Setki przerobionych zdjęć, groźby i atak w sklepie. Koszmar influencerki trwał miesiącami

viva.pl 10 godzin temu
Zdjęcie: Fot. VIPHOTO/EAST NEWS


Aria Martelle, piosenkarka i aktorka znana z serialu „Waksy”, po przeprowadzce do Warszawy była nękana przez mężczyznę cierpiącego na schizofrenię paranoidalną. Wszystko zaczęło się od komentarzy na jej filmach publikowanych na YouTubie. Z czasem komentarze przerodziły się w dziesiątki wiadomości przesyłanych przez różne kanały, zawierające treści seksualne i groźby przemocy.

"Na początku trochę mnie to zestresowało, ale nie na tyle, żeby to zgłosić. Nie przejmowałam się tym za bardzo. Jak większość ludzi wtedy nie miałam świadomości, iż coś, co zaczyna się w sieci, może przenieść się do rzeczywistości" — wyznała w rozmowie z Plejadą.

Mężczyzna stale posługiwał się różnymi kontami, przez co był trudny do zidentyfikowania i zablokowania. Jego obsesyjne działania przerodziły się w realne zagrożenie, gdy zaczął pojawiać się w miejscach, w których przebywała Martelle.

Eskalacja przemocy – stalker śledził i atakował

Z opowieści Arii Martelle wynika, iż stalker nie poprzestał na działalności internetowej. Pojawiał się w jej okolicy, obserwował, podążał za nią.

"Minął ledwie miesiąc od przeprowadzki do Warszawy, kiedy poszłam na przystanek i zobaczyłam go. Podszedł i powiedział: "To ja, ten Artur, który pisze do pani wiadomości". W jednej chwili zrobiło mi się zimno. To był on. Stał naprzeciwko mnie, tuż obok mojego nowego mieszkania. Zamurowało mnie. Wydukałam coś o tym, iż dostaję mnóstwo wiadomości, po czym w panice uciekłam do tramwaju. [...] Wtedy dotarło do mnie, iż on wiedział, gdzie mieszkam. Znał dokładny adres. Zrobiło mi się niedobrze. Okazało się, iż wyśledził mnie przez zdjęcie, które wrzuciłam na InstaStory – widok z okna. Niby nic – kilka wieżowców w tle – ale wystarczyło. Dzięki obliczeniom triangulacyjnym namierzył moje mieszkanie. I czekał. [...] Przyjeżdżał w różne dni, o różnych porach, żeby nie wzbudzić podejrzeń. [...] Zgłosiłam to na policję. Usłyszałam tylko: "Jest pani znana, a takich świrów nie brakuje. Przecież tylko pisze wiadomości" — relacjonowała wstrząśnięta influencerka.

Treści wysyłane przez mężczyznę były niepokojące oraz nacechowane brutalnością i wulgarnością. Aria opisywała je jako "mroczne, obsesyjne, momentami naprawdę przerażające. Każda kolejna była coraz bardziej niepokojąca".

  • ZOBACZ TEŻ: "Dziwię się komuś tak młodemu..." – Wendzikowska o bólu psychicznym Soni Szklanowskiej

Bezsilność wobec braku reakcji policji

Martelle podkreśliła, iż sprawę zgłaszała na policję około siedmiu razy. Za każdym razem, jak twierdzi, czuła się zlekceważona. Z jej relacji wynika, iż funkcjonariusze długo nie podejmowali skutecznych działań, które mogłyby zapobiec dalszemu prześladowaniu. W końcu udało się jednak przeszukać jego telefon i laptop pod kątem obecności treści z udziałem osób nieletnich — podejrzewano, iż mężczyzna mógł mieć pociąg do młodych dziewczyn.

"Znaleźli folder zatytułowany: "Ru****ie Ari". W środku były setki moich zdjęć — przerobionych, z moją twarzą doklejoną do nagich, sztucznie wygenerowanych ciał. [...] To była cyfrowa przemoc w najczystszej postaci" — wspominała. Pomimo ilości obarczających go dowodów, policja nie mogła zrobić nic, dopóki mężczyzna nie zrobiłby jej fizycznej krzywdy. "Udało się uzyskać zakaz zbliżania, ale on i tak go łamał — bez wahania, bez konsekwencji. To był tylko papier. Tylko Bóg wie, ile razy byłam obserwowana, a choćby o tym nie wiedziałam".

Aria Martelle zaatakowana w miejscu publicznym

Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy doszło do bezpośredniego ataku – mężczyzna rzucił się na nią w sklepie. Po tej sytuacji trafił do szpitala psychiatrycznego. "Byłam na imprezie urodzinowej kolegi i poszłam do sklepu, żeby kupić sobie lek przeciwbólowy. Tam go zobaczyłam. Ewidentnie czekał aż wyjdę, po czym rzucił się na mnie" — relacjonowała.

"Zdążyłam się tylko obrócić i całe szczęście, iż byli ludzie wokół. Panowie od razu zareagowali i go ze mnie zdjęli. Gdyby nie świadkowie oraz to, iż wszystko zostało uchwycone na kamerze, to pewnie nie trafiłby do szpitala psychiatrycznego, a mój koszmar trwałby dalej. Obecnie stalker przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Co pół roku przechodzi badania, które mogą wykazać, iż jego stan się poprawił — i wtedy może zostać wypuszczony. To nie jest żadne trwałe rozwiązanie. To zawieszenie wyroku. Z tego, co wiem, on może wyjść w każdej chwili, a ja choćby nie dostanę o tym informacji. Nie dowiem się, kiedy to nastąpi. Dowiem się po fakcie — i znów będę musiała walczyć, znów będę bać się o swoje życie i zdrowie" — powiedziała Plejadzie.

Odpowiedź funkcjonariuszy na zarzuty

Do całej sprawy odniosła się Komenda Rejonowa Policji Warszawa IV. W przesłanym stanowisku zapewniono, iż każda informacja przekazana przez obywateli jest dokładnie sprawdzana i nie jest bagatelizowana. Zaznaczono, iż każdorazowo po otrzymaniu zgłoszenia funkcjonariusze niezwłocznie podejmują interwencję.

  • SPRAWDŹ TEŻ: Ostatnie słowa Soni Szklanowskiej: przyjaciółka ujawnia poruszające wyznanie. "Te słowa wciąż dźwięczą mi w głowie"

Źródło Plejada.pl

Idź do oryginalnego materiału