
W tym roku niemal każda kampania marketingowa nowego filmu grozy szumnie obiecywała „najlepszy horror roku”. Podpowiadamy, które z nich naprawdę warto zobaczyć, gdzie je obejrzeć i ostrzegamy przed tymi, które wcale nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań.
Przewodnik po horrorach z 2025 roku
Kolejność chronologiczna według polskiej daty premiery.
Towarzysz, reż. Drew Hancock
Dla fanów horrorów science fiction, kobiecych historii i tych, którzy boją się sztucznej inteligencji
Styczeń zaczął się dla horroru świetnie za sprawą rewelacyjnego „Towarzysza”. Urocza parka, w którą wcielają się wschodząca gwiazda horroru Sophie Thatcher („Yellowjackets”, „Heretic”) oraz Jack Quaid („The Boys”) udaje się na weekendowy wyjazd z przyjaciółmi do domku w środku lasu. Coś jednak pójdzie nie tak i świat Iris (bohaterki granej przez Thatcher) runie do góry nogami, a ona sama będzie musiała walczyć na śmierć i życie.
Film warto odpalić, mając ograniczoną wiedzę na temat fabuły, choć, choćby jeżeli coś wam już się obiło o uszy, to gwarantuję, iż pełnometrażowy debiut Drew Hancocka i tak nie raz was zaskoczy. „Towarzysz” ma mnóstwo zwrotów akcji, jednak ta rozrywkowa historia skrywa w sobie znacznie więcej – szczególnie w temacie relacji damsko-męskich.
Film można zobaczyć na platformie HBO Max.
Nosferatu, reż. Robert Eggers
Dla fanów klasycznych gotyckich historii, wampirów i kina kostiumowego
„Nosferatu” był jedną z najważniejszych horrorowych premier tego roku. Poprzeczka została zawieszona wysoko – ponad sto lat po premierze oryginalny niemy film z 1922 roku wciąż uważany jest za jedno ze szczytowych osiągnięć kina. Wydawało się jednak, iż można spać spokojnie, wszak Robert Eggers nie raz już udowodnił, iż w kostiumowym kinie grozy nie ma sobie równych.
Być może właśnie te wysokie oczekiwania zgubiły widzów (i niestety również mnie), bo z seansu wielu wyszło rozczarowanych. Zarzutów nie brakowało, a najistotniejszym wydaje mi się ten dotyczący niemal kompletnego braku inwencji twórczej reżysera. Ot, rewelacyjnie odrobiona praca domowa, ale nic ponadto.
Nie pokusiłabym się o odradzanie seansu, bo wizualnie kolejna interpretacja historii o Draculi stoi na wysokim poziomie, ale na pewno warto wiedzieć, czego się spodziewać… albo raczej czego nie.
Film można zobaczyć na platformie SkyShowtime.
Małpa, reż. Osgood Perkins
Dla fanów czarnych komedii, makabry i Stephena Kinga
Małpy skaczą niedościgle, Małpy robią (bardzo krwawe) małpie figle – tak w uproszczeniu można opisać najnowszy horror Osgooda Perkinsa, który powstał na podstawie opowiadania Stephena Kinga.
„Małpa” jest pierwszą przymiarką reżysera zarówno do horroru komediowego, jak i tego bardziej przystępnego dla widza. Wcześniejsze filmy Perkinsa są mroczne i duszne, a tempo akcji należy raczej do tych wolniejszych.
Powiedziałabym, iż reżyser „Kodu zła” sprawdził się w bardziej rozrywkowej formule, choć czegoś w tym filmie zabrakło. Groteskowe mordy dość gwałtownie się nudzą, a parę miesięcy po seansie kilka z tej fabuły pozostało mi w głowie. Oklaskami można za to nagrodzić wcielającego się w podwójną rolę Theo Jamesa, który rewelacyjnie oddał charakterologiczne różnice pomiędzy braćmi-bliźniakami.
Film można obejrzeć na platformie CANAL+.
Grzesznicy, reż. Ryan Coogler
Dla fanów „Od zmierzchu do świtu”, kina historycznego i filmów muzycznych
jeżeli ktoś zapytałby mnie, jaki jeden horror warto obejrzeć w tym roku, bez wątpienia wskazałabym „Grzeszników” (szczególnie, iż jego kampania marketingowa w Polsce była wyjątkowa słaba), którzy do tematu wampiryzmu podchodzą w niezwykle oryginalny sposób, zręcznie łącząc go z tematem rasizmu w USA, a także marginalizacją innych mniejszości kulturowych.
