
W minioną niedzielę 5 października jak co roku wybrałem się do stolicy na Międzynarodowy Festiwal Sztuki Cyrkowej. W tym roku to już XXV edycja tej największej cyrkowej imprezy w Polsce. Rodzina Zalewskich dołożyła wszelkich starań by stworzyć najlepsze widowisko jakie można zobaczyć w tym sezonie w kraju.
Oprócz numerów sezonowych, w których na szczególną uwagę zasługują latające trapezy, żonglerka grupowa, ekwilibrystyka na wałkach czy motory w kuli, na festiwalu możemy podziwiać fantastyczne trio z Kuby: Miami Flow i ich wyczynowy numer akrobatyczny na drążku/belce rosyjskiej. Trio to jest pełne energii ich ruchy do rytmicznej muzyki rozgrzewają zgromadzoną publiczność, a skoki z belki na wysokość dobrych kilku metrów robią wrażenie.
Mnie jednak najbardziej ujął duet akrobatyczny z Julinka na trapezie kołowym, który to rekwizyt dodatkowo obraca się o 360 stopni, co czyni go jak i cały numer jeszcze bardziej wyjątkowym. Dziewczyny jeszcze nie są absolwentkami Julinka, a już zdobywają ogromne uznanie i jedne z najdłuższych braw podczas całego widowiska. Pełen emocji, precyzyjnie dopracowanej synchronizacji i piękna występ na miarę najlepszych aren.
Angelina Fedorko - uczestniczka wielu festiwali oraz między innymi polskiego Mam Talent to kolejna perfekcjonistka, jej pokaz na stójkach ujmuje pod każdym względem od choreografii, po grę aktorską, emocje po same umiejętności ekwilibrystyczne.
Te 3 dodatkowe numery uświadomiły mnie, iż takich występów potrzeba w polskich cyrkach, nie motory, właśnie to co jest zbliżone do klasyki i tradycji- akrobatyka i ekwilibrystyka. Owacje przy tych trzech występach mówią same za siebie.
Jeśli mam być szczery to na festiwalu zamiast hula-hop, iluzji mogłyby być inne lepsze numery na miarę festiwalu. Mimo to całość prezentuje się doskonale i to jest najważniejsze. Szczerze mogę powiedzieć, iż pod względem artystycznym tegoroczny festiwal jest najmocniejszy od dobrych kilku lat i to się ceni. Oby za rok było jeszcze lepiej.