Po latach oczekiwań nareszcie doczekaliśmy się kontynuacji kultowej serii "S.T.A.L.K.E.R." – “S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla” trafiło na nasze ekrany. Studio GSC Game World ponownie zaprasza nas do Zony, pełnej niebezpieczeństw, tajemnic i mutantów. Grę miał okazję przetestować Bartosz Czartoryski. Poniżej znajdziecie fragment jego recenzji, a pełny tekst dostępny jest na karcie POD LINKIEM TUTAJ.
Strefa Interesów
autor: Bartosz Czartoryski
Porzućcie jakąkolwiek nadzieję ci, którzy skaczecie przez betonowy płot do Zony, bo to nie miejsce dla niedzielnych turystów. Wystarczy się rozejrzeć. Fluorescencyjne, radioaktywne anomalie, zmutowane psy i draby, dla których zawartość naszych kieszeni cenniejsza jest niż własne życie. A to dopiero tutorial. "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla" nie bawi się półśrodkami, to prawdziwy bój o życie, który docenią ci, co lubią być przed spankiem przeciągnięci pod kilem i jeszcze dociśnięci poduchą do madejowego łoża. Niby nic nowego, już poprzednie części były wymagające, ale przez tę dekadę z okładem może jednak trochę zmiękliśmy jako gracze, przywykli do łatwych rozwiązań oferowanych przez mainstreamowe tytuły, prowadzące nas jak po sznurku. Tymczasem zespół GSC Game World robi z niego pętlę i zaciska nam na szyi.
I nie chodzi choćby o poziom trudności, bo z czasem, kiedy już nauczymy się zasad obowiązujących za murem, będziemy wykonywać wszystkie czynności na poły mechanicznie. Ważniejszy jest tu klimat nieustannego boju o przetrwanie. Nie wybacza się tutaj bowiem żadnego błędu, każde potknięcie może być śmiertelne, co wynika zarówno z, heh, designerskich założeń gry, jak i z… no cóż, designerskich założeń gry. Wystarczy zboczyć z głównego szlaku narracyjnego i już zaczyna się istne piekło: zza każdego drzewa wypada zbój skłonny nas pokroić za garść śrubek i słychać ujadanie zbliżających się kundli z chorobą popromienną. Wybija to z immersji i bywa szalenie męczące, co zniechęca do swobodnej eksploracji. Oczywiście sama mechanika rozgrywki zakłada podejmowanie błyskawicznych decyzji, czy faktycznie chcemy walczyć, czy lepiej uciekać (podpowiadam: zwykle lepiej), ale przecież nie chodzi o to, żeby przebiec sprintem całą mapę. Przy czym najciekawsze bywają oskryptowane pojedynki, bo mutanty to często gąbki przyjmujące kilogramy śrutu, a lokalsi potrafią wytrzymać więcej, niż ustawa przewiduje. Co jest szczególnie drażniące z uwagi na niewielką przydatność noża i ciągłą konieczność uzupełniania amunicji. Stawkę podbija również nieustanne dbanie o zasoby, bo bez żywności nasz osłabiony gieroj będzie słaniał się na nogach, co odbije się negatywnie i na pasku staminy, i na celności. Innymi słowy, nie jesteśmy tu herosami, jedynie gośćmi, przejezdnymi, na których czeka tylko chlew i sól.
Całą recenzję filmu gry "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla" można przeczytać TUTAJ.
Zakazana zona w Czarnobylu zmieniła się nie do poznania po drugiej eksplozji w 2006 roku. Przez mutantów, anomalie i walczące ze sobą strony w zonie żyje się bardzo ciężko. Bez względu na niebezpieczeństwa takie artefakty przyciągały wielu stalkerów, którzy, ryzykując życiem, zapuszczali się do zony z nadzieją na bogactwa lub może i odkrycie prawdy skrywającej się w Sercu Czarnobyla.
***
Recenzja gry "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla", studia GSC Game World
Strefa Interesów
autor: Bartosz Czartoryski
Porzućcie jakąkolwiek nadzieję ci, którzy skaczecie przez betonowy płot do Zony, bo to nie miejsce dla niedzielnych turystów. Wystarczy się rozejrzeć. Fluorescencyjne, radioaktywne anomalie, zmutowane psy i draby, dla których zawartość naszych kieszeni cenniejsza jest niż własne życie. A to dopiero tutorial. "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla" nie bawi się półśrodkami, to prawdziwy bój o życie, który docenią ci, co lubią być przed spankiem przeciągnięci pod kilem i jeszcze dociśnięci poduchą do madejowego łoża. Niby nic nowego, już poprzednie części były wymagające, ale przez tę dekadę z okładem może jednak trochę zmiękliśmy jako gracze, przywykli do łatwych rozwiązań oferowanych przez mainstreamowe tytuły, prowadzące nas jak po sznurku. Tymczasem zespół GSC Game World robi z niego pętlę i zaciska nam na szyi.
I nie chodzi choćby o poziom trudności, bo z czasem, kiedy już nauczymy się zasad obowiązujących za murem, będziemy wykonywać wszystkie czynności na poły mechanicznie. Ważniejszy jest tu klimat nieustannego boju o przetrwanie. Nie wybacza się tutaj bowiem żadnego błędu, każde potknięcie może być śmiertelne, co wynika zarówno z, heh, designerskich założeń gry, jak i z… no cóż, designerskich założeń gry. Wystarczy zboczyć z głównego szlaku narracyjnego i już zaczyna się istne piekło: zza każdego drzewa wypada zbój skłonny nas pokroić za garść śrubek i słychać ujadanie zbliżających się kundli z chorobą popromienną. Wybija to z immersji i bywa szalenie męczące, co zniechęca do swobodnej eksploracji. Oczywiście sama mechanika rozgrywki zakłada podejmowanie błyskawicznych decyzji, czy faktycznie chcemy walczyć, czy lepiej uciekać (podpowiadam: zwykle lepiej), ale przecież nie chodzi o to, żeby przebiec sprintem całą mapę. Przy czym najciekawsze bywają oskryptowane pojedynki, bo mutanty to często gąbki przyjmujące kilogramy śrutu, a lokalsi potrafią wytrzymać więcej, niż ustawa przewiduje. Co jest szczególnie drażniące z uwagi na niewielką przydatność noża i ciągłą konieczność uzupełniania amunicji. Stawkę podbija również nieustanne dbanie o zasoby, bo bez żywności nasz osłabiony gieroj będzie słaniał się na nogach, co odbije się negatywnie i na pasku staminy, i na celności. Innymi słowy, nie jesteśmy tu herosami, jedynie gośćmi, przejezdnymi, na których czeka tylko chlew i sól.
Całą recenzję filmu gry "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla" można przeczytać TUTAJ.
Opis i zwiastun gry "S.T.A.L.K.E.R. 2: Serce Czarnobyla"
Zakazana zona w Czarnobylu zmieniła się nie do poznania po drugiej eksplozji w 2006 roku. Przez mutantów, anomalie i walczące ze sobą strony w zonie żyje się bardzo ciężko. Bez względu na niebezpieczeństwa takie artefakty przyciągały wielu stalkerów, którzy, ryzykując życiem, zapuszczali się do zony z nadzieją na bogactwa lub może i odkrycie prawdy skrywającej się w Sercu Czarnobyla.