Nowy album to pozycja kompletna, która wyróżnia się swoją dojrzałością, pomysłowością i świeżością. Już pierwszy odsłuch sprawia wrażenie, iż to klasyk, który jakimś cudem zaginął pośród innych. Niczym nie ustępuje takim płytom, jak
„Pornography”, czy
„Disintegration”. No i oczywiście jest depresyjnie, melancholijnie i jesiennie. W każdym razie dzisiejszy dzień będzie dla mnie dniem The Cure, więc szykuje się przyjemna przebieżka po dyskografii grupy.
iframe
Statystyki: autor: Szajtan — godzinę temu