Rozwód przyjaźni
Czy można pozostać przyjaciółmi, gdy wasi najlepsi przyjaciele się rozwodzą?
Myślałam, iż rozwód dotyczy tylko męża i żony.
Okazało się, iż chodzi też o wszystkich, którzy z nimi przyjaźnili się przez lata
Nasza paczka ukształtowała się w Poznaniu, a dokładniej w jego przedmieściach tam, gdzie ciągną się długie ulice z niemal identycznymi domkami, wypielęgnowanymi trawnikami i skrzynkami na listy tuż przy chodniku.
Poznaliśmy się na kursach samorozwoju, spotkaniach lokalnej społeczności, dziecięcych urodzinach i szkolnych przedstawieniach. Po paru latach nikt już nie wyobrażał sobie świąt czy weekendów bez siebie.
W naszej grupie było sześć par.
Ja z mężem.
Hania z Tomaszem najbliżsi nam.
I jeszcze cztery rodziny z dziećmi w podobnym wieku.
Nasz kalendarz był zapełniony jak u wielodzietnej rodziny:
Lato wyjazdy nad jezioro, grillowanie, kukurydza z ogniska i noc świętojańska z fajerwerkami.
Jesień zbieranie jabłek na cydr, Halloween i Andrzejki.
Zima narty, Mikołajki, Wigilia i ferie w górach.
Wiosna Wielkanoc z tradycyjnym święconym.
Wydawało się, iż ta przyjaźń przetrwa wszystko.
Aż pewnego dnia Hania zadzwoniła i spokojnie oznajmiła:
Rozstajemy się z Tomkiem.
Zamarłam jak komputer z Windowsem 98. Oni byli przecież idealną parą! Ani jednej chmurki na ich niebie A może po prostu woleliśmy tego nie widzieć, bo tak było wygodniej?
W końcu wydukałam pierwsze, co przyszło mi do głowy:
A co z naszym wspólnym grillowaniem u was w ogródku? Obiecałaś, iż zrobisz swoją słynną pieczeń z dzika
Impreza i tak się odbyła, tylko u nas szkoda było marnować mięso.
Tomek przyszedł z nową dziewczyną.
No co, jesteśmy przecież cywilizowani mrugnął niezręcznie do reszty.
Jej uroda rzucała się w oczy: włosy jak u Kopciuszka, nogi jak u sportsmenki, a spodenki tak krótkie, iż aż dziwne, iż w ogóle je założyła. Mężczyźni dyskretnie oblizywali wargi, żony przewracały oczami.
Hania prychnęła:
No tak, zobaczymy, jak długo wytrzyma, gdy się zorientuje, jaki z niego sknera!
I nagle zwróciła się do mnie:
A ty w ogóle po czyjej jesteś stronie?!
Atmosfera była napięta jak struna.
W odwecie Hania na następne urodzinowe przywiozła jakiegoś wiekowego intelektualistę w workowatym garniturze i okrągłych okularach. Cały wieczór prawił mądre przemowy, przerywane suchymi żartami, aż w końcu zgasł jak świeczka bez tlenu.
W domu dawna para stała się tematem numer jeden.
Żony jednogłośnie trzymały stronę Hani.
Mężowie, choć udawali oburzenie na Tomka-zdrajcę, w duchu mu zazdrościli.
Zaczęła się dyplomatyczna wojna.
Na moje urodziny zaprosiliśmy tylko Hanię z dziećmi żeby maluchy się nie nudziły.
Na letniego grilla Tomka z kolejną laleczką: tam i tak wszyscy zajęci jedzeniem i piciem.
Najtrudniejsze były jednak jubileusze.
Kasia, szykując się do srebrnego wesela, wzdychała przez telefon:
Gosia, nie wiem, jak ich posadzić. Ta ich wzajemna nienawiść rozwali nam przyjęcie.
Spędziłyśmy godzinę, rysując plan stołu:
Tomka z nową za filar.
Hanię przy kominku.
Dzieci gdzie się da.
Może się uda i ktoś się rozchoruje? szepnęła Kasia pełna nadziei, po czym zaczęła tłumaczyć sama przed sobą, iż to nie jej wina.
Kulminacja nastąpiła na studniówce ich córki.
Restauracja ulubionej pizzerii, kwiaty, balony, muzyka.
Hania po jednej stronie długiego stołu.
Tomek po drugiej.
Pośrodku tort jak linia demarkacyjna.
Nowa Tomka z dekoltem do pasa przeglądała Instagram. Żony rzucały mężom mordercze spojrzenia. Mężowie udawali, iż jedyną ich pasją jest pizza.
Spróbowałam rozładować napięcie:
Ważne, iż oboje jesteście. Córka się cieszy
Zrobiło się tak zimno, iż ser na pizzy zdążył stężeć.
Z czasem wszystko się ustabilizowało.
Częściej widywaliśmy się z Hanią bezpieczniej i przyjemniej.
Z Tomkiem kontakt ograniczył się do lajków i przypadkowych spotkań w Biedronce.
I wtedy zrozumiałam prostą prawdę: rozwód dotyczy nie tylko dwojga ludzi. Trochę rozwodzą się też przyjaciele.
Teraz każde nasze spotkanie to jak zebranie ONZ: ścisły protokół i przemyślane ustawienie gości.
Andrzejki na przykład obchodzimy w dwóch turach:
Najpierw z Hanią wróżby i ciepła herbata.
Później z Tomkiem piwo i jego nowa miłość w mikrospódniczce.
Ostatnio przyszło mi do głowy: jeżeli jeszcze któraś para się rozstanie, będziemy musieli zakładać osobne grupy na każdą okazję.
Przyjaźń niby żyje, ale teraz przypomina kartę członkowską w klubie fitness indywidualną, z ograniczeniami i regulaminem.
Czasem myślę: gdyby dało się oficjalnie rozwieść po przyjacielsku, pewnie też podpisalibyśmy papiery
bez adwokatów i alimentów,
ale z harmonogramem grillów i prawem do wspólnych znajomych w wybrane weekendy.
Rozwód jest zaraźliwy. choćby gdy dotyczy kogoś innego
