Gdyby wyznacznikiem jakości albumów miała być ich sprzedaż, to "(What's the Story) Morning Glory?" jest absolutnym muzycznym topem. W samej Wielkiej Brytanii tylko dwie nieskładankowe płyty sprzedały się lepiej: "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" The Beatles (o Beatlesach jeszcze tu trochę będzie) i "21" Adele. W tyle pozostają choćby "Thriller", "Dark Side of the Moon" czy "Rumours". Światowa sprzedaż drugiego longplaya Oasis na poziomie dwudziestu dwóch milionów egzemplarzy też wskazywałaby na dzieło wybitne. Do tego dochodzi obowiązkowa obecność na najbardziej renomowanych listach płyt wszech czasów i niezliczone entuzjastyczne recenzje.
W sumie nietrudno ten fenomen zrozumieć. To po prostu bardzo przystępne granie, nierzadko o natychmiast zapadających w pamięć melodiach, co samo w sobie niczego jeszcze nie gwarantuje, ale przy sprzyjających warunkach - a zespół przecież już wcześniej zdobył ogromną popularność debiutanckim "Definitely Maybe" i miał zapewnione potężne wsparcie medialne - po prostu musiało skończyć się sukcesem. Płyta przyniosła aż pięć wielkich przebojów: "Roll with It", "Some Might Say", "Wonderwall", "Don't Look Back in Anger" oraz "Champagne Supernova". Przynajmniej trzeci i czwarty z nich, po blisko trzydziestu latach od premiery, wciąż są niemiłosiernie ogrywane. I trudno się temu dziwić, bo w kategorii takiego radiowego pop rocka jest to naprawdę porządne granie: lekkie, sympatyczne piosenki, o wyrazistych, nieprzesadnie nachalnych melodiach oraz bogatych, ale niepopadających w nadmierny kicz orkiestracjach.
Czytaj też: [Recenzja] Oasis - "Definitely Maybe" (1994)
"(What's the Story) Morning Glory?" w porównaniu z debiutem jest płytą bardziej różnorodną i dopracowaną. To już nie jest tak gitarocentryczne granie. Tym razem aranżacje są bogatsze, więcej tu brzmień akustycznych, a poza tym na znacznie szerszą skalę wykorzystano instrumenty klawiszowe - już nie tylko pianino, ale także organy Hammonda, melotron, fisharmonię czy syntezatory. A w dwóch instrumentalnych przerywnikach - będących fragmentami "The Swamp Song", czyli wspólnego jamu Oasis z Paulem Wellerem - pojawia się choćby obsługiwana przez tego ostatniego harmonijka. Pełna wersja nagrania była pierwotnie dostępna jako strona B singla, potem na kompilacji "The Masterplan" i w końcu na rozszerzonych wydaniach recenzowanego albumu. To całkiem solidne granie blues-rockowe, przywołujące klimat przełomu lat 60. i 70. W sumie świetny dodatek do podstawowego wydania, pokazujący pewną wszechstronność muzyków. Natomiast te wyekstrahowane przerywniki są raczej bez sensu, bo zbyt krótkie, by odpowiednio wybrzmiały, za to i tak psujące flow albumu.
Nie udało się niestety na "(What's the Story) Morning Glory?" uniknąć paru innych problemów, jakie sygnalizowałem już w poprzedniej recenzji Oasis. Po pierwsze, poszczególne utwory wciąż wydają się nieco za długie. Szczególnie "Hey Now!", "Some Might Say", "Cast No Shadow" oraz "Champagne Supernova" wydają się przedłużane na siłę i zbyt repetycyjne. Ten ostatni to już w ogóle powiela to, co najgorsze w beatlesowskim "Hey Jude", czyli bezmyślnie rozlazłą formę, choć też ratuje go całkiem zgrabna melodia. Po drugie, zespól wciąż wydaje się zbyt mocno zapatrzony w innych twórców, działających we wcześniejszych epokach. I to nierzadko balansując na granicy plagiatu. Nagrany podczas tej sesji "Step Out" okazał się tak bardzo podobny do "Uptight (Everything's Alright)" Steviego Wondera, iż w ostatniej chwili zdecydowano się pominąć go na albumie z obawy przed procesem. Dziwne natomiast, iż podobnych wątpliwości nie było w przypadku "Don't Look Back in Anger", gdzie już sam tytuł podpatrzono od Bowiego, dodając tylko pierwsze słowo, a fortepianowy motyw, będący głównym hookiem utworu, to bezczelna wariacja na temat lennonowskiego "Imagine". A do "Hello" po prostu dodano fragment "Hello, Hello, I'm Back Again" Gary'ego Glittera, profilaktycznie dopisując go jako współautora.
