Siedem lat tłustych

kulturaupodstaw.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu


W sezonie następnym Bondara awansował na koryfeja. Trzeciego sezonu nie było. Wyjechał do Warszawy, gdzie bardzo gwałtownie ujawnił swoje zdolności choreograficzne. W 2017 roku wyreżyserował w Poznaniu „Legendę Bałtyku”. W jego interpretacji opera Feliksa Nowowiejskiego okazała się dziełem niemalże filmowym, a akt drugi – wielka scena baletowa – mógłby stanowić niezależne dzieło choreograficzne. Rok później Bondara został kierownikiem zespołu baletowego teatru, w którym zaczynał karierę tancerza.

Nowy szef zastał zespół w nie najlepszej kondycji. Jakby było mało, niedługo nadeszła pandemia koronowirusa, a Teatr Wielki rozpoczął remont. Jak tu budować na nowo zespół, jak przekonać tancerzy, iż warto pracować? Udało się. A dowodem była autorska premiera „Don Juana”, dzieło pod każdym względem wybitne.

Pokłon przeszłości i wychylenie w przyszłość

Dwie kolejne premiery to wieczory baletowe: „Ślady” (12 czerwca 2021) i „BER” (5 października 2021). Pierwszy był pokłonem młodego choreografa w stronę tradycji, choreografów, którzy w przeszłości odcisnęli swój stempel na balecie poznańskim. Wznowiono ikoniczne dzieło Conrada Drzewieckiego „Adagio na smyczki i organy”; Emil Wesołowski stworzył nową wersję „Powracających fal”, a Jacek Przybyłowicz jako swoją wizytówkę pokazał „Kilka krótkich sekwencji”. Podróż przez historię zespołu baletowego Teatru Wielkiego w Poznaniu zakończył spektakl Roberta Bondary. Po premierze w „Ruchu Muzycznym” napisałem:

„«8m68» przypomina trochę szyfr, którego – przyznaję – nie potrafię rozwiązać. Cokolwiek się pod nim kryje, wydaje się związane z życiem i działalnością tancerzy. Bondara zasypał scenę sztucznym śniegiem, tworząc prostokąt, w obrębie którego toczą się liczne akcje ruchowe. W relacjach pomiędzy tancerzami można się doszukać zachowań z sali prób, scenicznych «wpadek», układów towarzyskich… A wszystko w autoironicznym zwierciadle”.

Po latach dodałbym, iż w tej miniaturze kryły się tropy, które Bondara przez siedem lat rozwijał. „8m68” to także moment przejścia od historii do teraźniejszości i przyszłości.

fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

Do kolejnego wieczoru gospodarz zaprosił Alexandra Ekmana („Episode 31”), choreografa rozchwytywanego na całym świecie i Martynasa Rimeikisa („Blind Words”), który jest gwiazdą baletu litewskiego. Sam zrealizował spektakl „Take Me With You”.

W recenzji z tego wieczoru nie uległem magii zaproszonych gwiazd, najbardziej podobał mi się balet inspirowany piosenkami Radioheaed:

„Każda z tych choreografii jest interesująca i nieoczywista. W każdej brylują znakomici tancerze zespołu baletowego Teatru Wielkiego w Poznaniu. Widać, jak na przekór wszystkiemu dbają o formę w trzech odmiennych stylach tańca współczesnego”,

ale

„«Take Me With You» to coś więcej niźli tylko opisywanie rzeczywistości. To rodzaj metaforyzacji tejże. W choreograficznym świecie Bondary jest miejsce na uczucia i na intelektualny dyskurs o tym, co nas dotyka, czego nam brakuje. A najbardziej brakuje nam bliskości i uważności”.

Autorski koncept

Zapraszanie obcych choreografów miało prawdopodobnie cel ukryty. Bondara starannie dobierał gości, tak aby tancerze mieli okazję zetknąć się z innym myśleniem choreograficznym, odmiennym treningiem i stylem pracy. Wadą wieczorów baletowych jest to, iż zbudowane są z krótkich form. Tymczasem tancerz potrzebuje również możliwości zmierzenia się z kreacją dużej roli w wersji pełnospektaklowej. Taką możliwość otrzymali tancerze i tancerki Teatru Wielkiego dzięki nowej wersji „Don Kichota” w inscenizacji i chorografii Michala Štípy (4 marca 2022) oraz w „Królowej Śniegu” Bondary (27 października 2023).

fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

W balecie Minkusa zespół musiał się zmierzyć z techniką klasyczną, w drugim przypadku z muzyką i techniką współczesną. W obu udowodnił, iż potrafi zachwycić. Choć nie przepadam za „Don Kichotem”, obejrzałem ten spektakl w Auli Artis i po zakończeniu remontu gmachu Pod Pegazem na adekwatnej scenie z orkiestrą.

