[Recenzja] Aya RL - "Aya RL" (1985)

pablosreviews.blogspot.com 1 miesiąc temu


Cykl "Polskie ejtisy" #7

Długo miałem wątpliwości, czy recenzować album z udziałem czynnego polityka. I to w dodatku - ale to już mniej istotne - polityka z opcji, z którą kompletnie mi nie po drodze. Paweł Kukiz jest dziś jednak marginalnym posłem. Za to eponimiczny debiut grupy Aya RL - nazywany czerwonym ze względu na okładkę i dla odróżnienia od niebieskiego następcy o tym samym tytule - to jedna z tych płyt polskiego mainstreamu lat 80., których nie powinno zabraknąć w takim cyklu. To zupełnie inna muzyka, niż można by się spodziewać na podstawie żenującego hitu "Skóra". Sami twórcy mieli zresztą o nim jak najgorsze zdanie i nie uwzględnili go w repertuarze albumu. Kawałek dorzucono jedynie na niektórych wznowieniach kompaktowych oraz w streamingu.

Płytę wypełnia z pewnością mniej błaha, w porównaniu z tamtym kawałkiem, muzyka. Teksty są tu lekko zawoalowaną, ale czytelną krytyką ówczesnego ustroju, w pesymistyczny, nierzadko orwellowski sposób opisującą ponurą rzeczywistość. Czasem przebija się jednak odrobina nadziei na zmianę, jak w najbardziej stąd chyba znanej "Naszej ścianie". Trudno nie dostrzec ironii w tym, iż śpiewający te teksty wokalista pomagał później tworzyć podobny system. Choćby podczas glosowania nad kontrowersyjnymi zmianami w ustawie o radiofonii i telewizji, co było jednym z licznych przykładów prób zwalczania mediów nieprzychylnych władzy. Kukiz z początku był wprawdzie przeciw, ale po bezpodstawnej reasumpcji głosowania okazał się już być za. Może to budzić podejrzenie, iż w międzyczasie doszło do korupcji politycznej.

Czytaj też: [Recenzja] Voo Voo - "Sno-powiązałka" (1987)

Tego rodzaju teksty były jednak normą w głównym nurcie za czasów PRL-u. Natomiast muzycznie czerwony album okazuje się czymś więcej, niż kolejną bezwstydną kopią The Police lub Talking Heads. Trio niewątpliwie czerpało z muzyki zza żelaznej kurtyny, ale na ogół nie próbowało imitować nikogo konkretnego. Zresztą, pomimo dość konsekwentnego klimatu, jest to całkiem różnorodny materiał. Bywa tu zdecydowanie post-punkowo, jak w "Czy to oni?" (na reedycjach przemianowanym na "A ja się ukrywam") czy "Nie zostawię", gdzie na pierwszy plan wybija się nerwowa gitara Jarosława Lacha. Silne są tu jednak także wpływy synthpopu, choćby w nastrojowym otwieraczu "Księżycowy krok", świetnie wprowadzającym w całość. Pojawiają się choćby pewne elementy industrialu - np. w "Wariant C", którego mechaniczna rytmika idealnie współgra z ponurym tekstem - czy ambientu w instrumentalu "Polska", nieodparcie kojarzącym się z "Warszawą" Davida Bowie.

W tych ostatnich nagraniach kluczową rolę odgrywają klawisze i programowane bębny Igora Czerniawskiego. I chyba na żadnej innej polskiej płycie rockowej z tamtych czasów nie zrobiono tak dobrego użytku z syntezatora. Czerniawski był właścicielem rzadkiego w naszym kraju Rolanda Jupiter-8, dzięki którego stworzył tu bardzo sugestywny, niepokojący nastrój, unikając tandetnych brzmień jak z taniej zabawki (nie ustrzegł się ich w "Skórze", ale "Skóry" tu na szczęście nie ma). Brzmienie albumu zniosło zresztą całkiem dobrze próbę czasu i broni się choćby dzisiaj, co jak na polski ejtisowy mainstream jest niemałym osiągnięciem.

Czytaj też: [Recenzja] Reportaż - "Reportaż" (1988)

Nie da się jednak ukryć, iż "Aya RL" jest albumem dość nierównym. Do mocnych punktów, poza już wymienionymi, zaliczyłbym także "Unikaj zdjęć", w którym mówiona partia Kukiza i instrumentalne repetycje w pierwszej połowie tworzą obsesyjny klimat, budujący napięcie przed zdecydowanie żywszą drugą połową. Jeszcze zimniejszą, bardziej zatrważającą atmosferę udało wykreować w "Ulicy miasta", z oszczędnymi partiami syntezatora i uporczywie powtarzalną partią basu jako akompaniamentem dla beznamiętnej recytacji, która w kulminacyjnym punkcie przechodzi w krzyk. Jest tu też niepasująca - prawdopodobnie celowo - partia gitary we wstępie i zakończeniu. Bardziej ambiwalentny stosunek mam do hymnu "Nasza ściana", z fajną post-punkową gitarą, ale też raczej okropnymi wokalizami, jakby to było jakieś, za przeproszeniem, U2. Zdecydowanie nieudana jest natomiast końcówka albumu, z dość przaśnym "Pogo I" i jego udziwnioną kontynuacją "Pogo II", nie tak znów odległą od co gorszych remiksów Depeche Mode.

Ogólnie jednak czerwona "Aya RL" to całkiem udany album. Nie warto ignorować go tylko z tego powodu, iż to zespół od "Skóry" czy grupa z Kukizem. Jak na polski zespół głównego nurtu z tamtej epoki wyróżnia się całkiem ciekawym brzmieniem i produkcją, a także dość szerokimi inspiracjami. Szkoda tylko, iż materiał jest nieco nierówny, a dwa najsłabsze kawałki zamykają longplay, trochę psując wrażenia na koniec. Aya RL, z Igorem Czerniawskim jako jedynym stałym muzykiem, nagrała póżniej jeszcze kilka albumów. Kukiz śpiewa jeszcze tylko na następnym, niebieskim, gdzie zespół nie mogł się zdecydować, czy pójść w bardziej udziwnionym, czy bardziej komercyjnym kierunku, w obu przypadkach wypadając równie nieprzekonująco.

Ocena: 7/10



Aya RL - "Aya RL" (1985)

1. Księżycowy krok; 2. Nasza ściana; 3. Czy to oni?; 4. Unikaj zdjęć; 5. Nie zostawię; 6. Ulica miasta; 7. Polska; 8. Wariant C; 9. Pogo I; 10. Pogo II

Skład: Paweł Kukiz - wokal, instr. perkusyjne; Igor Czerniawski - instr. klawiszowe, programowanie, dodatkowy wokal; Jarosław Lach - gitara
Gościnnie: Adam Romanowski - instr. perkusyjne (2); Robert Milewski, Beata Pater - głosy (2)
Producent: Walter Chełstowski i Igor Czerniawski


Idź do oryginalnego materiału