„Ojciec Chrzestny” należy do nielicznego grona filmów, które zajmują trwałe miejsce zarówno w kanonie najwyższej klasy arcydzieł, jak i w panteonie popkultury. Francis Ford Coppola zdołał połączyć w swoim dziele niezwykły artyzm z popkulturową atrakcyjnością, osiągając sukces artystyczny i komercyjny. Tworząc sequel, stanął przed trudnym wyzwaniem dorównania oryginałowi. „Ojciec Chrzestny II” okazał się jednak dziełem nie mniej wybitnym i również zapisał się w historii kina. 50. rocznica premiery to doskonała okazja, by przypomnieć ten filmowy klasyk.
Nakręcenie dobrego sequela to przede wszystkim stworzenie filmu, który wniesie coś nowego względem pierwowzoru. Najlepsze kontynuacje, które trafiły na ekrany kin, rozwijały postacie, świat czy wątki z części pierwszej, albo zupełnie je przewartościowywały, bawiły się konwencją i prowadziły serię w niespodziewane rejony. „Ojciec Chrzestny II” to sequel o tyle wyjątkowy, iż nie tylko rozbudowuje opowieść znaną z poprzednika, ale dopełnia ją do tego stopnia, iż bez niego wydaje się ona niekompletna. Co więcej, dotyczy to także książkowego pierwowzoru autorstwa Maria Puzo. Film prowadzi bowiem dwutorową narrację: podczas gdy wątek dochodzącego do swojej potęgi Vita Corleone został zaczerpnięty z powieści, historia rządzącego imperium Michaela została dopisana przez Coppolę i Puzo na potrzeby scenariusza. Właśnie losy bohatera granego przez Ala Pacino sprawiają, iż perspektywa w oryginalnym „Ojcu Chrzestnym” zostaje znacznie poszerzona.
Jaki ojciec taki nie syn
Uczynienie z „Ojca Chrzestnego II” zarówno prequela, jak i sequela nie jest kwestią przypadku – wątki Vita i Michaela układają się w paralelną opowieść o wzlocie i upadku. Akcentują to przejścia montażowe wykorzystujące podwójną ekspozycję i „przenikanie” się dwóch bohaterów oraz zestawianie ze sobą konkretnych scen. Po czułym pożegnaniu Michaela z synem przenosimy się do Vito, który również podchodzi do swojego dziecka. W momencie, w którym na jedną z czołowych postaci wysuwa się Fredo Corleone, sceny z ojcem braci rozpoczynają się również od osoby jego drugiego syna. Gdy „współczesność” pokazuje kłótnię Michaela z Kay i jego coraz większe oddalenie od rodziny, „przeszłość” przedstawia szczęśliwą rodzinę Corleone, radośnie spędzającą czas na Sycylii (choć Don przygotowuje się wówczas do zaplanowanej zemsty, co rzuca cień na tę idyllę). Obserwujemy, jak ojciec wkracza na przestępczą ścieżkę, a syn sprawuje władzę nad organizacją. Rosnącego w siłę i budującego szczęśliwą rodzinę Vita oraz Michaela, który doprowadza do jej dezintegracji. Włoskiego emigranta, żyjącego w biedniejszej dzielnicy i jego potomka bawiącego się na balu noworocznym u prezydenta Kuby.
Historia młodego Vita stanowi interesujące uzupełnienie postaci znanej z pierwszej części, ukazując jej przeszłość. Szczególnego wymiaru zyskuje w kontekście wątku przestępczej kariery Michaela. W pierwowzorze obserwujemy, jak młody Corleone, początkowo unikający gangsterskich interesów rodziny, staje się bezwzględnym następcą ojca chrzestnego. Genialna scena chrztu pokazuje, jak Michael wyrzeka się szatana i zła, podczas gdy na ekranie widzimy obrazy zleconych przez niego egzekucji. Finałowa sekwencja ukazuje jego oddalenie od przerażonej żony, Kay. Obie te sceny zapowiadają, iż postać grana przez Ala Pacino będzie równocześnie wspinać się na szczyt przestępczego świata i upadać moralnie jako człowiek. „Ojciec Chrzestny II” dostarcza brutalnego potwierdzenia tych przypuszczeń.
Michael kontroluje rozwój imperium wzorowo – jako Don jest inteligentny, przebiegły i wyrachowany. Osiąga swoje cele, zręcznie realizując zasadę: „Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów bliżej”. To jednak jedyne, co przejął po ojcu. Vito był nie tylko szefem potężnego przestępczego imperium, ale przede wszystkim głową rodziny – wspierającej się, zżytej i otaczającej miłością. Michael doprowadza do czegoś przeciwnego. Traci to, co dla jego ojca było najważniejsze – rodzinę. Staje się zimny, egoistyczny, pogrążający się w mroku i spirali zbrodni. choćby jako Don nie przejmuje wartości swojego poprzednika. Wątek jego ojca przypomina o przysługach, jakie czynił wobec osób w potrzebie. W Michaelu, który morduje choćby tych, którzy nie stanowią zagrożenia, kilka zostało z człowieka gotowego pomóc wyrzuconej z mieszkania kobiecie.
