Ci ludzie są obecni na miejskich chodnikach od niepamiętnych czasów, jednak to z nadejściem ery mediów społecznościowych, staliśmy się wrażliwsi na ich praktyki bardziej, niż kiedykolwiek. Z ich powodu nasze oblicze może zostać wykorzystane wbrew naszej woli, czy tak powinno być?
Gdzie leży granica zdjęcia wykonanego na ulicy ze smakiem, takim dozwolonym, a kiedy narusza on naszą prywatność? Jest to temat trudny, będący bohaterem wielu dyskusji, ale jednocześnie inspirujący oraz wyzwalający. Pochylmy się nad etyczną stroną fotografii ulicznej i jak już ją robić, to jakim sprzętem i czym się kierować.
W każdej chwili może się to tobie przydarzyć
Naruszanie prywatności czy nie?
Fotografia uliczna to temat budzący wiele emocji, jednakowo wśród osób parających się fotografią (profesjonalną, czy amatorską) jak i pozostałych uczestników przestrzeni publicznej oraz cyfrowej. W końcu chyba żadne z nas nie chce, aby nasze podobizny bez zgody pojawiały się w internecie, z drugiej strony, warto postawić pytanie. Z jakiego powodu tego nie chcemy?
Każdy może mieć na nie własną odpowiedź i trudno jest postawić jednoznaczne stwierdzenie, jest coś w fotografii takiego wyjątkowego, iż od razu nas porusza. W końcu będąc częścią nagrywanego tłumu na koncercie — nie ma problemu. choćby gdy jest zdjęcie zrobione pierwszego rzędu, to wciąż jest okej, bo jesteśmy elementem wydarzenia. Jednak gdy już ktoś zostanie wychwycony choćby podczas najnudniejszej czynności na świecie, tu już jest problem. Tylko czy będąc uczestnikiem miejskiego życia, można czegoś w ogóle wymagać?
Ograniczanie wolności artystycznej
Jako osoba często wykonująca tego typu zdjęcia oraz będąc naturalnie częścią życia na ulicach miast, uważam, iż jak najbardziej mamy prawo wymagać wiele od fotografów ulicznych. Nie ma znaczenia nasza obecność w dużej grupie, bowiem wciąż chodzi o nasze dobro. Śmiało zatem należy od artystów wymagać etycznego podejścia do pracy, czyli takiego, który nas nie krzywdzi. W sedno trafił Łukasz Pałka z kanału YouTube EyExplore, który w Tokio prowadzi warsztaty fotografii ulicznej.
Lukasz Palka
Robiąc zdjęcie na ulicy, nie możemy kierować się po prostu chęcią zrobienia fajnego — w naszym mniemaniu — zdjęcia, bowiem u podstaw takiego podejścia leży egoizm bez myślenia o uczuciach drugiej osoby. Szczególnie właśnie w erze mediów społecznościowych, trzeba dbać nie tylko o światło, kadr i chwilę, ale na równi stawiać ocenę, czy nie zaszkodzimy fotografowanym ludziom. Poza tym, co to jest za sztuka, o ile nie wkłada się w nią emocji, serca, tylko po prostu „wygląda fajnie”. Chodzi przecież o to, żeby pokazać wiele aspektów ludzkiego życia, w których wielu odnajduje komfort i bezpieczeństwo. Bezmyślne zakłócanie tego spokoju wpływa negatywnie na całe środowisko fotograficzne, tworząc błędny obraz pełnej pasji społeczności.
Znaleźć balans i kierować się empatią
Reasumując, uważam, iż należy od fotografa wymagać podejścia pełnego pasji, ale z szanowaniem innych i gdyby ktoś wyraził prośbę o usunięcie zdjęcia, nie ma tutaj miejsca na odmowę ze strony artysty. Gdy coś takiego się nie wydarzyło, to przed publikacją również trzeba postawić pytanie o konieczność pokazania fotografii. Wszak często człowiek działa instynktownie i to, co było w porządku dzień prędzej, po edycji może się okazać wciąż wartością dodatnią jako zdjęcie, ale niewłaściwą do opublikowania.
Nie oznacza to, iż czarnych owiec się nie znajdzie. Słynnym przykładem metody, w mojej opinii, mocno naruszającej prywatność drugiej osoby, jest fotograf z Nowego Jorku Bruce Gilden. Znany jest z wyskakiwania jakby spod ziemi w środku tłumu i strzelający fleszem w twarze przypadkowych, niczego się niespodziewających osób. Jego styl wywołuje skrajne emocje „obiektów” i chociaż autor mówi o łapaniu prawdziwych uczuć, osobiście widzę naruszanie prywatnej przestrzeni i wybijanie człowieka z jego naturalnego rytmu.