Było warto.

Po premierze „Królowej Śniegu” napisałem:

„Robert Bondara to znakomity opowiadacz historii. Pozostając wierny Andersenowi, snuje opowieść po swojemu. Wybiera z baśni tylko pewne elementy, która mają uświadomić młodemu odbiorcy, iż pod tymi smutnymi i przykrymi – ale wesołych także nie brakuje – wydarzeniami kryje się ukryta prawda o sile przyjaźni, która towarzyszy nam od dzieciństwa do starości. […] Choreografia Bondary jest rozpoznawalna, ale zarazem nieprzewidywalna. Wypływa przede wszystkim z muzyki. Widać współpracę z kompozytorem. Obaj podążają tym samym duktem, który nawiązuje w klimacie do całej twórczości duńskiego baśniopisarza. W efekcie powstało widowisko oryginalne i mądre, estetycznie piękne i nowoczesne, wysmakowane”.

I mam nadzieję, iż będzie gościć na poznańskiej scenie długie lata.

Powrót wieczorów składkowych

W 2024 roku Robert Bondara zaplanował dwa wieczory. Pierwszy – „4: Pastor / León i Lightfoot / Bondara” – wypełniły trzy znane już choreografie: „Moving Rooms” Krzysztofa Pastora oraz „Shutters Shut” i „Subject to Change” Sol León i Paula Lightfoota. Całość dopełniła premiera „Bolera” w choreografii Roberta Bondary. Znowu wygrał, o czym pisałem po premierze:

„I kiedy werbel ledwo było słychać, zobaczyliśmy tancerzy zwisających nad podłogą na linach… Dramaturgia rodem z filmów Hitchcocka. I jest to bodaj jedyny chwyt teatralny w tej realizacji, reszta to czysty taniec. Bondara z żelazną dyscypliną dba o odczytanie rytmu i dynamiki, która jest widoczna w ruchu każdego tancerza osobno i w grupie. Choreograf wpadł na pomysł, iż ideę Ravela można oddać nie tylko przez narastającą dynamikę ruchu czy włączanie coraz to większej grupy tancerzy. Bondara operuje cały czas dużym zespołem, z którego wydzielił czternaścioro solistów. To oni podejmują akcje solowe, w duecie, tercecie… aż do mniejszych lub większych grup, by po chwili wrócić na swoje miejsce. Ten proces namnażania solistów jest fantastyczny i nowatorski”.

Drugi wieczór zatytułowany „Nie upilnuje nas nikt” stworzyły trzy choreografki i to jest wielki sukces Bondary – kierownika zespołu, który zaprosił panie – Marguerite Donlon, Katarzynę Kozielską i Anne Jung, by przedstawiły swój choreograficzny punkt widzenia na świat, który nas otacza. Mnie najbardziej spodobała się choreografia „Ashes” Anne Jung, ponieważ była najświeższa w warstwie ruchowej i najmniej oczywista.

„R+J”

Oczekiwania przed premierą były duże. Poprzeczka zawieszona wysoko, zwłaszcza jeżeli się śledzi twórczość Bondary nie tylko w Poznaniu. Choreograf najwyraźniej pozazdrościł filmowcom, którzy najszybciej pożegnali się z szekspirowskim dramatem, i postanowił opowiedzieć swoją wersję. Zrezygnował choćby z tytułu (częściowo). Odłożył do przechowalni (jak twierdzi w wywiadzie – na jakiś czas) muzykę Prokofiewa. Stworzył perfekcyjne libretto, miał do dyspozycji świetny zespół. I…?

