Recenzja – Batman Knightfall, tom 4 – czy to już jest koniec?

pixelpost.pl 2 lat temu

I tak, i nie. Wbrew temu co sugeruje podtytuł komiksu (Koniec Mrocznych Rycerzy) i fizyczne zakończenie sagi Knightfall, jej konsekwencje wybrzmiewać będą jeszcze w pomniejszych crossoverach, zatytułowanych odpowiednio Prodigal oraz Troika, które Egmont ma w planach zaprezentować polskiemu czytelnikowi.

Tym samym wypełni obietnicę oddania w nasze ręce „najbardziej kompletnego wydania” tej bezprecedensowej opowieści wraz z pełnym dobytkiem inwentarza. Nie zdradzając jednak zbyt wielu kart, jakie wydawca trzyma w swoich przepastnych rękawach, rzućmy okiem na tom czwarty sagi Upadku Rycerza, w którym Jean-Paul Valley oddaje spuściznę prawowitemu właścicielowi i wcale nie jest mu z tym do śmiechu.

Zdecydowaną część rzeczonego komiksu wypełniają walki – raz poboczne, niemające większego wpływu na przebieg historii, innym razem stanowiące kamień milowy świata DC. Do takich naturalnie zalicza się detronizacja Azraela i odebranie mu Gotham; swoiste ukoronowanie Batmana, strącenie Valleya do zapyziałych zaułków miasta, wreszcie ponowna koronacja króla superbohaterów. Gdyby jednak z nieco innego kąta przyjrzeć się tej opowieści łatwo zauważyć, iż jest to historia o upadku człowieka, o pysze, o braku umiejętności radzenia sobie z nieuchronną porażką. Analogicznie, opowiada o wytrwałości, pokonywaniu własnych słabości, o potknięciach i umiejętności wychodzenia z najgorszych tarapatów. W końcu o wytrwałym dążeniu do celu. Znalazłoby się tego całkiem dużo, jak na „głupi komiks dla nieogarniętych dzieciaków”. Trzeba tylko umieć go czytać.

Koniec Mrocznych Rycerzy to album podzielony na dwie swoiste części, z których pierwsza przedstawia Bruce’a poszukującego zaginionej Shondry Kinsolving – lekarki pomagającej mu w rehabilitacji ciała i ducha. Ślady prowadzą na Wyspy Karaibskie, a następnie w kierunku Wielkiej Brytanii. Jednak zamiast ukojenia i samej terapeutki, emerytowany Batman trafia na nowego, czającego się w cieniu wroga, którego pokonanie wymusi na nim niezwykły wysiłek fizyczny, niekoniecznie zalecany przy rehabilitacji uszkodzonego rdzenia kręgowego. Druga część opowieści to wspomniane już wyżej wyszarpanie należnego mu miejsca na piedestale wiecznie skąpanego w mroku miasta. Bo dzielić je z psychopatą po praniu mózgu nie jest dobrym pomysłem. Autorzy świetnie uchwycili jeden z przemilczanych w recenzjach momentów; założenie stroju Azbata przez długowłosego blondyna w okularach i zrzucenie go przez potarganego, zmęczonego na umyśle i psychice chłopca, którego przerosła własna ambicja i wpajany mu przez Zakon św. Dumasa system. Ta transformacja uderzyła mnie w podsumowaniu tej historii najmocniej.

Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli. To wszystko wciąż ilustrowane jest przez legendy komiksu takie jak Graham Nolan czy Jim Balent, a dodatkowo spięte scenariuszem typowym dla lat 90. przez Chucka Dixona, Douga Moencha i Alana Granta. To wciąż komiks z dużymi naleciałościami tamtych czasów; z charakterystyczną kreską i pewnego rodzaju miałkością, kolorowymi pelerynami i niepotrzebnym blichtrem, który jednak – o dziwo – zadziałał zgodnie z planem. Jak pisze we wstępie do tego albumu Radosław Liszewski, po wielu miesiącach wystawiania Azbata na pierwszy plan, włodarze wydawnictwa zaczęli dostawać listy z petycją przywrócenia Bruce’a Wayne’a. Bo za dużo już było peleryn, przegiętych technologicznych nowinek czy pobieżnie zarysowanych postaci pobocznych. Gawiedź doceniła co miała podtykane pod nos latami, dopiero kiedy to straciła – wydawałoby się – na dobre.

Podsumowanie: Jaki koń jest, każdy widzi. To komiks zawierający materiały publikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach Justice League Task Force #5–6, Batman: Shadow of The Bat #21–23, 29–30, Batman: Legends Of The Dark Knight #59–63, Batman #509–510, Detective Comics #676–677, Robin #7-9, Catwoman #12-13 oraz Showcase’94 #10. To komiks rozstrzelony po stylach scenarzystów, różnie ilustrowany, różnie również odbierany. Ale stanowiący zwieńczenie opowieści, która mając na karku 30 lat zestarzała się w sposób wyjątkowy i zatrzęsła batmanim uniwersum. jeżeli masz mniej niż 15 lat, omijaj go szerokim łukiem. jeżeli więcej – daj mu szansę. A o ile nieuchronnie dobijasz do czterdziestki, jest to dla Ciebie pozycja absolutnie obowiązkowa.

Gatunek: amerykański komiks superbohaterski

Scenariusz: Chuck Dixon, Alan Grant, Doug Moench

Rysunki: Graham Nolan, Bret Blevins, Jim Balent, Tom Grummet i inni

Wydawca: Egmont / Klub Świata Komiksu

Liczba stron: 616

Format: twarda oprawa, 170×260 mm

Cena okładkowa: 199,99 zł

Ocena: Polecamy

Idź do oryginalnego materiału