Na platformie Netflix bez rozgłosu i dla wielu widzów z zaskoczenia trafił pełnometrażowy film z uniwersum "Wiedźmina". Początkowo "Szczury: Opowieść ze świata Wiedźmina" planowali byli jako serial. Ostatecznie zdecydowano się ściąć materiał do 80-minutowego metrażu. Jak tytuł wskazuje, fabuła opowiada o Szczurach, których poznajemy w 4. – najnowszym – sezonie serialu "Wiedźmin". Ale są tu też postacie znane z wcześniejszych odcinków.
Czy "Szczury" to podobne zaskoczenie co 4. sezon "Wiedźmina"? Mamy już dla Was recenzję.
Jej fragmenty znajdziecie poniżej. A cała jest dostępna na karcie filmu "Szczury: Opowieść ze świata Wiedźmina" POD LINKIEM TUTAJ.
Obszczymury
autor: Jan Sławiński
Zacznijmy od początku. Jak przeczytacie w recenzji:
Teoretycznie pomysł, żeby bohaterami spin-offu serialu o Geralcie uczynić bandę Szczurów, wydawał się niezły. To w końcu – przynajmniej w założeniach – różnorodna grupa postaci, która wszelkie braki uzupełnia młodzieńczą brawurą i brakiem zasad. Wykorzystanie konwencji heist movie (czyli ukazanie planowania napadu, samego skoku i konsekwencji nieprzewidzianych wydarzeń) również miało potencjał, bo idealnie łączy się z awanturniczym charakterem bohaterów
Dalej jednak autor nie pozostawia złudzeń:
W praktyce, wszystko, co mogło świadczyć o dobrej intuicji twórców, zawodzi.
Zaniepokojonych Jan Sławiński jednak uspokaja:
"Szczury: Opowieść ze świata Wiedźmina" ma dwa istotne plusy. Są nimi Dolph Lundgren, wcielający się w zapijaczonego zabójcę potworów Brehena, oraz Sharlto Copley, powtarzający rolę Leo Bonharta. Pierwszy może jest fabularnym wytrychem, którego rola jest oczywista od samego początku, a jego alkoholizm próbuje się wytłumaczyć traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości, ale jednocześnie grający na autopilocie Lundgren sprawia, iż to postać urocza w swym zagubieniu. Na drugim biegunie mamy Bonharta – psychola z krwi i kości, który dla sportu zabija wiedźminów i podejmie się każdego, choćby najbardziej niemoralnego zadania za odpowiednią opłatą.
Jaki więc autor wydaje wyrok?
Sprawdźcie w naszej recenzji POD LINKIEM TUTAJ.
Czy "Szczury" to podobne zaskoczenie co 4. sezon "Wiedźmina"? Mamy już dla Was recenzję.
Jej fragmenty znajdziecie poniżej. A cała jest dostępna na karcie filmu "Szczury: Opowieść ze świata Wiedźmina" POD LINKIEM TUTAJ.
recenzja filmu "Szczury: Opowieść ze świata Wiedźmina"
Obszczymury
autor: Jan Sławiński
Zacznijmy od początku. Jak przeczytacie w recenzji:
Teoretycznie pomysł, żeby bohaterami spin-offu serialu o Geralcie uczynić bandę Szczurów, wydawał się niezły. To w końcu – przynajmniej w założeniach – różnorodna grupa postaci, która wszelkie braki uzupełnia młodzieńczą brawurą i brakiem zasad. Wykorzystanie konwencji heist movie (czyli ukazanie planowania napadu, samego skoku i konsekwencji nieprzewidzianych wydarzeń) również miało potencjał, bo idealnie łączy się z awanturniczym charakterem bohaterów
Dalej jednak autor nie pozostawia złudzeń:
W praktyce, wszystko, co mogło świadczyć o dobrej intuicji twórców, zawodzi.
Zaniepokojonych Jan Sławiński jednak uspokaja:
"Szczury: Opowieść ze świata Wiedźmina" ma dwa istotne plusy. Są nimi Dolph Lundgren, wcielający się w zapijaczonego zabójcę potworów Brehena, oraz Sharlto Copley, powtarzający rolę Leo Bonharta. Pierwszy może jest fabularnym wytrychem, którego rola jest oczywista od samego początku, a jego alkoholizm próbuje się wytłumaczyć traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości, ale jednocześnie grający na autopilocie Lundgren sprawia, iż to postać urocza w swym zagubieniu. Na drugim biegunie mamy Bonharta – psychola z krwi i kości, który dla sportu zabija wiedźminów i podejmie się każdego, choćby najbardziej niemoralnego zadania za odpowiednią opłatą.
Jaki więc autor wydaje wyrok?
Sprawdźcie w naszej recenzji POD LINKIEM TUTAJ.
"Wiedźmin" sezon 4. – zobacz zwiastun














