Skąd u was tyle pesymizmu, obywatelu Ślazyk?

chiny24.com 9 godzin temu

Robiąc porządek w korespondencji mailowej, której początki z mojego podstawowego adresu sięgają połowy 2010 roku, trafiłem na wymianę mailową z człowiekiem, którego poznałem przez Internet, a który w ciągu lat stał mi się przyjacielem.

Oto fragment mojej wiadomości wysłanej do niego gdzieś z Polski, w połowie października 2015 roku:

No to po konferencji. Prelekcja na temat zmian następujących w Chinach i nikłego zainteresowania tematem w Polsce poszła w miarę, chociaż pewnie nie wzbudziła entuzjazmu.

Najbardziej towarzystwo było poruszone informacją na temat aktualnych wynagrodzeń w Chinach. Mówisz w kółko ludziom, iż w Chinach pensje rosną 30% rok do roku, a to jakby w żaden sposób nie docierało do świadomości. Dopiero konkretne liczby, które znalazłem w tegorocznym raporcie McKinsey wzbudziły emocje i nerwowe notowanie w notesach.

Na 120-130 osób tylko jedna miała konkretne pytania na koniec. Ot i tyle. choćby nie wymieniłem się z nikim wizytówkami.

Nie lubi się ludzi, którzy mówią: “zmieńcie się, patrzcie jak zmienia się świat, bo jeżeli tego nie zrobicie, to za 10-20 lat nikt z was nie będzie miał z czego żyć”.

A przecież nie wspominałem choćby o tym, iż za 20 lat Polska prawdopodobnie przestanie w ogóle zaprzątać Chiny, bo będzie po prostu zacofanym państwem nie mającym nic interesującego do zaoferowania”.

Nie, nie wymyśliłem tego dzisiaj. Napisałem to 10 lat temu po spotkaniu z polskimi managerami polskich oddziałów międzynarodowych korporacji.

I tak przy tej okazji naszło mnie, by zapisać kilka słów refleksji. Nie, nie o tym, iż spełnia się to, o czym pisałem dekadę temu. Co tu pisać.

Pomyślałem o tych zmianach na świecie, braku zmian u nas. Jakoś tak przy okazji letniego wyjazdu do Chin wróciłem do rosyjskich klasyków, kiedyś ulubionych. Do Dostojewskiego, Czechowa, rzecz jasna Bułhakowa. Zimą pewnie wjedzie i Tołstoj, chociaż niekoniecznie, bo jakoś nigdy mi nie przypadł do serca. Nieważne.

Szkoda, iż rosyjscy klasycy stracili na popularności w Polsce. W ich powieściach i dramatach można znaleźć dwie prawdy. Prawdę o Rosjanach i prawdę o nas, o Polakach. Dostojewski i Gogol dawno już opisali Rosjanina aspirującego, jak i tego z duszą „raba”. Bułhakow też, choć on, to raczej Rosja intelektualna, marginalna. Piękna, ale w ostatecznym rozrachunku bez istotnego znaczenia.

A czemu niby rosyjscy klasycy opisują nas, Polaków? Poczytajcie „Zbrodnię i karę”, „Rewizora”, „Mistrza i Małgorzatę”… Ale tak z uwagą…

Od zarania II RP i za sprawą II RP żyjemy w tej III, a może IV RP mitem przynależności do Zachodu. My Zachód są, a nie Wschód. Chrześcijanie, przedmurze, najważniejszy sojusznik i ostoja… A jak tak podrapać paznokciem… Urzędnicy rosyjscy z powieści z wieku XIX i XX jako żywo przypominają tych naszych dzisiejszych. Czy raczej odwrotnie (chronologia!).

Nasze relacje z urzędnikami, z władzą, też są niezwykle podobne.

Ubawił mnie koncept naprawiania Polskich poprzez deregulację przepisów, jakby to było największym problemem.

Najprostsze przepisy będą do bani, jeżeli stać za nimi będą polskie, dzisiejsze reinkarnacje Bosych, Rimskich, Sokowów, Skwozników-Dmuchanowskich. A stoją i mają się dobrze. Bo może i tam komuna upadła, jak to n-lat temu ogłosiła Joanna Szczepkowska, ale wystarczy przyjrzeć się jak u nas w powiecie, albo w stolicy funkcjonują urzędy wszelakie, to i reżysera nie trzeba i żadnej adaptacji, bo wszystko tam jest.

Ze szczególnym uwzględnieniem tego systemu, w którym obowiązuje oślizgło-wazeliniarski stosunek do przełożonego i pryncypialno-pogardliwy stosunek do podwładnego oraz do petenta nie posiadającego adekwatnego przełożenia (na przełożonego), tudzież mocy takiej, jak na przykład załatwienie przeglądu technicznego, czy innej równie praktycznej sprawy.

Ech, chciałoby się nafaszerować to towarzystwo czerwońcami Fagota i wysłać w gaciach do Jałty. Pomarzyć można.

Leszek B. Ślazyk

e-mail: [email protected]

© www.chiny24.com

Idź do oryginalnego materiału