[Recenzja] Reportaż - "Reportaż" (1988)

pablosreviews.blogspot.com 1 tydzień temu


Cykl "Polskie ejtisy" #5

Chociaż polska muzyka lat 80. kojarzy się głownie ze skrajnie merkantylnym rockiem, działały tu także kapele o zdecydowanie mniej komercyjnych aspiracjach. Jeden z tych zespołów, Reportaż, nagrał choćby album dla dużej państwowej wytwórni Tonpress. Takie były czasy - nikt nie przejmował się tym, czy dany album się sprzeda, bo ewentualne straty finansowe obciążały budżet państwa, a nie prywatne kieszenie. Decydenci nie musieli mieć żadnego pojęcia o muzyce, wystarczyło wiedzieć, czego nie życzy sobie ówczesna władza. Z tego względu nie przeszedł oryginalny tytuł longplaya, "Wybór", bo przecież Polacy żadnego prawdziwego wyboru mieć nie mieli. Ale mieli chociaż jakiś wybór co do muzyki i zamiast kolejnej kapeli zrzynającej z The Police czy Talking Heads, mogli sięgnąć po zespół zapatrzony w ruch Rock in Opposition. Co, przynajmniej w teorii, może wydawać się dobrą alternatywą.

Grupa Reportaż powstała na początku dekady, w środowisku związanym raczej ze sztukami plastycznymi. Najpierw grała punk, bo wszyscy wokół go grali. Choć ponoć już wtedy inspiracji dostarczały raczej zespoły w rodzaju Public Image Ltd. czy Devo, niż typowo punkowa chałtura. Z czasem jednak muzycy poznali Henryka Palczewskiego, posłuchali jego kolekcji płyt awangardowych i zapragnęli też robić awangardę. Nowe inspiracje obejmowały zespoły współtworzące niegdyś ruch RiO, jak Henry Cow, Art Bears, Art Zoyd czy Samla Mammas Manna, ale także The Residents oraz Cabaret Voltaire. Przez lata z muzyką Reportażu można było zapoznać się jedynie dzięki kasetom rozprowadzanym przez Palczewskiego oraz podczas występów, które przybierały formę spektakli z jednorazową, starannie dopracowaną scenografią. Kilka nagrań wydał też sam Chris Cutler na jednej ze składanek Rē Records (obok m.in. Univers Zero), tyle iż o dostępie do niej polscy słuchacze mogli zapomnieć. A potem nagle pojawił się album dla Tonpressu.

Czytaj też: [Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

W trwającym dwa dni nagraniu płyty wzięli udział współzałożyciele zespołu, szkolni koledzy z klasy plastycznej, perkusista Andrzej Karpiński i basista Piotr Łakomy, wsparci przez klawiszowca Arnolda Dąbrowskiego oraz grającego na fagocie i ksylofonie Pawła Palucha - obaj dołączyli w 1985 roku i mieli już doświadczenie grania w eksperymentalnym Happening oraz wykształcenie muzyczne. Karpiński z Dąbrowskim odpowiadali za wokale; są także podpisani pod wiekszością materiału jako autorzy. Ten pierwszy przygotował ponadto oprawę graficzną, włącznie z pierwszą lub przynajmniej jedną z pierwszych w historii polskiej fonografii grafiką na tzw. labelu - to ta naklejka na środku płyty winylowej. Do tamtej pory drukowano na niej wyłącznie standardowe informacje na temat albumu, według ustalonego wzoru.

Wszystko to brzmi mega ekscytująco, ale album "Reportaż" to tylko ciekawostka. Szczególnie pierwsza strona wydania winylowego, wypełniona krótszymi i na ogół bardziej przystępnymi kawałkami, to zwykle albo w ogóle nie jest granie eksperymentalne, albo niezbyt udane eksperymenty. Do tych pierwszych zaliczają się kabaretowe "Tytanik" i "Zmartwienie", poniekąd też "Narcyz", bo pomijając efekty tłuczonego szkła i odgłosy rozmów, jest to bardzo subtelne, melodyjne, lekko jazzujące nagranie. Nieco ciekawsza muzycznie okazuje się "Martwa natura", w klimatach Art Zoyd czy Univers Zero, ale wrażenie psuje wymęczona partia wokalna. Naprawdę fatalne - przesadnie teatralne, emfatyczne i po prostu fałszujące - są natomiast wokale w "Zamęcie" i "Wyborze", gdzie co gorsza pełnią pierwszoplanową rolę. W tym pierwszym są przynajmniej udane fragmenty instrumentalne, z gęstą grą sekcji rytmicznej, freejazzowymi dęciakami i pianinem oraz nieco psychodelicznymi organami. W drugim cała warstwa instrumentalna sprowadza się jedynie do jakby losowych partii perkusjonaliów.

Czytaj też: [Recenzja] Univers Zero - "Heresie" (1979)

Najważniejsze wydaje się tu jednak półgodzinne, improwizowane nagranie "Dwudziestego drugiego lutego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego" (tego dnia miała miejsce jego rejestracja), wypełniająca stronę B. I to akurat nie najgorsza rzecz, z wyraźnymi odniesieniami do avant-proga oraz jazzu free (z okolic Sun Ra), jednak wyjątkowo przystępnie zagrana, jak na takie inspiracje, może z kilkoma bardziej dysonansowymi momentami. Choć w sumie kilka z tego wszystkiego wynika i nie brakuje tu pewnych dłużyzn. Problem jednak w czym innym, zresztą dokładnie taki sam, jak z ówczesnym polskim mainstreamem. To mogło robić olbrzymie wrażenie na słuchaczach, którzy nie mieli dostępu do zachodnich płyt. Ale dziś już nie powinno, bo to tylko powtórka z czegoś, co dobrą dekadę wcześniej robili uczestnicy ruchu RiO, tylko w bardziej zubożałej wersji, nie tak nieprzewidywalne, błyskotliwe i sprawne technicznie, jak Henry Cow czy Samla Mammas Manna, nieposiadająca też tak wyrazistego klimatu, jak Univers Zero czy Art Zoyd.

Reportażu można posłuchać jako ciekawostki, ale jeżeli ktoś nie siedzi naprawdę mocno w tego typu muzyce - na tyle mocno, by z zachwytem słuchać wszystkiego, co chociaż trochę przypomina Rock in Opposition - to raczej nie znajdzie tu wiele dla siebie. Szczerze mówiąc, wolę już niektóre płyty ze ścisłego mainstreamu schyłkowego PRL-u.

Ocena: 6/10



Reportaż - "Reportaż" (1988)

1. Tytanik; 2. Zmartwienie; 3. Martwa natura; 4. Narcyz; 5. Zamęt; 6. Wybór; 7. Dwudziestego drugiego lutego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego

Skład: Arnold Dąbrowski - instr. klawiszowe, wokal; Paweł Paluch - fagot, ksylofon; Piotr Łakomy - gitara basowa, instr. perkusyjne; Andrzej Karpiński - perkusja i instr. perkusyjne, wokal
Producent: Reportaż


Idź do oryginalnego materiału