisze z noise’owymi spazmami na zwalistym pulsie.
Slickback pracował nad „Attrition” po przeprowadzce z Kenii do Polski, kiedy czekał na wizę do Niemiec. Miał więc czas i nieustannie przerabiał nagrania, które przyszykował na to wydawnictwo. W efekcie wczesne szkice zupełnie nie przypominają tego, co ostatecznie słyszymy na płycie. „Chciałem, aby każde nagranie było swego rodzaju podróżą, jak coś obcego wyłaniającego się z pustki, piękno z chaosu”. I rzeczywiście – nie tylko okładka „Attrition” przypomina okładki albumów Autechre. Ten sam duch cyfrowej abstrakcji unosi się również nad muzyką Slickbacka. Choć materiał ten osadzony jest mocniej w kontekście bass music, to przebija zeń odwaga w eksperymentowaniu i niczym nieograniczona wyobraźnia dźwiękowa, cechująca zarówno brytyjski duet, jak i kenijskiego producenta.
Planet Mu 2025
www.facebook.com/planetmurecords
www.facebook.com/slikbackmn