Sen w ciało zamień – „Rocky Horror: w tym szaleństwie jest metoda” | Recenzja | Krakowski Festiwal Filmowy 2025

filmawka.pl 12 godzin temu

Jako osoba, która uwielbia jednocześnie musicale, kicz i tanie horrory klasy Z odkrycie Rocky Horror Picture Show było dla mnie przełomowe. Film ten jest połączeniem tego, co kocham w kinematografii, a jednocześnie tym, co odrzucane najczęściej jest przez mainstreamowe kino. Będąc małym gimbusem, w trakcie pierwszego seansu tego musicalu oglądałem go trochę „dla beki”, żeby pośmiać się z kolegami. Wystarczy spojrzeć na fabułę – jest to historia młodej pary, która trafia do zamku pełnego przybyszów z obcej planety, na ich czele stoi Frank’N’Furter, czyli pastisz Doktora Frankesteina, który jest (cytując za postaciami) transwestytą z transseksualnej Transylwanii, mającym na celu stworzenie kochanka idealnego. Ilość potencjalnego campu jest chyba widoczna na pierwszy rzut oka – i pomimo początkowego wyśmiewania całej otoczki, musical ten trafił w jakiś czuły punkt, ponieważ jest to jeden z filmów, do których najczęściej wracam.

Z racji na moje odczucia powinienem być idealnym odbiorcą do dokumentu o jego tematyce, czyli omawianego Rocky Horror: w tym szaleństwie jest metoda. Film opowiada całą skomplikowaną drogę musicalu. Początkowo stworzono go jako sztukę przedstawianą w klitkach londyńskich klubów, gdzie cieszył się popularnością. Autor Richard O’Brien postanowił wykorzystać swoje kontakty, by na fali tego uznania spróbować spopularyzować swojego dzieło, co finalnie doprowadziło do kontraktu z Foxem i stworzeniem filmowej adaptacji. Przeniesienie undergroundowego tworu na ekrany skończyło się fiaskiem, cała produkcja nie zarobiła na siebie nic w box offisie i najpewniej zostałyby zapomniana.

„Rocky Horor Picture Show” / fot. 20th Century Fox

Z czasem zaczęto ją jednak wyświetlać w ramach nocnych pokazów, dzięki którym zaczęła na powrót zdobywać popularność. Z racji na dość osobliwy ton, muzykę i postacie, Rocky Horror Picture Show stał się kultowym hitem wśród queerowej widowni oraz innych oglądających, którzy czuli się odrzuceni przez mainstreamowe media, a w bohaterach musicalu mogli odnaleźć namiastkę reprezentacji siebie. Dzięki tej publiczności tytuł wybił się na wyżyny popularności i grany jest po dziś dzień w kinach, a widzowie – aby oddać hołd klasykom – często przebierają się za postacie z filmu. W trakcie seansu popularne jest też wspólne śpiewanie piosenek, odgrywanie scen czy też rzucanie popcornem w ekran we wskazanych momentach. Wyobraźcie sobie wszystkie memy związane z filmowym Minecraftem tylko zintensyfikowane (i odbywające się za zgodą każdego widza w kinie).

Jak widać historia Rocky Horror Picture Show jest długa i skomplikowana. Z racji na wzloty i upadki, które spotykały twórców przy tworzeniu spektaklu, próbie przeniesienia go na ekran, pierwotnej porażce i późniejszym sukcesie wydaje się, iż dokument powinien mieć dużo do przedstawiania. I faktycznie ma – przeprowadzane w nim wywiady opowiadają całą historię dość szczegółowo. Każdy, od twórców, aktorów, producentów po samych fanów filmów znajduje swoje pięć minut, aby opowiedzieć, jakie były ich odczucia co do tej produkcji i jak ją postrzegają w pięćdziesiąte urodziny.

„Rocky Horor Picture Show” / fot. 20th Century Fox

Ta szczegółowość jednak jest jednocześnie zaletą, ale i wadą. Dla największych fanów produkcji jest to wspaniała okazja, żeby poznać wszystkie smaczki spoza kurtyny. Większość widzów jednak nie darzy Rocky Horror Picture Show tak ciepłym uczuciem – i dla nich ten seans może być po prostu nudny. jeżeli nie jest się miłośnikiem musicalu, to dokument sprowadza się do zgromadzenia nagrań archiwalnych i zbiorowiska gadających głów, które przez półtorej godziny głównie opiewają, w jakim niesamowitym projekcie mogły brać udział. Nie wątpię, iż są to faktyczne odczucia twórców i wszystkich zaangażowanych, ale dla niedzielnego widza nie ma w tym filmie żadnej treści.. Sam, będąc ogromnym fanem musicalu, przyłapałem się na tym, iż kręciłem oczami w trakcie niektórych fragmentów dokumentu z racji na ten samozadowalający i przemądrzały ton wypowiedzi.

Niektórzy fani prawdopodobnie wciągną się w historię twórców i artystów, ale poza niszową publicznością wątpię, aby dokument znacząco przekazał, jakim fenomenem jest Rocky Horror Picture Show. jeżeli ktoś nie zna tego spektaklu, gorąco polecam po prostu obejrzeć ekranizację musicalu i samemu poczuć, czy to jest coś, co może grać w waszej duszy. Dla 1% najbardziej zaangażowanych fanów – polecam Rocky Horror: w tym szaleństwie jest metoda, aby uzupełnić swoją encyklopedyczną wiedzę na temat całego dzieła. W jakiś sposób nie mogę opędzić się od wrażenia, iż innego dokumentu o tym filmie zrobić się nie dało się. Jest to bardzo na miejscu, iż wyklucza on większość widzów i skupia się na zaangażowanych freakach. Dokładnie tak, jak oryginał. Nie wiem jednak, czy to wystarczy.

Korekta: Anna Czerwińska

Idź do oryginalnego materiału