
The Last of Us wrócił dziś z 2. sezonem. Ja długo nie czekałem i już po 7:00 miałem obejrzany odcinek. Czy warto było czekać dwa lata?
Pierwszy sezon The Last of Us był dla mnie jednym z lepszych seriali 2023 roku. Zaznaczam, iż jestem również fanem obu części gier, na których bazuje produkcja HBO. To z jednej strony przekleństwo bo wiem co się wydarzy, a z drugiej – możliwość porównania. Jasnym było, iż twórcy dodadzą od siebie nowe wątki, inne bardziej rozszerzą lub totalnie pominą. Sam uważam, iż wyszli obronną ręką. Owszem jest odczuwalna dysproporcja w tempie i częstotliwości zdarzeń, bo finalne odcinki gnały nieco za szybko.
The Last Of Us – recenzja pierwszego odcinka 2. sezonu
[caption id="attachment_185871" align="aligncenter" width="1200"]

fot. kadr z serialu "The Last of Us"[/caption]
Finał 1. sezonu zakończył się w tym samym miejscu co gra – Joel ratuje Ellie, dokonując masowego mordu na świetlikach – głównie lekarzach i ruszają dalej przed siebie. Pamiętam jak dziś, kiedy kończyłem materiałem źródłowy, jaką otrzymałem bombę emocjonalną.
To niewiarygodne ciężki wybór, jakiego dokonał mężczyzna. Uratować ludzkość, czy jedną, ale bliską sercu osobę. I to właśnie w 2. sezonie będziemy świadkami, jak ta decyzja będzie miała wpływ na życie obojga. Ellie nic nie wie o akcie Joela. I ja nie będę spojlerował, ale już na etapie pierwszego odcinka wiadomo pewne rzeczy. Pojawia się Abby, która będzie chciała się zemścić, bowiem jednym z zamordowanych naukowców była bliska jej osoba.
Minęło 5 lat od tych zdarzeń. Joel, Ellie, Tommy, Maria i reszta osadników żyją w małym miasteczku, patrolując okolice i pilnując, aby żaden zarażony nie zagrażał bezpieczeństwu mieszkańców. Między dwójką naszych bohaterów czuć napięcie, ale przez cały czas nie wynika ono z odkrycia tajemnicy Joela. To zupełnie normalne tarcia na linii ojciec – dorastająca córka, która chciałaby być bardziej samodzielna i harda niż w tej chwili jest. Mężczyzna natomiast nie radzi sobie do końca ze swoimi emocjami i uczęszcza na wizyty do psychoterapeutki. Ludzkie sprawy w apokaliptycznym świecie pełnym niebezpieczeństw.
Świetnie wprowadzenie i budowanie postaci Abby

I ten pierwszy odcinek jest świetnym wprowadzeniem. Na barkach czujemy oddech pragnącej zemsty Abby. Postać ta pojawia się dosłownie w dwóch, krótkich momentach i kradnie show. W samych oczach bohaterki czuć smutek, połączony ze złością i determinacją. Kaitlyn Dever, która pomimo, iż nie jest żywcem wyjęta z gry – świetnie sobie radzi – chociażby samą mimiką twarzy. Jako widzowie mamy świadomość, jaki odczuwa wewnętrzny ból. Nie mogę doczekać się, kiedy dojdzie do starcia z resztą bohaterów.
https://dailyweb.pl/tygodniowy-przeglad-zwiastunow-21-nowy-predator-film-z-tomem-hardym-oraz-rick-i-morty/
Na pierwszym planie jest jednak obserwowanie poczynań dobrze znanych nam bohaterów, którzy wpuszczają do swojego życia nowe osoby. Ellie poznaje Dinę – niezwykle charyzmatyczną dziewczynę, która jest synonimem takich słów jak: beztroska, euforia i młodość. Ich relacja to taka odskocznia od smutku, żalów i brutalnego świata pełnego śmierci. Doprowadza ich również do nowego elementu tego świata, jakim jest kolejny typ zarażonego oraz daje nam pewną wiedzę na temat społeczności. W świecie pełnym potworów nie zabrakło bowiem miejsca na nietolerancję i nienawiści do pewnej grupy osób.
Z drugiej strony mamy Joela i jego dosyć osobliwa relacja z psychoterapeutką, rewelacyjnie odegraną przez Catherine O’Harę. To zarówno wątek, jak i postać, których nie było w materiale źródłowym. To świetny narracyjny sposób, aby widz się dowiedział, co czuje Joel. Oczywiście na razie mężczyzna jest oszczędny w słowach, ale kibicuje mu oczyszczenia – aby znalazł chociaż jedną osobę, której mógłby wszystko powiedzieć. Wykrzyczeć to na głos. I psychoterapeutka może być właśnie tą osobą.
Jak radzić sobie z traumą w świecie pełnym śmierci?

Ona również jest straumatyzowana, bowiem rok wcześniej straciła męża, którego zabił sam Joel. Można wnioskować, iż doszło do sytuacji bez wyjścia, ale zastanawiający jest wspominany przez kobietę sposób morderstwa. To interesujący wątek, który faktycznie – grę mógłby stopować, a na podłożu filmowym – świetnie nadaje dodatkowej głębi.
Pierwszy odcinek 2. sezonu
The Last of Us to wprowadzenie, w którym pozornie kilka się wydarzyło. Jednak fani gier zauważą pewne istotne elementy, takie jak: gitara Joela, czy zwykła butelka, służąca do odwrócenia uwagi. Twórcy świetnie budują relacje między nowymi bohaterami, a konflikt między Joelem a Abby jest naturalny. Początek sugeruje, iż dotyczy on zdarzeń z finału 1. sezonu, ale to nas dopiero czeka.
Czekam na więcej, bo HBO znów stanęło na wysokości zadania

To będzie również sezon Abby, która pewnie zaznaczy swoją większą obecność pod koniec sezonu. Na pewno będzie nas czekać dłuższy odcinek, który szczegółowo zarysuje nam tą postać. Serial jest przez cały czas perfekcyjnie zrealizowany pod kątem technicznym. Kadry są estetyczne, kamera pięknie chodzi po miasteczku i okolicach, muzyka pasuje idealnie i przyprawia o ciarki. I można wiele mówić o pewnych zmianach względem oryginału czy kwestiach castingowych, ale to na razie modyfikacje, które dobrze uzupełniają świat gry. O aktorstwie również nie jestem w stanie powiedzieć złego słowa.
The Last of Us zalicza świetny powrót. Mam tylko nadzieję, iż twórcy umiejętnie wykorzystają wątek na linii Joel – psychoterapeutka i iż nie będzie to swojego rodzaju zapychacz, aby rozszerzyć historię na więcej odcinków. Serial ma liczyć 4. sezony i ja już chyba choćby wiem, jak 2. odsłona się zakończy. Nie będę jednak spojlerował osobom, które gry nie znają. Jedynie mogę zdradzić, iż bomba emocjonalna z 1. sezonu to niemalże niewypał z porównaniem do tego, co nas czeka. HBO nigdy nie zawodzi i obym finalnie się nie zawiódł.