Skradzione dzieci – recenzja filmu. Zagubione rodziny

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Wyobraźcie sobie sytuację, iż w kraju liczącym około 3,5 miliona obywateli dochodzi do afery na międzynarodową skalę. Ponad 100 tysięcy dzieci (a może i więcej) zostaje skradzionych swoim matkom i nielegalnie sprzedanych rodzinom adopcyjnym. Brzmi jak fabuła naprawdę mocnego filmu. W rzeczywistości to historia, która wydarzyła się w Gruzji.

Skradzione dzieci w reżyserii Martyny Wojciechowskiej i Jowity Baranieckiej to potężna dawka emocji. Obok tematu poruszonego przez kobiety nie da się przejść obojętnie. Film dokumentalny przedstawia proceder, który trwał w Gruzji od lat pięćdziesiątych, aż do 2005-2006 roku. A przynajmniej o takiej skali wiadomo. Nie da się bowiem oszacować ile osób nie zgłosiło swoich historii, a co za tym idzie jak wiele dzieci finalnie skradziono. Główną bohaterką produkcji jest gruzińska dziennikarka śledcza Tamuna Museridze. Kobieta, po śmierci swoich rodziców, odkryła, iż jest adoptowana. Poszukiwanie biologicznych krewnych odkryło przerażającą prawdę o kradzieży noworodków w całym kraju. Tamuna postanowiła poświęcić się sprawie, a co za tym idzie odnaleźć swoich bliskich oraz pomóc innym rodzinom.

Skardzione Dzieci | trailer | HBO Max – YouTube

Równolegle do historii dziennikarki, film przedstawia opowieść o bliźniaczkach Amy i Ano. Dziewczynki zostały rozdzielone i skradzione, a po latach odnalazły się przypadkowo dzięki mediom społecznościowym. Nastolatki gwałtownie nawiązują ze sobą bardzo mocną więź i postanawiają poznać prawdę o swoim pochodzeniu. Od razu widać, iż wokół nich wytwarza się niesamowita chemia i pozytywna energia. Szkoda tylko, iż twórcy pokusili się na reklamowanie produkcji głównie twarzami bliźniaczek. Stanowią one zaledwie historię poboczną do głównego wątku związanego z Tamuną. Wychodzi na to, iż producenci podjęli decyzję, iż nastolatki będą bardziej „klikalne”. Nie przepadam za takimi chwytami, zwłaszcza w przypadku produkcji, które bronią się same. A właśnie tak jest w tym przypadku.

Historia przedstawiona w Skradzionych dzieciach jest przerażająca i wstrząsająca. Osobiście nie miałam pojęcia, iż coś takiego w ogóle miało miejsce w Gruzji. Biorąc pod uwagę rozmowy, które odbyłam z wieloma osobami po pokazie filmu, nie byłam w tej kwestii wyjątkiem. Tym samym udowadnia to jak ważna jest to produkcja. Zdecydowane przyczyni się do nagłośnienia sprawy, a HBO zapowiedziało, iż premiera będzie międzynarodowa, a nie tylko w polskim streamingu. W trakcie filmu dowiadujemy się, iż część dzieci została skradziona i wywieziona do innych krajów, więc rozgłos na świecie jest dodatkową szansą na odnalezienie zaginionych bliskich. Kto wie może wywoła to również nacisk na gruzińskie władze, które włączą się w wymierzenie sprawiedliwości. Na chwilę obecną nikt nie wziął odpowiedzialności za to, co się stało.

Kadr z filmu Skradzione dzieci

Skradzione dzieci przerażają skalą wydarzeń. W scenach, w których Tamuna spotyka się z kobietami pod szpitalem uwydatnia jak wielu osób to dotknęło. Fakt, iż szpitale wykręcają się od odpowiedzi i pomocy, choćby po latach, sprawia, ma się ochotę wyć ze złości i bezsilności. Wstrząsające są wypowiedzi kobiet, którym dzieci skradziono i wmówiono im, iż nie żyją. Wiele z nich przez lata czuło, iż coś jest nie tak. Przerażające jest również to jak wiele osób było zaangażowanych: lekarze, pielęgniarki, a czasami choćby ojcowie. Poczułam dreszcze na plecach, kiedy w produkcji padły słowa, iż obserwowano matki i sprawdzano czy są ładne, co czasami przesądzało o kradzieży. Dobre geny były w cenie.

Jedynym moim zarzutem jest okropna ścieżka dźwiękowa filmu. A konkretnie muzyka, która całkowicie wytrącała mnie z równowagi. Swoją banalnością przypominała tanie produkcje paradokumentalne, co sprawiało, iż momentami miałam wrażenie, iż to wszystko nie jest na poważnie. Na szczęście to uczucie bardzo gwałtownie mijało wraz z kolejnymi opowieściami bohaterek. Nie zmienia to jednak faktu, iż twórcy zdecydowanie mogliby się tutaj bardziej postarać.

Skradzione dzieci długo tkwiły w mojej głowie. Wałkowałam temat ze znajomymi w pracy czy z przyjaciółmi w czasie wolnym. Sytuacja zdecydowanie mnie przerosła, a w głowie pojawiało się coraz więcej pytań. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, iż zawsze jak jestem pewna, iż już nic w życiu mnie nie zaskoczy to pojawia się taka petarda. Skradzione dzieci są głosem w bardzo ważnej sprawie i mam szczerą nadzieję, iż nagłośnienie całego procederu sprawi, iż coraz więcej kobiet dowie się prawdy i odnajdzie swoje dzieci.

Fot. główna: kadr z filmu Skradzione dzieci

Idź do oryginalnego materiału