„Silos” to tajemnicza i klimatyczna dystopia, która wciąga od pierwszych minut i traktuje swojego widza poważnie. Apple TV+ obiecuje prawdziwą ucztę dla fanów gatunku.
Na Apple TV+ możemy już obejrzeć pierwsze dwa z dziesięciu odcinków serialu „Silos„, czyli adaptacji dystopijnych książek Hugh Howeya, w Polsce opublikowanych pod tym samym tytułem. I muszę przyznać, iż Apple postawiło poprzeczkę wysoko i mam nadzieję, iż kolejne odcinki spełnią złożone obietnice. „Silos” ma bowiem wszystko: gęsty klimat, doskonałą muzykę, znakomitą obsadę i tajemnicę do rozwiązania. A do tego jest fenomenalnie zrealizowane. Wystarczy to tylko dobrze wykorzystać.
Silos – o czym jest serial science fiction Apple TV+?
„Silos” zabiera nas w niedookreśloną przyszłość, w której ostatnich kilkanaście tysięcy ludzi mieszka w zamkniętym silosie pod ziemią. Jedyne, co wiedzą, to to, iż 140 lat wcześniej wybuchła rebelia, która chciała silos otworzyć, ale na szczęście została stłumiona – jednak rebelianci mieli zniszczyć wszystkie książki i wszelkie informacje o tym, czym silos jest i jak powstał. Społeczeństwo żyje w ściśle kontrolowanych warunkach i musi przestrzegać miliona zasad, by w silosie panował określony ład.
Nie ma bowiem wątpliwości, iż poza silosem jest niebezpiecznie i każdy, kto wychodzi na zewnątrz, błyskawicznie umiera. Sam pomysł może przywodzić na myśl seriale pokroju „Snowpiercera” – ograniczona przestrzeń i ostatni ludzie na ziemi związani konkretnymi prawami i porządkiem, ale ze względu na rozmiary silosa i liczba zamieszkujących go ludzi, nietrudno uwierzyć w tajemnice, jakie w sobie skrywa.
Jednak początek serialu wcale nie koncentruje się na głównej bohaterce Juliette (Rebecca Ferguson, „Diuna”), a na szeryfie Beckerze (David Oyelowo, „Selma”) i jego pracującej w IT żonie Allison (Rashida Jones, „Parks and Recreation”). I choć może się to wydawać posunięciem dziwnym, to prolog, jaki otrzymujemy z tą dwójką, doskonale wprowadza w klimat serialu i pokazuje, jak silos jest zarządzany i na czym oparte są fundamenty całego społeczeństwa. Gdy zdeterminowana Juliette pojawia się w fabule, zmiana narracji jest płynna, a my nie mamy żadnego problemu ze zrozumieniem, dlaczego zwykła inżynierka chce zrozumieć zagadkę stojącą za silosem.
Silos to historia, która traktuje swojego widza poważnie
Sama fabuła, w której ważne role mają też jeszcze odegrać m.in. Common („Jeszcze nigdy…”, „Hell on Wheels”) i Tim Robbins („Tu i teraz”, „Castle Rock”), prowadzona jest nielinearnie. Przeskakujemy pomiędzy wydarzeniami, które dzieli około dwóch lat. Z jednej strony dowiadujemy się, co się wydarzyło, a z drugiej, co do danych wydarzeń doprowadziło. I choć pewne elementy układanki zostają już podrzucone, to nie mamy wątpliwości, iż zobaczyliśmy tylko malutki fragment czegoś większego, co wywróci ten świat do góry nogami.
„Silos”, jak wiele seriali osadzonych w zmienionym świecie, posiada sporo własnego słownictwa i odniesień do wydarzeń, o których widzowie nie mają jeszcze pojęcia. I trzeba przyznać, iż twórca i scenarzysta serialu Graham Yost („Justified”) wierzy, iż widzowie będą w stanie się w tym odnaleźć, bez potrzeby wykładania definicji każdego zwrotu, jakie pada w serialu. I chwała mu za to, bo uniknęliśmy niepotrzebnych ekspozycji świata i bohaterów tłumaczących sobie rzeczy, jakie powinni doskonale wiedzieć. Zamiast tego Yost wyjaśnia nam poszczególnie zagadnienia poprzez bezpośredni kontekst czy odpowiednie ujęcie. I robi to bardzo sprawnie, unikając nudnych monologów i gwałtownie angażując nas w emocje przeżywane przez bohaterów.
Z kolei sam silos wygląda, jakby architektura radziecka spotkała się ze steampunkiem. Coś zatrzymało rozwój technologii na poziomie komputerów z lat 90., równocześnie gwarantując samowystarczalność całego silosu, od dostarczenia czystego tlenu i wody, po podziemne farmy i dość zaawansowaną medycynę. Silos wydaje się bohaterem samym w sobie, pełnym sprzeczności, które jakimś cudem się ze sobą ścierają i współpracują. Całości dopełnia niepokojąca muzyka, która buduje odpowiednie napięcie i nie pozwala zapomnieć, iż tuż pod powierzchnią czai się prawda, która nie wszystkim się spodoba.
Silos – czy warto oglądać serial sci-fi Apple TV+?
Dwa premierowe odcinki „Silosu” zapowiadają prawdziwą serialową ucztę, pełną intryg i tajemnic – nie tylko dla fanów science fiction. Równocześnie serial nie jest nastawiony na szybką akcję, by pod jej warstwą ukryć masę niedorzeczności. „Silos” obiecuje skrupulatnie nakreśloną intrygę, której odkrycie będzie miało swoją cenę.
Być może mój entuzjazm podkręca fakt, iż Apple TV+ już parę razy udowodniło, iż potrafi zrobić doskonałe seriale, jak ostatnio „Nagroda na dzień dobry” czy oczywiście „Rozdzielenie„. I mam dużą nadzieję, iż w przypadku finału 1. sezonu „Silosu” nie przyjdzie mi tych słów wycofać.
„Silos” wydaje się być bowiem doskonałą kanwą dla rozważań o ludzkości, o tym, kto i jakim prawem przepisuje historię ludzkości, co wpływa na to, jak postrzegamy świat, aż w końcu: czy wolność jednostki ma prawo zakłócić bezpieczeństwo całej społeczności? „Silos” zdecydowanie zapowiada się na serial, któremu warto będzie poświęcić czas.