Samo się gra

kulturaupodstaw.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: fot. BW Pictures


SG: Chyba nie zliczę, ile razy przeklinałem w myślach, siedząc przed ekranem i klawiaturą. Pomyślałem więc, iż nie ma lepszego projektu niż wasz, żeby poprosić o radę – jak poradzić sobie z głupim komputerem? (śmiech) I swoją drogą, czy nazwa waszego zespołu nie wiąże się przypadkiem z jakąś wartą odnotowania anegdotą? (śmiech)

Michał Fetler: Historia powstania nazwy jest dość prozaiczna i banalna… Otóż podczas jednego ze spotkań u Maurycego Zimmermanna, producenta naszego albumu, znanego także jako Mooryc, Piotr Bosacki zaczął opowiadać jakąś historię, rozpoczynając wypowiedź od słów „Głupie komputery…”. Wówczas Maurycy stwierdził, iż to dobra nazwa na zespół. Ja ten pomysł wyniosłem ze spotkania i zaproponowałem na forum zespołu jako propozycję, a Jakub Królikowski zaproponował liczbę pojedynczą. Tyle. Spodobała nam się ta nazwa, zwłaszcza w kontekście galopującego rozwoju technologii i sztucznej inteligencji – zjawisk, które potrafią być czasem naprawdę głupie… Na szczęście na razie możemy tak mówić. Pewnie w przyszłości algorytmy zbanują nasz zespół (śmiech).

SG: Odkładając sprzęty na bok – Głupi Komputer prawdopodobnie nie powstałby, gdyby nie dwa silnie związane ze sobą poznańskie przybytki: Pan Gar i Dom Tramwajarza. Co w nich takiego, iż to właśnie tam narodził się taki zespół jak wasz?

Smutny Komputer fot. Bartek Matuszewski

M.F.: Owszem, tak było i tak jest. Przede wszystkim Pan Gar i Dom Tramwajarza – a oba podmioty są w zasadzie tożsame, bo Pan Gar to klub muzyczny znajdujący się w budynku Domu Tramwajarza, będący jednocześnie operatorem całego obiektu – to, w moim odczuciu, inicjatywa odgrywająca bardzo silną rolę kulturotwórczą i środowiskową w Poznaniu. Takiej nie było w tym mieście od dobrych kilku lat.

Jeśli mówimy o oddolnych, nieinstytucjonalnych inicjatywach, wydaje mi się, iż Dom Tramwajarza w obecnym formacie jest ewenementem na kulturalnej mapie Poznania – jednym z kilku silnych ośrodków kulturotwórczych w ciągu ostatnich dwudziestu lat.

To miejsce nie musi się wymyślać ani definiować swojej działalności – skutecznie wymyka się regułom prowadzenia „modnej” miejscówki. Jest na wskroś prawdziwe, tak samo jak prawdziwe są intencje osób, które je prowadzą – Szymona Konrada, Giorgiego Beżauszwilego, Malwiny Paszek i innych. Dlatego właśnie tutaj znajduję przestrzeń na wyrażanie siebie i realizację swoich wizji muzycznych. I tak powstał Głupi Komputer – najpierw ustaliliśmy termin koncertu pewnego „nowego podmiotu” u Pana Gara, a dopiero później zaczęliśmy robić próby i zastanawiać się, jaką muzykę grać. Tak było, nie zmyślam!

SG: Rozmawiamy na chwilę przed premierą waszej debiutanckiej płyty, z prawdopodobnie dość przewrotnym tytułem „Jazz not found”. Zakładając jednak, iż wam wierzę i faktycznie jazzu na niej nie będzie – co znajdziemy w zamian?

M.F.: Z mojej perspektywy wygląda to następująco – gram na saksofonie, czyli instrumencie, który jest symbolem jazzu, natomiast z wykształcenia należę do bardzo rzadkiego gatunku saksofonisty klasycznego.

Co więcej, nigdy nie fascynowałem się jazzem i nigdy nie miałem swojego saksofonowego idola.

A mimo to próbuję grać tak, żeby szukać tego jazzu po swojemu… no i niekoniecznie go znajduję (śmiech).

Daniel Karpiński: Tytuł jest przewrotny, bo po prostu my trochę tacy jesteśmy. A jazz to bardzo szerokie pojęcie, więc w zasadzie – patrząc w takim dużym spektrum – owszem, zdecydowanie jest tu pierwiastek jazzowy, szczególnie na koncertach. Ale przede wszystkim po prostu „gramy, co nam w duszy gra” – jakkolwiek banalnie to brzmi. Można by wręcz powiedzieć, iż „samo się gra”, gdy we trójkę spotykamy się w sali prób. To, co wychodzi, okazuje się na tyle ciekawą mieszanką, iż należało to utrwalić.

SG: Toksyczny pop, przebojowa awangarda, ciężka ballada – lubicie muzyczne oksymorony. To wynika z waszego charakteru, czy wbrew pozorom bardzo spokojne z was chłopaki?

M.F.: Czuję, iż mam legitymację do określenia się jako najmniej spokojnego z grupy. Chyba to właśnie nasze niespokojne charaktery sprawiają, iż wciąż z takim samym entuzjazmem podchodzimy do uprawiania muzyki – zadania, które ze zdrowym rozsądkiem w dzisiejszej rzeczywistości nie ma wiele wspólnego. A co do naszej twórczości – w moim odczuciu wykonujemy muzykę najlepszą dla wszystkich. Mamy przesympatyczne kompozycje, które powinny trafiać do mas, ale później dostajemy taki feedback, iż musimy jednak w pokrętny sposób definiować nasz styl, żeby ktokolwiek się tym zainteresował (śmiech).

