„W życiu zawsze jest miejsce na heroizm” – taki napis widnieje w jednym z barów w centrum Mińska, rodzinnego miasta artysty. Zdaniem Aliakseia Kolasa często to, co irracjonalne i nielogiczne, skłania człowieka do wykazania się charakterem i ukazuje jego wewnętrzne piękno. Twórca wspomina, iż w dzieciństwie każde lato spędzał u babci na wsi, niemal bezludnej, ale jednocześnie pełnej życia. Osada znajdowała się niedaleko miejsca, gdzie urodził się Adam Mickiewicz. Wokół były pagórkowate, kwieciste pola, kręte, wąskie rzeki otulone mgłą, różowe zachody słońca nad nimi i ciemny, szumiący las wokół. „Każdego wieczoru zbieraliśmy się razem, a babcia z dziadkiem opowiadali niekończące się historie o swoim życiu i ludziach, którzy tam żyli przed nimi. Teraz nie mogę tam pojechać i chyba dlatego tak bliski jest mi romantyzm” – zauważa artysta. Dziś masowe tortury na Białorusi są rzeczywistością, a Ukraińcy zostali zdani na łaskę strasznego rosyjskiego potwora. Hołd składany bohaterom, a także wyrażany bez ustanku – zwłaszcza medialnie – podziw nie stanowią jednak adekwatnej odpowiedzi na trwające bestialstwo. Dopóki Ukraińcom i Białorusinom nie zostanie udzielona realna pomoc, dopóty będą zaledwie mięsem armatnim na polu bitwy lub trupami w więzieniach. Tak samo w obliczu – być może największej – katastrofy ekologicznej nasz styl życia jest podtrzymywany przez popularne rozwiązania i wygodne usprawiedliwienia, za które nikt nie chce wziąć pełnej odpowiedzialności. „W zeszłym roku spędziłem dużo czasu w badaniu tematu apokalipsy – pisze Aliaksei. – Wtedy natknąłem się na zdjęcie szklanego okna oklejonego wieloma biało- -czerwonymi taśmami i to zdjęcie zainspirowało mnie do stworzenia projektu, w którym ukazuję rozbitą, porzuconą przestrzeń, oznakowaną w podobny sposób”.