Podejrzewam zresztą, iż historia bliźniaków Moore przypadnie go gustu nie tylko fanom kina grozy i wampirów. Ryan Coogler („Czarna Pantera”) zręcznie połączył bowiem horror z kinem historycznym i… muzycznym. Nie mylą się ci, którzy mówią, iż muzyka to „trzeci główny bohater” filmu. Muszę was jednak przestrzec – irlandzki szlagier „Rocky Road to Dublin” w wykonaniu Jacka O’Connella uzależnia bardziej niż pita przez bohaterów whiskey.
Film można obejrzeć na platformie HBO Max.
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi, reż. Zach Lipovsky, Adam B. Stein
Dla fanów serii „Oszukać przeznaczenie”, slasherów i czarnego humoru
Powroty po latach nie zawsze kończą się dobrze. Większość fanów serii „Oszukać przeznaczenie” raczej drżało przed premierą szóstego filmu, który miał zadebiutować prawie piętnaście lat po premierze ostatniego.
Ku zaskoczeniu chyba wszystkich „Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi” okazało się naprawdę udaną produkcją, która pomimo bycia „powtórką z rozrywki” wnosi do franczyzy powiew świeżości w postaci znacznie bardziej rozbudowanych wątków pomiędzy postaciami. Wiele osób zwraca również uwagę, iż podkręcony został również humor i groteska, co zdecydowanie działa na korzyść filmu.
Film można obejrzeć na platformie HBO Max.
Frendo, reż. Eli Craig
Dla fanów slasherów, kina młodzieżowego i tych, co boją się klaunów
Film w oryginale nazywa się „Clown in a Cornfield” (czyli „Klaun w polu kukurydzy”) i jest adaptacją powieści młodzieżowej Adama Cesare’a o tym samym tytule, która na ten moment doczekała się dwóch kontynuacji (pierwsza z nich w tym roku została wydana również w Polsce). Fabuła skupia się na nastolatkach z małego miasteczka, których zaczyna prześladować miejska maskotka – tytułowy klaun Frendo.
Po lekturze dość naiwnej książki nie spodziewałam się zbyt wiele, ale „Frendo” to całkiem udany slasher (choć wcześniejsze filmy Eliego Craiga, jak „Porąbani”, czy „Zombieland” uważane są za lepsze), ale ewidentnie skierowany przede wszystkim do młodszej widowni.
Krzywda wam się nie stanie, jak odpuścicie sobie tę kolejną wariację na temat morderczych klaunów, ale jeżeli lubicie dość standardowe slashery, to istnieje szansa, iż „Frendo” umili wam nudny piątkowy wieczór.
Film jest dostępny na VOD.
28 lat później, reż. Danny Boyle
Dla fanów zombie, horrorów o przetrwaniu i filmowych innowacji
Trochę zabrakło, żeby „28 lat później” wróciło na ekrany kin dokładnie po 28 latach od czasu premiery pierwszego filmu Danny’ego Boyle’a, niemniej przerwa była spora. Powiedzieć, iż Danny Boyle w ostatnich latach nie cieszył się szczególnym szacunkiem, to nic nie powiedzieć, ale trailery jego najnowszej produkcji i udział w projekcie Alexa Garlanda (jednego z najciekawszych twórców kina science fiction ostatnich lat) dawały nadzieję, iż kontynuacja nie skończy się tragedią.
Gwarantuję, iż „28 lat później” będzie jednym z najbardziej nietypowych filmów o apokalipsie zombie, jakie obejrzycie w swoim życiu. Jednym z najoryginalniejszych elementów jest montaż, który na początku przyprawił mnie o… mdłości.
Podczas seansu będziecie bać się, śmiać się, wzdrygać z obrzydzenia, przecierać oczy ze zdumnienia, a pewnie choćby i płakać. Albo go pokochacie, albo znienawidzicie – innej możliwości nie widzę.
Film jest dostępny na VOD.
Brzydka siostra, reż. Emilie Blichfeldt
Dla fanów mrocznych baśni, „Substancji” i historii o obsesji piękna
Alternatywna historia Kopciuszka, ale tym razem w głównej roli „zła siostra”. Elwira, by zdobyć księcia, nie cofnie się przed niczym – choćby najbardziej brutalnymi torturami, którym podda swoje biedne ciało, by stać się piękniejsza.