SG: Waszą muzykę opisujecie jako „niezakłócony strumień świadomości” i „syntezę doświadczeń trzech muzyków”. Gdybyście jednak mieli pokusić się o charakterystykę tego prądu, z którym zamierzacie nas porwać – co powiedzielibyście przede wszystkim? I jakie doświadczenia miały największy wpływ na to, iż ten Głupi Komputer w ogóle działa?

M.F.: Myślę, iż praprzyczyną powstania tego zespołu było nasze wzajemne, wieloletnie doświadczenie wspólnego muzykowania w innych składach. Z przelotnych improwizacji zrodziła się między nami chęć regularnego spotykania się. Z Jakubem i Danielem intuicyjnie wyczuwamy się zarówno muzycznie, jak i towarzysko – zależy nam na uzyskaniu podobnych emocji w muzyce. A poza tym, jest to wspaniały sposób na spędzanie wieczorów – człowiek sobie porozmawia, ponarzeka i jeszcze poimprowizuje.

Smutny Komputer, fot. materiały prasowe

SG: Pochodzicie z różnych światów. Trudno jest mieszać post-rocka, klasykę i jazz, podejście akademickie z tym bardziej intuicyjnym? A jeżeli nie – to może właśnie te kontrasty widzicie jako swój największy atut i siłę?

M.F.: adekwatnie to jest bardzo łatwo! Ja w muzyce poszukuję pewnego rodzaju bezczelności, jakiegoś rdzenia… Potem wystarczy wyselekcjonować muzyków reprezentujących podobne wartości i założyć z nimi zespół.

D.K.: Jak dla mnie, też bardzo łatwo! Podejścia akademickiego nigdy nie miałem, jestem samoukiem, ale wystarczy chyba przytoczyć to dość wyświechtane powiedzenie, iż muzyka to uniwersalny język, rozmowa bez słów – i wszystko jest kwestią pewnej energii, jej przepływu. jeżeli muzycy „czują się” na niewerbalnym poziomie, to muzyka pojawi się nawet, gdy spotkają się harfa i growlujący wokal. Nie wiem, czy to są u nas kontrasty – pewnie dla niektórych tak – natomiast dla mnie to po prostu granie muzyki, która nas cieszy.

SG: Wśród swoich największych inspiracji wymieniacie interesujący zestaw: Morphine, Too Many Zooz, Colin Stetson, Tortoise, Radiohead… Gdybyście mieli dorzucić do tego pieca jeszcze kilka wysokokalorycznych kapel, to które na pewno trzeba byłoby wymienić? Wasza playlista na Spotify musi być bastionem eklektyzmu (śmiech).

M.F.: Nie ukrywam, iż Tortoise i Radiohead odcisnęły mocne piętno na moim poczuciu estetyki, a solo saksofonu barytonowego w utworze „The National Anthem” uświadomiło mi, w jaki sposób chcę posługiwać się tym instrumentem. Colin Stetson z kolei pokazał mi, iż można skutecznie wykorzystywać saksofon, nie zaglądając do jazzu.

D.K.: Ja na pewno muszę tu dorzucić Critters Buggin, Tool, King Crimson, Photek i generalnie drum’n’bass z lat 90. Ale też Jamesa Browna, The Police i mnóstwo muzyki z lat 80.

SG: Mam takie nieodparte wrażenie, iż Głupi Komputer to trochę takie puszczanie oka do słuchacza – żartobliwe, ale nie do końca. Trudno was rozgryźć i bynajmniej nie będę prosić o pomoc w tym, zamiast tego zapytam: czy w ogóle myślicie o słuchaczu w trakcie swojej pracy twórczej? Pytam, bo wielu artystów choćby o tym nie myśli – i paradoksalnie jako odbiorcy często najlepiej na tym wychodzimy.

Smutny Komputer fot. Bartek Matuszewski

M.F.: Tworząc muzykę, wyobrażam sobie słuchacza, odbiorcę – ale jest to słuchacz taki jak ja, poszukujący tych samych wartości w muzyce, co ja. Staram się grać taką muzykę, jaką sam chciałbym słyszeć.

D.K.: Zdecydowanie nie myślimy o słuchaczu w takim kontekście, iż chcemy zagrać tak czy inaczej, iż „to się może spodobać, a to już niekoniecznie…”. Takie wyrachowane podejście nie idzie w parze z osiągnięciem czegoś wartościowego.

Moją ideą w tworzeniu muzyki od zawsze było szukanie czegoś nowego – i miałem sporo szczęścia, iż spotykałem ludzi myślących podobnie, dzięki czemu ten efekt był i jest osiągany.

Z drugiej strony, ponoć „wszystko już było”, więc to, czym nasiąknęliśmy przez lata, słuchając takiej czy innej muzyki, i tak będzie słyszalne – i porównań nie unikniemy. I świetnie, bo uwielbiam te sytuacje, gdy po koncercie ktoś mi mówi: „Wow, słyszę w waszej muzyce ewidentny wpływ artysty X czy Y”, a ja w życiu o kimś takim choćby nie słyszałem.

Głupi Komputer – poznańskie, elektroakustyczne trio, które łączy w swojej twórczości różnorodne muzyczne światy. Zespół wykonuje muzykę na pograniczu post-rocka, jazzu, klasyki oraz eksperymentu. Skład tworzą: Daniel Karpiński (perkusja), Jakub Królikowski (syntezatory) i Michał Fetler (saksofon). Oficjalna premiera ich debiutanckiego albumu „Jazz Not Found” odbyła się 28 lutego 2025 roku nakładem wydawnictwa Antena Krzyku.

Idź do oryginalnego materiału