Pięć lat musiało minąć by Rita Ora powróciła z nowym krążkiem, You & I. Jest to już trzecia studyjna płyta w dorobku artystki, określana przez nią jako niezwykle znacząca. Piosenkarka bowiem przelała na nią dużą część siebie; swojej miłości do samej siebie oraz bliskich, co jest niezwykle wyczuwalne, a i sam tytuł dość mocno wskazuje na taki motyw przewodni albumu.
Rita Ora zdradziła, iż bardzo dużo walczyła o to, by być głosem słyszalnym na scenie muzycznej. Kosztowało ją to wiele nadziej oraz pewności siebie:
Myślę, iż kiedy jesteś w najczarniejszym z dołków, możesz dokonać wyboru. Albo podnosisz się i idziesz dalej, albo po prostu pozwalasz, by cię to pochłonęło. I tak właśnie zrobiłam. Podniosłam się. […] Ten album naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jest jak mój pamiętnik z ostatnich kilku lat, to moje brzmienie i czuję, iż jest tak prawdziwe dla mnie i tego, kim jestem dzisiaj. Myślę, iż ta płyta oznacza coś innego dla wszystkich, ale z mojej perspektywy chodzi o zachwalanie swoich bliskich i prawdziwą celebrację tych relacji.
I rzeczywiście kiedy słuchałam albumu, pierwszym rzucającym się na usta przymiotnikiem było „intymny”. Skryte pomiędzy wersami emocje są jak najbardziej znajome artystce. Przez to całość wypada niezwykle szczerze. Przy tym jest w tym też uniwersalność, która pozwala na odebranie krążka przez pryzmat własnych doświadczeń. Uważam, iż jest to piękny aspekt sztuki ogółem – fakt, iż ilu ludzi na świecie, tyle interpretacji. W dodatku do osiągnięcia tego efektu nie zawsze potrzeba enigmatycznych tekstów i ten album jest tego przykładem. Przewija się w nim pewna prostota, szczególnie w warstwie lirycznej. Często same metafory nie wydają się specjalnie zmyślne, ale nie uważam tego za wadę. Dobrym przykładem tutaj jest utwór Girl in the Mirror, który dość dosłownie podejmuje temat samoakceptacji i self-love.
Warstwa brzmieniowa zaś jest dość charakterystyczna dla artystki. Jest rytmicznie, dzięki czemu do niejednego singla aż chce się pobujać. Tak jak jednak wspomniałam, jest w tym wszystkim pewna prostota. Nie ma jakiś większych zaskoczeń. You & I jest dość przyjemnym krążkiem, ale grzecznym i zachowawczym. Brakuje mi w nim chociaż jednego singla, który mógłby mnie mocno oczarować. Ewidentnie skupienie pada przede wszystkim na aspekt emocjonalny i przekaz, by pozostałe składowe albumu odłożyć na dalszy plan. Jest uroczo, ale grzecznie.
Nie można jednak odmówić talentu wokalnego artystce, gdyż Rita Ora niejednokrotnie pokazuje tutaj moc swojego głosu, chociażby w utworze Look At Me Now. W pięknej balladzie uwaga skupia się właśnie na głosie wokalistki przede wszystkim, dopiero później na tekście i całej reszcie.
Ciekawie prezentuje się również singiel otwierający album Don’t Think Twice, w którym podoba mi się efekt swoistego „uroczystego otwarcia” poprzez użycie smyczków, by dopiero później wprowadzić beat. Podobne ciekawostki można znaleźć też w innych singlach i aż trudno jest mi nie wspomnieć o mojej ukochanej harmonii zaprezentowanej w You Only Love Me.
Album You & I jest ładnym przykładem zamknięcia w utworach swoich uczuć, przez co użyte przez artystkę określenie „pamiętnik” dość dobrze się tutaj wpasowuje. Jest więc sympatycznie, ale niestety na próżno doszukiwać się tutaj fajerwerków. Utwory dość gwałtownie wypadają z głowy, znikając gdzieś w pamięci, by wrócić dopiero przy okazji ponownego zasłyszenia z cisnącym się na usta „Aaa, kojarzę”.
Obrazek główny: Foto: Edward Cooke // zdjęcia promocyjne