Rocznica – recenzja filmu. Horror, ktory ma miejsce wokół nas

popkulturowcy.pl 1 miesiąc temu

Reżyser Jan Komasa wielokrotnie udowadniał, iż jest wnikliwym obserwatorem otaczającej nas rzeczywistości. Jednak pierwszy raz w swojej karierze nakręcił film w Hollywood i to z gwiazdorską obsadą. Czy w Rocznicy portretuje jedynie amerykańskie społeczeństwo?

Podczas przyjęcia z okazji 25-tej rocznicy ślubu Ellen i Paula ich syn przedstawia im swoją nową dziewczynę. Liz to była studentka Ellen, która pomimo dobrych wyników w nauce została wydalona z uczelni za radykalne, antydemokratyczne poglądy. Z każdą kolejną rocznicą wpływ Liz na rodzinę staje się coraz bardziej destrukcyjny, a wylansowana przez nią nowa jednopartyjna ideologia nazywana „Zmianą” zdobywa coraz szerszy rozgłos. Skrywane dotąd rodzinne konflikty nabierają nowej mocy, podczas gdy kraj staje nad krawędzią przepaści. Diane Lane, Kyle Chandler, Dylan O’Brien – to tylko kilka najważniejszych nazwisk z obsady Rocznicy, pierwszego amerykańskiego filmu Jana Komasy.

Żyjemy w czasach, w których praktycznie każdy musi mieć własne zdanie na temat wszystkiego. Nie da się ukryć, iż opinia to coś, co może łączyć, dzielić lub wyróżniać nas w stosunku do innych. W końcu przysługuje nam wolność słowa. Nie oznacza to jednak , iż nasze publiczne wypowiedzi czy działania pozostają bezkarne. Wolność słowa nie ma, wbrew obiegowej opinii, charakteru absolutnego. Propagowanie nazizmu, faszyzmu, komunizmu czy totalitaryzmu. Nawoływanie do nienawiści z powodu różnic rasowych, orientacji seksualnej, religii, pochodzenia, domniemanej czy prawdziwej narodowości. Według polskiego prawa za każdą z tych rzeczy możemy zostać pozbawieni wolności. W większości przypadków powinniśmy uszanować odmienne zdanie danej osoby, a choćby z nią dyskutować. Świat powinien w końcu nauczyć się konfrontować stanowiska w sposób wykraczający poza zwykłe wzajemne przekrzykiwanie się. Aczkolwiek kiedy widzimy opinie propagujące mowę nienawiści, totalitaryzm czy inne z przytoczonych cech, nie powinniśmy ich akceptować. Co jednak, jeżeli będziemy usprawiedliwiać je jako różnice światopoglądowe? Taką wizję możliwej przyszłości przedstawia nam Jan Komasa w Rocznicy.

Film, jak zaznaczył reżyser w wywiadach, nie stara się moralizować widza. Przedstawiona w historii ideologia nazwana „Zmianą” jest celowo tylko pobieżnie opisana. Nie dowiemy się, jaka polityczna agenda za nią stoi. Widzimy jedynie to, co najważniejsze. Jej dramatyczny efekt na całych Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim na życiu rodziny. Jednym z aspektów, które zrobiły na mnie największe wrażenie, był sposób opowiadania fabuły. Reżyserowi udało się połączyć kameralną historię rodzinnego konfliktu z coraz bardziej autorytarnymi zjawiskami mającymi miejsce w kraju. Każdy z nas słyszał, iż w rodzinnym gronie nie powinno się rozmawiać o polityce i jest ku temu dobry powód. Scenariusz wielokrotnie przedstawia osoby broniących ważnych, elementarnych dla demokracji wartości, jednak w konwencji ataku na przeciwnika zamiast dyskusji. Ma to jedynie odwrotny efekt dla drugiej strony, która utwierdza się czy choćby radykalizuje w swoich przekonaniach.

kadr z filmu
Co łączy Rocznicę z poprzednimi produkcjami reżysera? Dla mnie to motyw moralnej zmiany człowieka. Boże Ciało pyta widza, czy pomimo nieodwracalnej krzywdy człowiek uwikłany w zbrodnię ma prawo szukać dla siebie lepszej drogi. Hejter. Sala Samobojców ukazuje źródło nienawiści wobec ludzi innych od nas. Jan Komasa w Rocznicy nie odpowiada już na pytanie, skąd biorą się ogromne podziały w społeczeństwie, jak w swoich dwóch poprzednich filmach. Tym razem przedstawia, jak dochodzi do polaryzacji, ale co równie ważne, ukazuje mechanizmy powstawania radykalnego ruchu społecznego. w tej chwili możemy znaleźć wielu krytyków, a choćby przeciwników współczesnej demokracji. Z jakiej racji mój głos ma być tak samo istotny jak osoby niewykształconej, często nieznającej w dodatku programów kandydatów? O tej niesprawiedliwości mówił już Sokrates. Dlaczego od tamtego czasu nie znaleźliśmy lepszego systemu? Bo każdy inny okazał się znacznie gorszy. Nietrudno jednak spotkać opinię, iż zmieniają się rządy, a i tak realnie nie ma to wpływu na działania w kraju. Część z osób myślących w ten sposób przestaje wierzyć w demokrację, przestaje brać udział w wyborach albo proponuje systemy jawnie przypominające te autorytarne lub totalitarne, argumentując je jako moralnie adekwatne. Ten niebezpieczny trend ma miejsce w prawdziwym życiu i sposób, w jaki zostaje ukazany, zmusza do refleksji.