Brzmi znajomo? Wielu widzom „Brzydka siostra” z marszu skojarzyła się z ubiegłoroczną nagrodzoną Oscarem „Substancją”, chociaż europejska produkcja choćby w połowie nie operuje makabrą tak dosadnie, jak produkcja z Demi Moore. Niektórzy poddają choćby w wątpliwość, czy film Emilie Blichfeldt rzeczywiście jest horrorem, czy tylko bardzo mroczną baśnią – najlepiej przekonajcie się sami.
Film jest dostępny na VOD.
M3GAN 2.0, reż. Gerard Johnstone
Dla fanów morderczych lalek, złowieszczych technologii i mniej strasznych horrorów
kilka pamiętam z seansu „M3GAN”, ale na pewno nie był to film wybitny, choć kojarzę, iż bawiłam się na nim całkiem nieźle. Raczej nie postawiłabym go na półce ze strasznym horrorami, zresztą w odniesieniu do filmu Gerarda Johnstone’a często padało określenie „horror młodzieżowy”. Z pewnością jego najmocniejszym elementem była tytułowa diaboliczna lalka, której design zapadł w pamięć.
Według opinii widzów i krytyków, „M3GAN 2.0” nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzedniczki – raczej utrzymuje stabilny poziom niezbyt strasznego, popcornowego horroru. Pojawiają się w niej jednak całkiem świeże pomysły, więc jeżeli lubicie wiedzieć, co nowego dzieje się w kinie grozy, warto dać jej szansę.
Film jest dostępny na VOD.
Oddaj ją, reż. Danny Philippou, Michael Philippou
Dla fanów „Dziedzictwa. Hereditary”, studia A24 i historii o żałobie
W ostatnich latach „Hereditary. Dziedzictwo” (osobiście nie jestem jego największą fanką – może dlatego, iż wciąż śni mi się po nocach…) było uważane za arcydzieło w kategorii horrorów dotykających tematu żałoby. Myślę, iż wielu się zgodzi, iż pochodzący z Australii bracia Philippou dokonali w tym roku detronizacji filmu Ariego Astera.
„Oddaj ją” to rewelacyjnie nakręcony horror bliski ideału – z niepokojącą, gęstniejącą z minuty na minutę atmosferą; straszącą zarówno przemocą fizyczną, jak i psychiczną; a także wywołujący ciarki na plecach dzięki absolutnie wybitnej w swojej roli Sally Hawkins.
Czy coś mnie zawiodło? Tematyka traumy, która w ostatnich latach wałkowana jest w horrorach do znudzenia oraz realistyczne sceny brutalnej przemocy (bracia Philippou akurat się w nich lubują). Nie jestem ich fanką, więc nie obraziłabym się, gdybym mniej ująć musiała oglądać przez palce.
Film nie pozostało dostępny online.
Zniknięcia, reż. Zach Cregger
Dla fanów „Kodu zła”, kryminałów oraz historii o mrocznych amerykańskich przedmieściach
Na amerykańskich przedmieściach w tajemniczych okolicznościach znika cała klasa dzieci. Podejrzenia padają na wychowawczynię uczniów, która zaczyna być prześladowana przez zdesperowanych rodziców zaginionych. Zdeterminowana kobieta rozpoczyna własne śledztwo.
„Zniknięcia” bardzo przypominają ubiegłoroczny „Kod zła” ze względu na zmiksowanie kryminału i horroru. Wszystko w tym filmie zostało dopracowane, jak w szwajcarskim zegarku (może poza tempem, które mogłoby być podkręcone), ale podczas seansu nieustannie powracała do mnie myśl: „przecież to już było”…
I tym razem obwiniam marketing o wywindowanie oczekiwań zbyt wysoko, ale myślę, iż dużo ciekawszy jest wcześniejszy film Zacha Creggera, czyli „Barbarzyńcy” (choć do grona jego najbardziej oddanych fanów również nie należę).
Film nie pozostało dostępny online.
13 dni do wakacji, reż. Bartosz M. Kowalski
Dla fanów polskich filmów, kina home invasion i fascynatów gatunku
Bartosz M. Kowalski to jeden z polskich reżyserów (a może choćby jedyny?), który konsekwentnie od paru lat para się kinem grozy, co w kraju nad Wisłą nie jest zadaniem prostym.
