Roman Polański nie trafi przed sąd. Jest ugoda w głośnej sprawie

film.interia.pl 4 dni temu
Zdjęcie: Roman Polański /Beata Zawrzel/NurPhoto /Getty Images


Nie dojdzie do procesu Romana Polańskiego, który oskarżony był o gwałt na 15-latce w 1973 roku. Obie strony właśnie doszły do porozumienia.


O oskarżeniach głośno jest od 2017 roku. To wówczas prokurator Gloria Allred przedstawiła kobietę nazwaną "Robin M". Wysuwała ona wobec polskiego reżysera zarzuty o seksualne wykorzystanie. Do przywołanego przez nią zdarzenia miało dojść w 1973 roku.


Roman Polański uniknie procesu


W marcu tego roku Allred i jej klientka pojawiły się na konferencji prasowej. "Zajęło mi naprawdę dużo czasu, aby zdecydować się na pozew przeciwko panu Polańskiemu. W końcu to zrobiłam, by uzyskać sprawiedliwość i pociągnąć go do odpowiedzialności" - oświadczyła powódka.


Prawnicy Romana Polańskiego stanowczo zaprzeczyli wówczas jej oskarżeniom. Sędzia z Santa Monica, H. Jay Ford III wyznaczył datę procesu na sierpień 2025 roku.Reklama


Już wiadomo, iż do niego nie dojdzie. Polański i "Robin M" zawarli właśnie porozumienie. Prawnik polskiego reżysera, Alexander Rufus-Isaacs, w krótkim oświadczeniu napisał: "Strony zgodziły się na ugodę w sprawie roszczeń".
Co ciekawe, dzisiaj Polański pozna również wyrok sądu w innej sprawie. Mowa o procesie o zniesławienie, który reżyserowi wytoczyła Charlotte Lewis.
Brytyjska aktorka złożyła pozew, gdy reżyser zapewnił, iż Lewis kłamała, oskarżając go o wykorzystywanie seksualne w latach 80., kiedy była nastolatką.
Idź do oryginalnego materiału