Czytaj też: [Recenzja] John Lennon - "Imagine" (1971)
Podobnie, jak na innych płytach pop-rockowych, także na "(What's the Story) Morning Glory?" daje sie niestety odczuć przepaść między materiałem singlowym, a niesinglowym. O ile wybrane do promocji kawałki - choćby jeżeli osobiście nie poważam takiego "Roll with It", tutejszego odpowiednika tych rock'n'rollowych kawałków wczesnych Beatlesów - faktycznie mają wszelkie cechy potrzebne, by zostać radiowymi przebojami, tak o pozostałych nie zawsze można to samo napisać. Nie tęskniłbym, gdyby wycięto stąd "Hey Now!", "Cast No Shadow" (to w sumie taki mniej wyrazisty "Wonderwall") czy lekko country'owy "She's Electric", choć ten ostatni przynajmniej coś tu wnosi. Na plus wypadają natomiast żywiołowe, ostrzejsze, ale bardzo melodyjne "Hello" i "Morning Glory". To po usłyszeniu w radiu tego ostatniego wiele lat temu zainteresowałem się grupą na tyle, by przesłuchać jej wszystkie wydane do tamtej pory albumy (jedynie "Dig Out Your Soul" poznawałem już na bieżąco). I podobnie jak.wtedy, jest to wciąż mój ulubiony kawałek z tej płyty.
Oasis na "(What's the Story) Morning Glory?" dokonał rzeczy dziwnej, bo powielając niemal wszystkie błędy poprzedniego wydawnictwa, a choćby dorzucając nowe problemy, nagrał mimo wszystko nieco ciekawszą i wskazującą pewien postęp płytę. Drugi album Brytyjczyków jest na pewno bardziej różnorodny, nie tylko dzięki poszerzeniu instrumentarium, ale także odrobinę szerszym inspiracjom. Wciąż nie jest to muzyka, do jakiej chciałbym wracać, ale usłyszana przypadkiem nie drażni.
Ocena: 6/10
Oasis - "(What's the Story) Morning Glory?" (1995)
1. Hello; 2. Roll with It; 3. Wonderwall; 4. Don't Look Back in Anger; 5. Hey Now!; 6. untitled [The Swamp Song - Excerpt #1]; 7. Some Might Say; 8. Cast No Shadow; 9. She's Electric; 10. Morning Glory; 11. untitled [The Swamp Song - Excerpt #2]; 12. Champagne Supernova
Skład: Liam Gallagher - wokal (1-3,5,7-10,12), instr. perkusyjne; Noel Gallagher - gitara, gitara basowa (3,6,8,9,11), instr. klawiszowe, wokal (4), dodatkowy wokal; Paul "Bonehead" Arthurs - gitara (1,2,4-12), instr. klawiszowe; Paul "Guigsy" McGuigan - gitara basowa (1,2,4,5,7,10,12); Alan "Whitey" White - perkusja i instr. perkusyjne (1-6,8-12)
Gościnnie: Owen Morris - syntezator (4); Paul Weller - gitara (6,11,12), harmonijka (6,11), dodatkowy wokal (12); Tony McCarroll - perkusja (7); Brian Cannon - instr. klawiszowe (10)
Gościnnie: Owen Morris - syntezator (4); Paul Weller - gitara (6,11,12), harmonijka (6,11), dodatkowy wokal (12); Tony McCarroll - perkusja (7); Brian Cannon - instr. klawiszowe (10)
Producent: Owen Morris i Noel Gallagher