Oczywiście, ocena starszego Corleone opiera się na kryteriach fikcji – jego rzeczywisty odpowiednik zasługiwałby na jednoznaczne potępienie. Taki rozdźwięk był przyczyną zarzutów o romantyzowanie przestępczości. O ile można sympatyzować z rodziną Corleone, o tyle sam obraz gangsterskiego świata pozostaje odrzucający. Coppola i Puzo już w pierwszej części pokazali środowisko, w którym bliscy mogą okazać się zdrajcami, ludzkie życie jest uprzedmiotawiane, a decyzje o morderstwie podyktowane są interesami, niezależnymi od rzeczywistej relacji z ofiarą.
Filmowa maestria
Doskonale skonstruowana powieść doczekała się wybitnej ekranizacji. Muzyka Nino Roty po raz kolejny zachwyca, zdjęcia Gordona Willisa zachowują poziom pierwszej części, a praca montażystów – Barry’ego Malkina, Richarda Marksa i Petera Zinnera – jest równie imponująca. Aktorsko film również stoi na najwyższym poziomie. Al Pacino jako Michael Corleone stworzył jedną z najbardziej pamiętnych kreacji w historii amerykańskiego kina, przyćmiewając choćby swoją znakomitą rolę z pierwszej części. Chociaż postać Michaela potrafi na ekranie wybuchnąć, Pacino gra go w sposób bardziej stonowany niż w innym gangsterskim klasyku – „Człowieku z Blizną”. Trudność i zarazem wyjątkowość tej roli polegała na tym, iż Michael przeżywa wszystko wewnętrznie. To bohater, który wiele ukrywa, udaje i doświadcza intensywnych emocji, z których nie wszystkie są dostępne ani dla świata w filmie, ani dla widza. Odpowiednie wcielenie się w jego postać wymagało nie tyle poprawnego odegrania danych scen, ile pełnego wejścia w rolę, zrozumienia jej psychologii i oddania ograniczonymi środkami dużej głębi. Pacino wywiązał się z tego fantastycznie. W wielu momentach film skupia się na zbliżeniach jego spojrzenia, w którym odbijają się emocje i doświadczenia Michaela. Przekazanie w oczach i mimice nie tylko gry aktorskiej, ale całego wnętrza bohatera, stanowi świadectwo niezwykłego talentu Pacino i jego geniuszu.
Rolę Vito powierzono Robertowi De Niro. Tak jak postać Michaela była nieustannie naznaczona cieniem ojca, tak młody aktor musiał zmierzyć się z pomnikową rolą Marlona Brando. Robert świadomie nawiązał do tej ikonicznej kreacji, co widać choćby w jego głosie, który jest zbliżony do brzmienia Brando w oryginale. Dzięki temu obie postacie tworzą spójną całość. Na uwagę zasługują również Lee Strasberg w roli Hymana Rotha oraz Robert Duvall, który ponownie rewelacyjnie wciela się w postać Toma Hagena. Diane Keaton jako Kay Adams również dostarcza znakomitej gry. Więcej przestrzeni otrzymał John Cazale jako Fredo Corleone, co wykorzystał bez zarzutu.
„Ojciec Chrzestny II” kontynuuje mistrzowskie opowiadanie obrazem. Poprzednia część dostarczyła wielu przykładów, jak przekazywać treści bez słów. Pokazała, jak wykorzystać filmowe narzędzia do tworzenia wypowiedzi, której nie można wyrazić w żadnym innym medium. W filmie zrealizowano także wprowadzenie postaci bez sztampowej ekspozycji w dialogach. W „dwójce” również nie brakuje takich rozwiązań. Mamy tu wymowny kadr z młodym Vito, który z pokoju przeznaczonego mu na kwarantannę obserwuje Statuę Wolności odbijającą się w szybie. Są także sekwencje na Kubie, świetnie oddające atmosferę panującą na wyspie. Wspaniała jest też scena „wybaczenia” Fredo, zrealizowana bez słów – wszystko wyrażają gesty i piękna muzyka Roty. Jednocześnie przy wizualnej maestrii, również dialogi zachowują świetny poziom pierwowzoru.
„Ojciec Chrzestny II” należy do najlepszych kontynuacji w historii kina. To dzieło mistrzowskie pod każdym kinematograficznym aspektem. Zrealizowany dwa lata po pierwowzorze nie zawiódł, ale również dorównał oryginałowi i dopowiedział wątki, bez których trudno dziś wyobrazić sobie historię rodziny Corleone. I przy okazji po raz pierwszy w historii skonstruował filmowy tytuł, dodając człon „Part II”.
Aleksander GRĘDA