Jego najnowszy film „13 dni do wakacji” to z pewnością pierwsza przymiarka polskiej kinematografii do podgatunku horroru, jakim jest home invasion, który skupia się na starciu włamywaczy w domu ich ofiar.
Z plusów? Niepokojące maski napastników i interesujące pomysły inscenizacyjne Kowalskiego. Z minusów – repetytywność w stosunku do amerykańskich produkcji home invasion i nieco zbyt wolne rozkręcanie akcji. Ja podczas seansu bawiłam się nie najgorzej, ale to raczej film, który kiedyś moglibyśmy obejrzeć tylko na kasecie VHS. Dla niedzielnych widzów horrorów to będzie zbędny seans.
Film nie pozostało dostępny online.
Together, reż. Michael Shanks
Dla fanów body horrorów, Dave’a Franco i Alison Brie oraz historii o toksycznych relacjach
„Together” to po „Grzesznikach” mój ulubiony horror tego roku. Podejmuje tematykę dysfunkcyjnych relacji romantycznych, która w ostatnich latach nie była aż tak eksploatowana, jak wspomniana przeze mnie wcześniej trauma. Smaczku dodaje fakt, iż w głównych bohaterów wciela się prawdziwe małżeństwo aktorów – Dave Franco i Alison Brie, których potencjału komediowego reżyser na szczęście nie zignorował.
Horror Michaela Shanksa opowiada o Timie i Millie, których związek od dawna nie działa tak, jak powinien. Coś jednak sprawia, iż nie mogą się rozstać, a kiedy w końcu zaczynają brać taką opcję na poważnie, nie mogą tego zrobić, bo zaczynają się ze sobą sklejać. Dosłownie.
„Together” operuje prostą i dosadną metaforą (zaczerpniętą z „Uczty” Platona), co nie oznacza jednak, iż brakuje mu zniuansowania w komentarzu na temat współczesnych relacji. Obiecuję, iż po zakończeniu będziecie zbierać szczękę z podłogi.
Film nie pozostało dostępny online.
Obecność 4: Ostatnie namaszczenie, reż. Michael Chaves
Dla fanów serii, horrorów o opętaniach i tych, co chcą wiedzieć, jak to wszystko się skończyło
„Obecność” jest jednym z najpopularniejszych horrorowych uniwersów ostatnich lat, ale do moich ulubionych akurat nie należy. Trudno jednak nie wspomnieć o finale serii tak lubianej i (mimo wszystko) ważnej dla gatunku w ostatniej dekadzie. Najnowszy film o Warrenach podobno nie przynosi wstydu twórcom, ale daleko mu do poziomu pierwszej i drugiej części – plasuje się gdzieś obok swojego poprzednika).
Nie sądzę, żeby „Obecność 4: Ostatnie namaszczenie” było w ogóle ostatnim filmem w uniwersum, na które składają się też takie horrory, jak „Anabelle”, „Zakonnica” czy „Topielisko. Klątwa La Llorony” – tej kurze znoszącej od lat złote jaja raczej nikt nie będzie miał odwagi tak gwałtownie ukręcić łba.
Film wciąż można zobaczyć w kinie.
Wielki marsz, reż. Francis Lawrence
Dla fanów dystopii, „Igrzysk śmierci” i Stephena Kinga
„Wielki marsz” to książka Stephena Kinga, która wcześniej nie została jeszcze zekranizowana. Za jej adaptację odpowiada Francis Lawrence, reżyser większości filmów dziejących się w stworzonym przez Suzanne Collins uniwersum „Igrzysk śmierci” (także zapowiedzianego na 2026 roku „Wschodu słońca w dzień dożynek”).
Wybór wydaje się nieprzypadkowy – “Wielki marsz” to podobna w duchu, jeszcze bardziej brutalna, dystopijna historia z nastolatkami w rolach głównych. Film budzi kontrowersje, od zachwytu po rozczarowanie, dlatego najlepiej samemu się przekonać, po której stronie barykady się stoi. Większość osób jednak zgadza się, iż pod kątem realizacji Lawrence jak zwykle wykonał świetną robotę.
Film wciąż można zobaczyć w kinie.
Horrory, na które warto czekać w tym roku:
MadS, reż. David Moreau
Good Boy, reż. Ben Leonberg
Presence, reż. Steven Soderbergh
Miasteczko Shelby Oaks, reż. Chris Stuckmann
Keeper, reż. Osgood Perkins
Jestem nim, reż. Justin Tipping