Reportaż z Krety: toksyczna męskość, przemoc i zemsta w opowieści Thomasa Orchowskiego

lente-magazyn.com 14 godzin temu

Powitałam tę książkę z euforią i wielkim zainteresowaniem, bowiem rzadko pisze się u nas o Grecji w ujęciu innym niż wakacyjne lub, ewentualnie, krajoznawczo-historyczne. Jedynym znanym mi wyjątkiem są teksty Dionisiosa Sturisa. Ktoś, kto jak ja czuje się Helladą zafascynowany i marzy o poznawaniu jej od strony socjologicznej, nie ma zbyt wielu lektur do wyboru. Tym bardziej cieszy, że, gdy wreszcie pojawia się na rynku tekst Grecji poświęcony, jest on napisany naprawdę rzetelnie.

To właśnie owa rzetelność spodobała mi się w książce Orchowskiego najbardziej. Jest w jego reportażu z Krety pewien rodzaj podręcznikowej wręcz poprawności formy: umiejętność budowania narracji wokół wybranego tematu, dbałość o szczegóły, uważna obserwacja otoczenia, umiejętnie przytaczane cytaty, szerszy kontekst społeczno-historyczny, wreszcie język – precyzyjny i klarowny. Czyta się to gwałtownie i bez zbędnego wysiłku, co nie oznacza oczywiście, iż tekst nie skłania do refleksji.

Tej ostatniej stanowczo tu bowiem nie brakuje. Autor zdecydował się przedstawić Kretę przede wszystkim przez pryzmat toksycznej męskości, a wśród 30 rozdziałów, z których składa się książka, zdecydowana większość opowiada właśnie o agresywnych i władczych mężczyznach i ich otoczeniu. Mamy więc historię homoseksualisty nieakceptowanego przez ojca, mamy opowieści o nieszczęśliwych kobietach-ofiarach przemocy domowej, mamy historie o wendecie, mafii, narkotykach, nielegalnej broni. Składają się one na obraz wyspy, na której od wieków obowiązuje jeden kulturowy wzorzec płci; wyspy, gdzie krwawią liczne rany, gdzie w wielu środowiskach kwitnie ucisk, przymus, szantaż i zastraszanie. Na szczęście pojawiają się także akcenty pozytywne: kerasma, czyli słynna grecka gościnność, filotimo – chęć czynienia dobra, czy mniej znane pojęcie sasmos – tradycyjne zawarcie pokoju pomiędzy zwaśnionymi rodzinami, mające na celu uniknięcie kolejnych aktów krwawej zemsty.

Przyznam, że, przystępując do lektury, spodziewałam się zupełnie innego wachlarza tematów: globalizacji, masowej turystyki, gentryfikacji. Zjawiska te bez wątpienia zbierają swoje żniwo na Krecie. Dodatkowo zmylił mnie tytuł książki: Pasterzy jest coraz mniej. Ostatnim przedstawicielom tego ginącego zawodu oraz badaczom kreteńskiej wsi poświęcony jest zaledwie jeden rozdział reportażu. Czy należy uznać to za wadę, za brak tematycznej równowagi? Zdecydowanie nie. Moje oczekiwania uwarunkowane były osobistymi zainteresowaniami, a tytuł książki – wiem to już po lekturze! – warto odczytać w sposób symboliczny. Pasterz kojarzy się wszak z łagodnością i czułością; jest figurą opiekuńczą, odpowiedzialnym przewodnikiem. Nadmiar łagodności i czułości nie istniał jednak na Krecie chyba nigdy; jeszcze mniej jest tam dzisiaj jakichkolwiek autorytetów. Brakuje kogoś, kto pokaże, w którą stronę iść.

Brak ten, jak łatwo się domyślić, wykracza jednak daleko poza Kretę – ma wymiar uniwersalny. Pięknie podkreślono go poprzez wprowadzenie do tekstu wątków osobistych. Pierwszy z nich to śmierć ukochanego dziadka autora; drugi: szykowanie się na narodziny pierwszego dziecka. Te dwa obrazy pokazują, jak bardzo wszyscy potrzebujemy w życiu mądrych przewodników. Kreteńczycy wierzą, że, jak na wszystko, trzeba na nich cierpliwie czekać. To w tym czekaniu zawiera się nadzieja na przyszłość.

Thomas Orchowski, Pasterzy jest coraz mniej. Reportaż z Krety, Czarne 2025
Idź do oryginalnego materiału