Spektakl zaczyna się w ciszy, na kanapie siedzi chłopak w bluzie z kapturem. Jeszcze nie wiemy, kim jest. Z dużych ekranów atakują nas przerażające obrazy wojen. Choreograf idzie na ostro; może to będzie historia między Żydem a Palestynką lub na odwrót, Ukrainką a Rosjaninem lub na odwrót, a może jeszcze opowieść powiązana z innym konfliktem. Na scenie pojawiają się przyjaciele R[omea] i rozpoczyna się akcja, którą chyba w większości znamy.

fot. Ewa Krasucka / archiwum Teatru Wielkiego w Poznaniu

Bondara jako autor libretta, delikatnie ingeruje w fabułę, co mi nie przeszkadza. Mnie interesuje pytanie o sens użycia przerażających scen wojennych. Dlaczego nie ma ciągu dalszego? Odpowiedź, iż niezależnie od kostiumu (munduru) historia R+J zdarzała się, zdarza i zdarzać będzie, nie wystarcza mi, bo choreograf potrafi stawiać odważne tezy, iż przypomnę jego szczecińską reinterpretację baletu Stanisława Moniuszki „Na kwaterunku”.

W „R+J” poszczególne elementy inscenizacji nie układają się moim zdaniem w koherentną całość. Zapamiętam na pewno duet otwierający II akt (Mateusz Sierant i Chiara Ruaro). Jestem jednak pewien, iż spektakl spodoba się młodej widowni. Dochodzą mnie słuchy, iż młodzież już szuka i słucha playlisty „R+J”. Wyobrażam sobie, jak będą się zachwycać sposobem poruszania się R (Mateusza Sieranta).

Ewa Wycichowska na FB dowcipnie rozszyfrowała skrót R+J, czyli Robert [Bondara] + J [Jego zespół]. Zabawne, a zarazem trafne podsumowanie współpracy Bondary, który udowodnił tym spektaklem, iż jest liderem, a zespół ufa mu i podąża za nim do końca.

Siedem lat tłustych

Nie potrafię podsumować siedmioletniego okresu rządów Roberta Bondary w poznańskim Teatrze Wielkim na stanowisku kierownika baletu, ponieważ – jak już wspomniałem – śledzę jego twórczość w innych ośrodkach w kraju od znacznie dłuższego czasu. Wielokrotnie w swoich recenzjach podkreślałem, iż umie tworzyć i opowiadać historie, ale robi to na swój sposób, mieszając style narracji. Jako narrator potrafi „przechadzać się po gościńcu”, ale równie dobrze czuje się jako wytrawny eseista przeskakujący z tematu na temat, by ostatecznie opowieść zamknąć efektowną klamrą. Bywa choreografem – filozofem. Mam zaufanie do jego wyborów estetycznych, choćby jeżeli nie zawsze je podzielam. Cenię jego oryginalny język choreograficzny, który jest już rozpoznawalny, ale nie powtarzalny. Za każdym razem czekam na nowe duety, w konstruowaniu których jest mistrzem. Ma umiejętność zjednywania sobie ludzi.

Robert Bondara wyjechał z Poznania w 2005 roku jako bardzo młody chłopak, tancerz na początku drogi. Po piętnastu latach wrócił jako mężczyzna, który powoli rozstawał się z tańcem, a stawał młodym zdolnym choreografem, nienarzekającym na brak zamówień ani na brak sukcesów, by wspomnieć chociażby „Zniewolony umysł” w Bydgoszczy. W ciągu siedmiu lat udowodnił, iż mimo pandemii i remontu teatru można zbudować i utrzymać w bardzo dobrej formie zespół baletowy, proponując publiczności kontakt nie tylko z własną twórczością, ale także zapraszając do współpracy znamienitych twórców i twórczynie ze świata. Odchodzący szef baletu, pomny własnych doświadczeń, stworzył tancerzom i tancerkom Teatru Wielkiego w Poznaniu warunki, aby poczuli się również choreografami, organizatorami życia teatralnego, inicjując start młodych artystów w innych dyscyplinach niż tylko taniec – odbyły się jak dotąd trzy edycje wieczorów choreograficznych młodych twórców „Spectrum”. Robert Bondara odchodzi z Poznania, zostawiając piękny repertuar i znakomity zespół baletowy.

Recenzje, które cytuję, ukazały się w „Ruchu Muzycznym” i na portalach: Kultura u Podstaw i taniecPOLSKA.

Idź do oryginalnego materiału