Streetphoto ma wiele twarzy i kusi przystępnością
Ten rodzaj fotografii jest tematem bardzo hojnym i oferującym możliwości, których granica jest wyznaczana przez naszą wyobraźnię. Dzięki niej przestrzeń wokół nas staje się bardziej interesująca, a także pozwala rozwijać nam samym pod kątem artystycznym, ale choćby ludzkim.
Magia momentu
Jest także jedną z tych dziedzin pokazujących wyraźnie, jak autor widzi świat, gdyż każdego w miejskim gąszczu może zachwycić coś innego. Jedni będą patrzeć na geometryczne kształty, inni zaś skupią się na relacjach ludzkich w przestrzeni publicznej lub ich interakcję z rzeczami codziennego użytku. Fotografia pozwala te chwile zamknąć kadrze kliszy i pliku cyfrowym. Są to oczywiste frazesy, jednak nieważne jak często, by o nich mówić, nie przestają czarować swoją romantyczną wizją ulotności ludzkich chwil.
Tatsuo Suzuki
Zacząć nie jest trudno, ogranicza wyłącznie wyobraźnia
No dobrze, to jak zacząć, czym się kierować, jakie sceny warto uchwycić? Pytań jest całe mnóstwo i mają jedną wspólną cechę — przytłaczają. Prawda jest z tego gatunku, której usłyszenie w ogóle nie pomaga i dopiero po dłuższym czasie sobie człowiek zdaje sprawę, jak poprawną była. Nie przedłużając, wystarczy wziąć aparat i wyjść zacząć. Tym bardziej iż najpewniej każdy z nas ma aparat ze sobą, w każdej chwili przebywania poza domem.
Zacząć można choćby właśnie od smartfona i zacząć od łapania ujęć chwil. o ile to się wydaje szalone, to warto na przykład zerknąć co robi uznany na całym świecie fotograf Daido Moriyama, wychodzący wyłącznie z kompaktowym aparatem cyfrowym. Po rozpoczęciu jakoś już to będzie szło i naturalnie zacznie się przeglądać, co tworzą inni autorzy, tutaj może nastąpić kryzys.
Internet pomoże się rozwijać kompletnie za darmo
Każdy artysta ma momenty kryzysu po ujrzeniu cudzych prac. Nie da się tego cyklu życia ominąć, bo entuzjazm pcha nas do pochłaniania coraz większej ilości ulubionego hobby. Warto wtedy pamiętać, iż nikt od razu nie stał się najlepszym, więc porównywać się trzeba, ale z głową. W miejsce pytań dlaczego? warto podstawić, jak to zostało zrobione? Potem wyjść i próbować. Naśladownictwo to jeden z lepszych sposobów na rozwój, pozwala poznać kolejne elementy urządzenia, a braki w wiedzy zachęcą do sięgnięcia po materiały z YouTube’a. Platforma ta jest wypełniona darmową treścią profesjonalistów chętnie się dzielących swoim doświadczeniem. Postępy przychodzą naturalnie i we własnym tempie, ale tak długo jak robimy zdjęcia, będą one coraz lepsze. Kto wie, może i inne urządzenie przyciągnie uwagę? Takie jak aparaty analogowe lub współczesne bezlusterkowce.
Kiedyś te momenty będą bezcennym wehikułem czasu
Gdy już nadejdzie pora, pojawi się kolejnych wiele decyzji od wyboru producenta po pierwszy obiektyw. Tutaj myślę, iż najlepiej nie szaleć tylko znaleźć coś na własną kieszeń i trochę pozwolić się trochę pobawić. Osobiście polecam Canony z matrycami aps-c, których lusterkowce można po kosztach dorwać na allegro i innych potrtalach oraz obiektywy będące tak tanie jak choćby tych 300-400 złotych lub mniej.
Przy okazji fotografii ulicznej, obiektyw można dopasować pod własną osobowość. Wolimy bardziej wchodzić w tłum, czy może na początek trochę się oddalić? Każda z decyzji ma swoje konsekwencje, gdyż w zależności od wyboru, tyle będziemy w stanie zmieścić treści w kadrze. Osobiście zaczynałem przygodę od około 80mm, ze względu na nieśmiałe, pierwsze kroki. W ten sposób mogłem swobodnie stać po drugiej stronie ulicy i czekać na interesujące wydarzenia. Zaś konkretny obiekt, dało się zamknąć w dość ciasnym kadrze. Wraz z rosnącym poczuciem luzu, odnalazłem ulubione szkło 35mm, pozwalające na intymne, ale nie całkowicie opustoszałe ujęcia.
To jest jednak tylko zalążek tego, jak zmieniającą życie przygodą potrafi być streetphoto. Trzeba tylko pamiętać o wzajemnym szacunku do siebie i ludzi wokół.