"Rolnicy. Podlasie". Emilka z Laszek przekazała smutne wieści. "Nie wiem, co się wydarzyło"

gazeta.pl 1 tydzień temu
Emilia Korolczuk z serialu dokumentalnego "Rolnicy. Podlasie" podzieliła się tym, jak na co dzień żyje i pracuje. Odkryła przed dziennikarzami sporo szczegółów. Co się u niej dzieje?
Emilka bierze udział w nagraniach do programu "Rolnicy. Podlasie" od początku jego istnienia. Odkąd pojawiła się w pierwszym sezonie, gwałtownie zyskała sympatię widzów, którzy docenili jej autentyczność i uśmiech, z jakim podchodzi do swoich obowiązków. Rolniczka prowadzi sławne już gospodarstwo w Laszkach, do którego przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Teraz jej ranczo na Podlasiu to niemal atrakcja turystyczna. Nie należy jednak zapominać o tym, iż to także ciężka fizyczna praca, o czym nie raz przekonali się oglądający. Ostatnio bohaterka w rozmowie z mediami zdradziła kilka faktów ze swojego codziennego życia. Zdjęcia z gospodarstwa możecie zobaczyć w naszej galerii.
REKLAMA


Zobacz wideo Rolnictwo. Czy żywność z Ukrainy truje Polaków?


"Rolnicy. Podlasie". Emilka zdradziła kilka szczegółów z życia na gospodarstwie
Emilkę odwiedzili reporterzy "Super Expressu" i nagrali relację z gospodarstwa. Rolniczka podzieliła się tym, na czym zna się najbardziej - wiedzą o zwierzętach. Na ranczu Laszki hoduje m.in. kozy. Rodzina regularnie korzysta z ich mleka. - Przedwiośnie, jeszcze przed tą eksplozją zieleni, to jest taki najlepszy moment, kiedy wszystko się rodzi, nie tylko natura do życia, ale kózki, cielaczki. Kozy mają zbyt dużo mleka, ponieważ są to rasy mleczne i po prostu one mają dużo więcej mleka niż młode dadzą radę wypić - powiedziała Emilka na nagraniu. Opowiedziała także o innych zwierzętach. Rolniczka kocha to, co robi.


Uwielbiam małe króliczki. Gdybym ich nie lubiła, to bym ich nie hodowała - wyznała.


"Rolnicy. Podlasie". Smutne wyznanie Emilki. Na gospodarstwie trzeba się liczyć ze stratami
Uczestniczka "Rolników. Podlasie" podzieliła się również smutną informacją - ostatni miot króliczej mamy nie przeżył. Zmarły dwa małe króliczki. - Nie wiem, co się wydarzyło. Ta matka miała tylko dwa maluchy w miocie. Jak zajrzałam dzień po porodzie to jeden był nieżywy, a dzisiaj drugi - dodała. Wraz z nadejściem wiosny na gospodarstwie pojawiły się także nowości. - Postawiliśmy paśnik, dlatego iż konie muszą zostać oddzielone od krów i gdyby dostawały siano tak bez paśnika, to połowę marnują. Konie przede wszystkim strasznie grzebią nogą, żeby sobie wyszukać jakieś lepsze części sianka (...), bo wiadomo, iż koń całą dobę może żreć - powiedziała. Paśnik ma ograniczyć zbyt szybkie i łapczywe jedzenie, co ograniczy ewentualne problemy ze zdrowiem zwierząt. Wiedzieliście o tym?
Idź do oryginalnego materiału