[Recenzja] caroline - "caroline 2" (2025)

pablosreviews.blogspot.com 2 dni temu


Płyta tygodnia 26.05-1.06

Brytyjski oktet caroline działa nieco na uboczu sceny Windmill. Podobnie, jak inne młode grupy przewaźnie z Londynu, poszukuje swojego własnego stylu, mieszając różne rzeczy już w muzyce popularnej obecne. W przeciwieństwie jednak do black midi, Squid czy Black Country, New Road, punktem wyjścia nie jest tu post-punk. Część muzyków - śpiewający gitarzyści Mike O'Malley i Jasper Llewellyn oraz perkusista Hugh Aynsley - zaczynali, jako nastolatkowie, od wspólnego grania standardów appalachijskiego folku. Po poszerzeniu składu o kolejnych pięcioro muzyków, grających na różnych instrumentach i udzielających się wokalnie, pozostali przy głównie akustycznym brzmieniu oraz folkowych inspiracjach, dodając do tego nieco minimalizmu, slowcore'u czy post-rocka. Eponimiczny debiut sprzed trzech lat to mieszanka całkiem zgrabnych piosenek i eksperymentów z formą czy niekonwencjonalnymi sposobami wydobywania dźwięku, ale też nagrań dokonanych w studiu oraz surowych domowych demówek. Zabrakło natomiast jakiegoś ukierunkowania, spójnej wizji.

Muzycy niespecjalnie śpieszyli się z kolejną płytą. W międzyczasie black midi zdąrzył się rozpaść, Squid popadł w lekką stagnację, a pozbawiony charyzmatycznego frontmana BC,NR znacząco zmienił styl, tracąc część dotychczasowych wielbicieli. Jednak caroline jest dopiero na etapie drugiego albumu i, podobnie jak wspomniane grupy na swoich drugich pełnowymiarowych wydawnictwach, czyni tu wyraźne postępy. Zwłaszcza w kwestii pisania oraz aranżowania piosenek. Najlepszym tego przykładem singlowe "Total Euphoria" oraz "Tell Me I Never Knew That", oba z bardzo wyrazistymi, nieco naiwnymi, ale uroczymi melodiami. Ten pierwszy porzuca folkowe brzmienia na rzecz inspirowanych math-rockiem czy choćby totalizmem gitar oraz wypuklonego i niekonwencjonalnego rytmu, a z czasem zmierza w bardziej noise'owe rejony. Z tymi gwałtownymi, a później też hałaśliwymi dźwiękami intrygująco kontrastują subtelne dęciaki i słodkie wielogłosy, nadające bardziej melancholijnego nastroju. W drugim z tych utworów wracają natomiast typowe dla grupy akustyczne brzmienia, zestawione ze współczesną produkcją, całkiem zresztą kunsztowną, choć na pierwszy plan wybija się zdecydowanie już popowa melodia. Świetnym pomysłem było zaproszenie Caroline Polachek - dwie Karoliny spotykają się tu mniej więcej w połowie swojej muzycznej drogi.

Czytaj też: [Recenzja] caroline - "caroline" (2022)

"Tell Me I Never Knew That" to zresztą jedyny fragment, gdzie oktet nie próbuje sabotować radiowego potencjału. Bo choćby wtedy, gdy bardziej popowy charakter sugerują same tytuły - najlepszym przykładem trzeci singiel, "Coldplay Cover", w rzeczywistości autorska kompozycja, a jest też kojarzący się z Blur "Song Two" - to zespół nie rezygnuje z tych swoich eksperymentów. Ten ostatni może i ma ładną, subtelną melodię, ale początkowo równie delikatna warstwa instrumentalna w środkowej części ulega rozkładowi za sprawą hałaśliwych partii skrzypiec i dęciaków. Numer coldplayowy też nie ma wiele wspólnego z tym, co faktycznie można usłyszeć w radiu. I znów nie chodzi o brak chwytliwej melodii - bo ta jak najbardziej tu jest - ale o rezygnację z konwencjonalnej, klarownej struktury oraz nagłe przejścia w estetykę lo-fi. Podobny charakter mają też "When I Get Home" czy "U R UR Only Aching", gdzie dodatkowo dochodzą wokale z użyciem autotune'a, co tylko pozornie zacieśnia związki grupy z popem. Tego rodzaju technologię wykorzystano także w finałowym "Beautiful Ending", wyróżniającym się quasi-ambientową atmosferą, co nie wyklucza bardziej zgrzytliwych partii. Poprzedzający go "Two Riders Down" dla odmiany bliższy jest stylistyki debiutu, z mocno folkowym, choć ulegającym stopniowej dekonstrukcji akompaniamentem.

O ile na pierwszej płycie caroline próby pisania piosenek oraz eksperymenty nie kleiły się w spójną całość, tak na "caroline 2" udało się naprawdę sensownie połączyć te dwa podejścia, z których zwykle żadne nie dominuje nad tym drugim. Pewnym wyjątkiem jest kawałek z udziałem Caroline Polachek, gdzie zwrot w popowym kierunku jest silny, choć choćby tu niegłupia aranżacja i produkcja ratują go przed banałem. Co istotne, te piosenki, jak właśnie wspomniany singiel, są po prostu bardziej wyraziste, zgrabniejsze, do tego wykonane z większą śmiałością. Zarazem ciekawsze okazują się poszukiwania muzyków, często intrygująco wzbogacając ten materiał. Wszystko to składa się na album, który winduje caroline do czołówki sceny Windmill, choćby jeżeli samo podium pozostaje niezagrożone.

Ocena: 8/10

Nominacja do płyt roku 2025


caroline - "caroline 2" (2025)

1. Total Euphoria; 2. Song Two; 3. Tell Me I Never Knew That; 4. When I Get Home; 5. U R UR Only Aching; 6. Coldplay Cover; 7. Two Riders Down; 8. Beautiful Ending

Skład: Casper Hughes - gitara, wokal; Jasper Llewellyn - gitara, wiolonczela, perkusja, wokal; Mike O'Malley - gitara, gitara basowa, wiolonczela, instr. klawiszowe, instr. perkusyjne, wokal; Magdalena McLean - skrzypce, wokal; Oliver Hamilton - skrzypce, wokal; Alex McKenzie - saksofon, klarnet, flet, wokal; Freddy Wordsworth - trąbka, puzon, gitara basowa, wokal; Hugh Aynsley - perkusja i inste. perkusyjne
Gościnnie: Caroline Polachek - wokal (3)
Producent: Casper Hughes, Jasper Llewellyn i Mike O'Malley


Idź do oryginalnego materiału