Rozwód z małżonkiem możliwy, od dzieci nie uciekniesz!

newsempire24.com 3 tygodni temu

Z mężem można się rozwieść, ale od dzieci nie uciekniesz!

— Wchodź już! Siostra przyjechała! — zawołała Nadzieja do swojej sąsiadki Weroniki, gdy tylko ta pojawiła się w drzwiach ich domu w Łodzi.

— Laura? Nie wierzę! Ile lat się nie widziałyśmy! — wykrzyknęła Weronika, przekraczając próg przytulnej kuchni.

Na krześle siedziała dostojna kobieta o zmęczonej, ale ciepłej twarzy. Gdy zobaczyła Weronikę, Laura zerwała się i rzuciła w jej ramiona. Przyjaźniły się od dzieciństwa, dzieliły euforii i smutki, a teraz, po latach, ich spotkanie było jak powrót do beztroskich dni.

— Trzeba to oblać! Dwa lata minęły! — zaproponowała Weronika i kobiety, siadając przy stole, zagłębiły się w rozmowach. Każda miała swoją historię, przesiąkniętą szczęściem i bólem, który życie hojnie rozdawało.

Laura została wdową sześć lat temu. Jej mąż, Artur, zginął w wypadku samochodowym razem ze swoją kochanką. Przez cały rok prowadził podwójne życie, a Laura niczego nie zauważyła. Czuła, iż między nimi coś jest nie tak, ale dla dobra dzieci — syna i córki — starała się za wszelką cenę uratować małżeństwo. Dzieci uwielbiały ojca, a Laura nie chciała burzyć ich świata.

Ale wypadek wszystko zmienił. Dzieci, wstrząśnięte stratą, długo nie mogły dojść do siebie. Laura, sama złamana żalem, próbowała być dla nich podporą, ale ból powoli niszczył ich rodzinę od środka.

— A mój Paweł to prawdziwy tyran! — westchnęła Weronika, popijając herbatę. — Przeczytałam w internecie o toksycznych związkach — to o nim. Dobrze, iż wyrzuciłam go, zanim całkiem oszalał.

— Mężowie to jedno — gorzko się uśmiechnęła Laura. — Z nimi można się rozwieść. Ale dzieci… Od dzieci nie uciekniesz. Po śmierci Artura moje zupełnie się rozpuściły. Wszyscy przeżywaliśmy żałobę, ale syn… Zaczął obwiniać mnie za wszystko. Powiedział, iż to przez nasze kłótnie ojciec znalazł sobie kochankę. Że nerwy go zawiodły i dlatego zginął. A teraz syn mnie nienawidzi. Oświadczył, iż lepiej by było, gdybym to ja zginęła zamiast ojca. Wyobrażasz sobie, Weronika? Lepiej ja…

Zamilkła, jej głos zadrżał, a oczy wypełniły się łzami. Weronika i Nadzieja siedziały w milczeniu, nie znajdując słów. Laura, westchnąwszy, ciągnęła dalej:
— Stał się prawdziwym despota. Ma zaledwie 19 lat, a ja się go boję. Nie tylko obraża — podnosi rękę. Znoszę to, bo… co mam robić? Składać donos na własnego syna? Nęka też moją siostrę, bo ta staje w mojej obronie. Kilka dni temu tak się wściekł, iż uderzył ją głową w kant stołu — tylko dlatego, iż razem poszłyśmy na spacer. Potem, oczywiście, przeprosił, ale następnego dnia znów to samo. Mam nadzieję, iż wojsko go ucywilizuje. Uciekłam tu z córką, żeby choć trochę odpocząć od jego tyranii.

Weronika patrzyła na przyjaciółkę, a jej serce ściskał ból. Wiedziała, jak ciężko jest Laurze, ale nie znajdowała słów pociechy. Nadzieja, siostra Laury, siedziała w milczeniu, nerwowo gniotąc serwetkę. Jej oczy też błyszczały od łez.

— Wiesz — ciągnęła Laura — cały czas myślę: gdzie popełniłam błąd? Chciałam być dobrą matką, a syn widzi we mnie wroga. Wini mnie za wszystko, co poszło nie tak w jego życiu. A ja… Ja po prostu nie wiem, jak dalej żyć.

— To straszne — szepnęła Weronika. — Jak można tak traktować własną matkę? Powinien zrozumieć, iż to nie twoja wina!

— Nie chce zrozumieć — pokręciła głową Laura. — Łatwiej mu nienawidzić. A ja boję się, iż zrujnuje nie tylko moje życie, ale i siostry. Ona przecież znosi jego zachowanie tylko dlatego, iż mnie broni.

Nadzieja w końcu podniosła wzrok:
— Lauro, nie żałuję, iż staję w twojej obronie. To twój syn, ale tak nie można. Musimy coś zrobić. Może porozmawiać z nim? Albo zaprowadzić go do psychologa?

— Psycholog? — gorzko się zaśmiała Laura. — choćby nie będzie słuchał. Uważa, iż to wszystko moja wina, i koniec.

Cisza w kuchni stała się ciężka jak burzowa chmura. Każda z kobiet czuła ból drugiej, ale żadna nie wiedziała, jak go ukoić. Weronyka, próbując rozładować napięcie, podniosła filiżankę:
— Dziewczyny, wypijmy… za nas. Za to, byśmy znalazły siłę, żeby żyć, mimo mężów i dzieci, którzy łamią nam serca.

Laura i Nadzieja słabo się uśmiechnęły, ale w ich oczach wciąż stały łzy. Trąciły się brzegami naczyń, ale w tym toście nie było radości. Laura patrzyła przez okno, gdzie zapadał zmierzch, i myślała o synu. Wciąż go kochała, mimo bólu, który jej zadawał. Ale w głębi duszy bała się, iż ta miłość stanie się jej przekleństwem.

Idź do oryginalnego materiału