Główna oś fabularna skupia się na konflikcie pomiędzy „starą gwardią”, wierzącą, iż demokracja będzie trwała wiecznie a młodym pokoleniem zmęczonym politycznymi przepychankami, które nie wpływają na rzeczywiste zmiany w kraju. Populistyczna „Zmiana” to wizja państwa, w której następuje totalna inwigilacja, a władza oparta jest na terrorze. W filmie możemy zobaczyć wiele aluzji do obecnych liderów czy partii, często niepozornie zaczynających dążyć do autorytaryzmu. Obecny prezydent USA niejednokrotnie wykraczał poza swoje kompetencje. Niepokojący jest fakt, iż duża część społeczeństwa nie wyraża sprzeciwu wobec działań antydemokratycznych, choćby kiedy według sondaży prawie połowa Amerykanów uznaje Trumpa za faszystę. W dodatku niektóre głowy państw uznawanych za demokratyczne pokazują poparcie dla totalitarnych liderów, takich jak Putin, Łukaszenka, Xi Jinping i im podobni. A na całym świecie słyszymy o podziale na patriotów i „chwasty, które trzeba wyrwać”. Demokracja dla części osób to coś całkowicie oczywistego, ale w rzeczywistości okazuje się bardzo krucha.

kadr z filmu

Niewątpliwie najważniejszym aspektem działającym na rzecz emocjonalności seansu było przedstawienie głównej rodziny jako wiarygodnej. Udało się to dzięki świetnej obsadzie. Na szczególnie wyróżnienie zasługuje Diane Lane, ale młodsi członkowie obsady jak Mckenna Grace czy Dylan O’Brien też są bardzo ważni dla fabuły. To, co czyni ten film dla mnie wyjątkowym, to przedstawienie pozytywnych postaci z wieloma wadami, a negatywnych w sposób, który przynajmniej częściowo pozwala nam zrozumieć ich perspektywę. Dzięki temu obraz jest dużo bardziej zniuansowany i ciekawszy w swojej wymowie. Aczkolwiek nie da się ukryć, iż momentami przydałaby się większa subtelność w przekazie. Pewna klarowność w symbolice sprawia jednak, iż będzie ona zrozumiała dla szerszej publiczności, czego nie uważam za wadę.

Mam za to dwa większe problemy z najnowszym filmem Komasy. Przede wszystkim – początkowo nierówne tempo. Po opisie fabuły wydawałoby się, iż reżyser dużo szybciej przejdzie do sedna, a zamiast tego akcja rozwija się powoli. Pierwszy akt zawiera sporo ekspozycji i powolną eskalację konfliktu. Specjalnie się nie nudziłem, ale zastanawiałem się, czy rzeczywiście amerykański debiut reżysera mi się spodoba. Dopiero od początku drugiego aktu staje się emocjonalną jazdą bez trzymanki, która trzyma widza w napięciu aż do samego końca. Kolejny problem to styl wizualny. Film ma dosyć wyblakłe kolory i nie jest specjalnie atrakcyjna dla oka. Rozumiałbym stopniowe wyblaknięcie kolorów wraz z coraz bardziej dystopijną wizją przyszłości i rzeczywiście mamy próbę takiego zabiegu. Problem w tym, iż z już od początku wypranych kolorów przechodzimy w jeszcze bardziej blade i okazuje się to mało efektywne. Aczkolwiek w takich momentach wynagradzają to na ogół kostiumy i elementy scenografii.

Rocznica pokazuje, iż Jan Komasa jako twórca filmowy przez cały czas ma sporo trafnych przemyśleń i refleksji na temat otaczającego nas świata. Potrafi zamienić je w wartościowe filmy, które nigdy nie zostawiają widza obojętnym. Może i nie jest to jedna z najlepszych jego produkcji, ale to wciąż wyjątkowo udany Hollywoodzki debiut, który warto zobaczyć na kinowym ekranie.


Źródło grafiki głównej: materiały promocyjne

Idź do oryginalnego materiału