[Recenzja] Coil - "Musick to Play in the Dark" (1999) / "Musick to Play in the Dark²" (2000)

pablosreviews.blogspot.com 1 miesiąc temu


W latach 90. Coil wypuścił dziesiątki wydawnictw. Głównie EPek, singli, płyt z remiksami, nagraniami demo, ścieżkami dźwiękowymi, limitowanych edycji oraz pobocznych projektów. Pełnoprawny sukcesor albumu "Love's Secret Domain" z 1991 roku ukazał się dopiero osiem lat później. Za to już po roku "Musick to Play in the Dark" doczekał się bezpośredniej kontynuacji, a całemu przedsięwzięciu towarzyszyły pierwsze od szesnastu lat koncerty.

Duet Johna Balance'a i Petera Christophersona porzucił granie na żywo już w czasach debiutanckiego albumu "Scatology", ponieważ ówczesna technologia uniemożliwiała przekonujące prezentowanie materiału w warunkach scenicznych. Na przełomie wieków sytuacja była już zupełnie inna. W dodatku, co także ułatwiło koncertowanie, zespół w międzyczasie poszerzył się o dwóch muzyków: Timothy'ego "Thighpaulsandrę" Lewisa - znanego ze współpracy z Julianem Cope, Spiritualized oraz własnych eksperymentalnych dokonań - a także Drew McDowalla, wcześniej muzyka Psychic TV. Tego drugiego nie było już jednak w zespole w chwili prac nad drugą odsłoną muzyki do słuchania po zmroku, za to gościnnie wystąpiła tam jego ówczesna żona.

Czytaj też: [Recenzja] Coil - "Love's Secret Domain" (1991)

Chociaż "Musick to Play in the Dark" i "Musick to Play in the Dark²" ukazały się, z rocznym odstępem, jako osobne wydawnictwa, to pisanie o nich oddzielnie wydaje się nie mieć większego sensu. Oba realizują dokładnie ten sam zamysł, a choćby pod względem struktury są do siebie bardzo zbliżone. Zawartość albumów sami twórcy określali jako muzykę księżycową - w odróżnieniu od słonecznej, jaką rzekomo grali wcześniej - a w praktyce jest to dość unikalna mieszanka ambientu, minimalizmu, progresywnej elektroniku, glitchu czy tzw. kosmische musik, czyli krautrocka, a przynajmniej pewnej jego części.

Gdzieniegdzie pojawiają się też inne wpływy. I to właśnie one najbardziej różnicują te wydawnictwa. Przykładowo, "Red Queen" z jedynki wnosi do cyklu elementy dark jazzu. Na pierwszy plan wybija się się tu pianino Thighpaulsandry, które wraz ze snującą się, rytmiczną elektroniką i mówioną partią wokalną faktycznie tworzy taki specyficzny, nocny klimat. Na dwójce w tym miejscu znalazł się także dość subtelny, utrzymany w podobnym nastroju i zdominowany przez melodyjne pianino "Ether", ale to już rzecz daleka od jazzu, raczej coś na kształt udziwnionej ballady. Na standardy Coil jest to całkiem ładna piosenka.

Czytaj też: [Recenzja] Coil - "Horse Rotorvator" (1986)

Dwoma zupełnie różnymi utworami są też przedostatnie na płytach "Strange Birds" oraz "Where Are You?". Ten pierwszy to rzecz zainspirowana nagraniami terenowymi i muzyką konkretną, całkowicie pozbawiona linii melodycznej czy rytmu, za to o całkiem intrygującym klimacie. Nieco bardziej konwencjonalnie wypada ten drugi, nawiązujący do stylistyki neo-folku. interesujący nastrój tworzą ambientowe i gliczowe brzmienia na dalszym planie, ale zapętlony motyw gitary oraz recytowany tekst uważam za zbyt monotonne. Warto w tym. miejscu jeszcze wspomnieć, iż póżniejszy album zawiera jeden utwór więcej, siłą rzeczy niemający odpowiednika na poprzedniku. To miniatura "An Emergency" z melodyjnym śpiewem Rose McDowall i akompaniamentem niepokojących dronów.

Jeśli jednak chodzi o niepokojący klimat, to najbardziej sugestywnie wypadają otwieracze. Szczególnie powalający jest ten potężny, złowieszczy przewodni motyw z "Are You Shivering?". "Something" budzi grozę bardziej minimalistycznymi środkami, jednak ten obsesyjnie powtarzany tytuł i przenikliwie zimne dźwięki syntezatorów też robią odpowiednie wrażenie. Z kolei w "Red Birds Will Fly Out od the East and Destroy Paris on the Night" (tytuł to przepowiednia Nostradamusa) oraz "Tiny Golden Books" daje o sobie znać inspiracja progresywną elektroniką ze szkoły berlińskiej. Brzmi to jak Tangerine Dream z najlepszego okresu, jednak z wykorzystaniem technologii końca lat 90. Szczególnie w tym pierwszym rezultat jest naprawdę fascynujący.

Czytaj też: [Recenzja] Coil - "Scatology" (1984)

Zresztą zwykle bardziej trafiają do mnie właśnie utwory z "Musick to Play in the Dark" niż ich odpowiedniki z "Musick to Play in the Dark²". Wyjątkiem może być duet "Broccoli" i "Paranoid Inlay", utworów pokazujących bardziej przystępne, niemal quasi-piosenkowe oblicze zespołu. Ten drugi jest choćby bardziej piosenkowy, ale ma ciekawszą, zgliczowaną rytmikę, co tworzy intrygujący kontrast. Trudno mi natomiast zdecydować, której płyty finał robi na mnie większe wrażenie. Oba znów pokazują to bardziej melodyjne i subtelne wcielenie Coil, przy czym "The Dreamer Is Still Asleep" jest nieco bardziej intensywny, a "Batwings" - bardziej wyciszony. Jedno i drugie zakończenie wypada świetnie.

Zgodnie z zaleceniem twórców najlepiej słuchać tej muzyki po zmroku. Wtedy faktycznie najłatwiej wczuć się w ten specyficzny klimat, który - pomimo różnorodnych inspiracji - nadaje całości bardzo spójnego charakteru. Z tych dwóch płyt uważam "Musick to Play in the Dark" za lepszy album, ale "Musick to Play in the Dark²" jest bardzo udaną kontynuacją, równie dobrze realizując ten sam zamysł i dodając parę nowych elementów. Dlatego obu wydawnictwom daję taką samą ocenę.

Ocena: 8/10



Coil - "Musick to Play in the Dark" (1999)

1. Are You Shivering?; 2. Red Birds Will Fly Out of the East and Destroy Paris in a Night; 3. Red Queen; 4. Broccoli; 5. Strange Birds; 6. The Dreamer Is Still Asleep

Skład: John Balance; Peter Christopherson; Timothy "Thighpaulsandra" Lewis; Drew McDowall
Producent: Coil

Coil - "Musick to Play in the Dark²" (2000)

1. Something; 2. Tiny Golden Books; 3. Ether; 4. Paranoid Inlay; 5. An Emergency; 6. Where Are You?; 7. Batwings (A Limnal Hymn)

Skład: John Balance; Peter Christopherson; Timothy "Thighpaulsandra" Lewis
Gościnnie: Rose McDowall - wokal (5)
Producent: Coil


Idź do oryginalnego materiału