Rekordowa ilość albumów w tym roku może nie należeć do King Gizzard & the Lizard Wizard. Do tej pory Australijczycy wydali ledwie jedną płytę, więcej choćby nie zapowiedzieli. Tymczasem brytyjskie trio The Smile, złożone z bardzo znanych muzyków, właśnie wydało swój drugi już tegoroczny longplay, a ogółem trzeci w stosunkowo krótkiej działalności. Tyle tylko, iż "Cutouts" to efekt tej samej sesji, podczas której zarejestrowano opublikowany w styczniu "Wall of Eyes". Teoretycznie - i zgodnie z tytułem - jest to zatem zbiór odrzutów po tej poprzedniej płycie. Jednak materiał wcale nie jest słabszy. Bardziej przypomina to precedens "Kid A" / "Amnesiac", gdzie oba wydawnictwa trzymają równie wysoki poziom, niż "Load" / "ReLoad", z nierówną pierwszą i wyraźnie słabszą drugą odsłoną.
"Cutouts", tak jak poprzednie albumy The Smile, to płyta o dwóch znacząco odmiennych obliczach. Pierwsze z nich to bardziej nastrojowe, subtelniejsze, najczęściej zorientowane na zgrabne melodie piosenki. Taka jest otwierająca album ballada "Foreign Spies", oparta wyłącznie na akompaniamencie oldskulowych syntezatorów, niby wpisująca się w ambient pop, ale słychać tu też wyraźne wpływy progresywnej elektroniki ze szkoły berlińskiej. Podobne wpływy i brzmienia wracają w "Don't Get Me Started", aczkolwiek tu produkcja jest bardziej współczesna, a całość stawia raczej na kreowanie dość niepokojącego klimatu niż piosenkową melodyjność, zepchniętą na dalszy plan.
Czytaj też: [Recenzja] The Smile - "Wall of Eyes" (2024)
Uroczymi balladami są natomiast "Instant Psalm" i "Tiptoe", wzbogacone klasycyzującymi smyczkami oraz innymi akustycznymi brzmieniami. W to łagodniejsze wcielenie zespołu wpisuje się też finałowy "Bodies Laughing", wprawdzie zawierający fragmenty z bardziej energetyczną grą sekcji rytmicznej, ale warstwę instrumentalną dopełniają jedynie subtelne brzmienia gitary oraz elektroniki. Zauważalne odniesienia do estetyki bossa novy przypominają o otwierającym "Wall of Eyes" kawałku tytułowym, wraz z którym "Bodies Laughing" tworzy sensowną klamrę dla tego albumowego dyptyku.
Drugie oblicze tej płyty to już granie bardziej energetyczne, zakorzenione w twórczości Talking Heads z czasu współpracy z Brianem Eno czy ejtisowego King Crimson. W utworach "Zero Sum", "Eyes & Mouth" i "No Words" istotną rolę odgrywają misterne, math-rockowo precyzyjne gitary oraz bardziej gęsta, złożona rytmika, ale nie brakuje chwytliwych melodii. A w tym pierwszym świetnie wpasowały się partie saksofonów. Podobne rejony eksploruje też "The Slip", tylko z większą rolą elektroniki kosztem gitar, ale gdy te już się pojawiają, natychmiast dodają dance-punkowej energii. Najciekawszy, a przy tym najbardziej odświeżający dla zespołu, okazuje się "Colours Fly", pomysłowo łączący elementy post-punku, krautrocka, jazzu oraz muzyki arabskiej w hipnotyzującą całość. A jak pięknie partie muzyków zespołu dopełnia tu klarnet basowy Roberta Stillmana.
Czytaj też: [Recenzja] The Smile - "A Light for Attracting Attention" (2022)
Wbrew swojemu tytułowi, "Cutouts" to nie żaden zbiór odrzutów, a pełnoprawny album z wyrazistymi, dopracowanymi utworami. adekwatnie to chyba choćby z tego tegorocznego dyptyku The Smile zrobił na mnie odrobinę lepsze wrażenie. Przy innym rozmieszczeniu utworów mógłbym pewnie dać inne oceny, jednak doceniam, iż muzycy postawili na zachowanie równowagi między swoimi różnymi wcieleniami, zamiast wydać płyty o odmiennym charakterze, które mogłyby okazać się zbyt monotonne. Na własne potrzeby byłbym w stanie skompilować z tych utworów album idealny, ale mój wybór niekoniecznie pokrywałby się z oczekiwaniami innych słuchaczy. Dlatego dobrze, iż nikt takiej selekcji nie próbował robić, tylko wydano wszystkie te utwory. I świetnie, iż zrobiono to w formie dwóch oddzielnych wydawnictw o optymalnym czasie trwania.
Ocena: 8/10
Nominacja do płyt roku 2024
The Smile - "Cutouts" (2024)
1. Foreign Spies; 2. Instant Psalm; 3. Zero Sum; 4. Colours Fly; 5. Eyes & Mouth; 6. Don't Get Me Started; 7. Tiptoe; 8. The Slip; 9. No Words; 10. Bodies Laughing
Skład: Thom Yorke - wokal, gitara, gitara basowa, instr. klawiszowe; Jonny Greenwood - gitara, gitara basowa, wiolonczela, instr. klawiszowe, programowanie, orkiestracja; Tom Skinner - perkusja i instr. perkusyjne, syntezator, dodatkowy wokal
Gościnnie: Hugh Brunt - dyrygent (2,7); The London Contemporary Orchestra - instr. smyczkowe (2,7); Robert Stillman - saksofon tenorowy (3), klarnet basowy (4); Pete Wareham - saksofon barytonowy (3)
Gościnnie: Hugh Brunt - dyrygent (2,7); The London Contemporary Orchestra - instr. smyczkowe (2,7); Robert Stillman - saksofon tenorowy (3), klarnet basowy (4); Pete Wareham - saksofon barytonowy (3)
Producent: Sam Petts-Davies